fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Islamo-lewactwo – słowo, które poruszyło Francję

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Nieprzyjmowane do wiadomości przez dużą część społeczeństwa „islamo-lewactwo” jest rzeczywistością i to rozsiewającą się dzisiaj po wszystkich francuskich uniwersytetach i uczelniach wyższych. Głównie na wydziałach humanistycznych. Sprzyja temu bojowe nastawienie części nauczycieli i studentów oraz tchórzostwo i wygodnictwo wielu rektorów uniwersytetów. Podobnie było zresztą z marksizmem kilkadziesiąt lat temu. Jednak islamo-lewackiemu nurtowi przychodzą dziś w sukurs programy europejskie. Przyznają korzystne dotacje tym krajom, które wspierają ulubione tematy lewicowej doktryny: gender lub dekolonizację. 

Dzięki takiemu europejskiemu nastawieniu ucierpieli niektórzy naukowcy, m.in. najlepszy francuski specjalista od islamu Gilles Kepel. Został on pozbawiony funduszy, gdyż Unia Europejska i Szwajcarska Narodowa Fundacja Naukowa nie toleruje już kierunku jego badań.

Wypowiedź Frédérique Vidal w parlamencie, że powierzy ona zbadanie Narodowemu Centrum Badań Naukowych (CNRS), co jest naprawdę badaniami, a co agitacją, spotkała się z burzliwym odzewem, wywołując pełne oburzenia wypowiedzi i petycje rektorów uniwersytetów oraz odbiegające od rzeczywistości sformułowania Pałacu Elizejskiego. Do tej pory Vidal nie była zbyt aktywna na scenie politycznej, żyjąc spokojnie w medialnym cieniu ministra edukacji narodowej Jean-Michela Balanquer. Jednak użyte przez nią słowo „islamo-lewactwo” poruszyło wszystkich. Odnosi się ono do sojuszu części lewicy z islamistami w sferze akademickiej i intelektualnej. Sojusz ten ma na celu pokazanie rzekomego obrazu podległości i dyskryminacji, jakiej wiele mniejszości (muzułmanie, kobiety, homoseksualiści, obcokrajowcy, etc.) doznają z powodu panowania heteroseksualnego – białego katolickiego mężczyzny. Ubierane jest to wszystko w szaty „nauki”, podczas gdy w gruncie rzeczy jest to głównie produkt ideologii. W efekcie, tak nastawione środowisko krytycznych wobec islamu naukowców, blokuje badania kolegów.

Bez względu jednak na to, co samo wyrażenie „islamo-lewactwo” oznacza, ważne jest jego pochodzenie. Zostało ono sformułowane dwie dekady temu przez filozofa Pierre André Taguieff’a, a następnie przejęte i chętnie przyswojone tak przez przeciwników islamistów, jak i ich sojuszników. Dla lewicy, słowa mają bowiem ogromne znaczenie. Ich przeciwnikiem, na którego zawsze wskazują jest: faszysta, rasista, islamofob. Chętnie też szafują takimi słowami jak: brutalność policji, stygmatyzacja, rasizm, dyskryminacja, kobietobójstwo, homofobia, patriarchat czy przywileje białych. Wcielają w życie leninowskie: „Nakarm ich słowem, to połkną ideę”.

Łatwo zdobywają przychylną im publiczność wśród studentów, trafiających na uczelnie mimo często słabo zdanej matury. W przypadku wielu z nich można więc śmiało powiedzieć o miernocie intelektualnej i niedostatecznej znajomości kultury. Towarzysząca temu, modna w środowiskach prawicy, liberalna ideologia autonomii uniwersytetów, daje możliwość rektorom podporządkowania się życzeniom „islamskiej lewicy”. Nie ponosząc przy tym odpowiedzialności przed scentralizowanymi organami państwa. W zamian zyskują oni społeczny spokój i europejskie dotacje.

Mechanizm ten ujawniła niechcący Frédérique Vidal i włożyła najwyraźniej kij w mrowisko, wywołując gorącą polemikę.    

Oprac. DZK na podst.: https://www.lefigaro.fr/vox/societe/eric-zemmour-islamo-gauchisme-le-mot-et-la-chose-20210226

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: