fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Prądy populistyczne to nic nowego

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Kiedy czytamy o latach 90. XIX wieku, często możemy natknąć się terminy „bimetalizm” i „darmowe srebro”. Szeroko się ich wtedy używało jako argumentu za zmianą amerykańskiej polityki pieniężnej. W 1873 roku Stany Zjednoczone zrezygnowały ze srebrnego dolara i zaczęły produkować je ze złota. W rezultacie pojawiła się ogromna presja deflacyjna mająca na celu ochronę wartości waluty.

Brakowało tylko długów

W tamtym okresie zdecydowana większość Amerykanów, przede wszystkim pochodzących z południa i terenów wiejskich, nie mogła skorzystać z jednej rzeczy: z zadłużenia się. Gdy ekspansja Ameryki na zachód przybrała duże rozmiary, wielu biednych Amerykanów wzięło tanie pożyczki, aby zapłacić za tanią ziemię na pograniczu. Tyle że te pożyczki były tanie, ale przed 1873 rokiem. Srebrna waluta wpływała na inflację. Ta zaś „zjadała” oszczędności, które traciły na wartości, ale z drugiej strony była bardzo dobra dla tych, którzy zadłużyli się na poważne pieniądze. Wraz ze spadkiem wartości każdego dolara, liczba dolarów należnych bankowi się nie zmienia. Pozyskanie większej ilości dolarów staje się łatwiejsze, co ułatwia spłatę zadłużenia.

Zrezygnowanie z inflacyjnego srebra odwróciło ten proces. Ceny spadły, pojawiła się presja na deflację. Rolnicy nie byli jednak w stanie sprzedawać wystarczająco dużo, aby spłacić swoje długi. Przejście na standard złota było dobre dla waluty, ale stanowiło katastrofę dla Amerykanów z południa, którzy porzucenie „Srebrnego Króla” nazwali zbrodnią roku 1973.

Wietrzono spisek 

Wielu populistów i Amerykanów z obszarów wiejskich wietrzyło we wprowadzeniu standardu złota spisek. Podejrzewano, że nowy system monetarny został stworzony po to, by pomóc bogaczom, którzy chcieli chronić realną wartość swojego majątku. Banki stanowe mogły drukować własne pieniądze bez nadzoru rządu federalnego, co doprowadziło wielu populistów do przekonania, że był to skorumpowany system, mający sprzyjać bogatym elitom nieposiadającym legitymacji demokratycznej. Sam Weaver w 1880 r. nowy wówczas standard uznał za ustanowiony dla „bankierów, którzy nie są wybierani przez lud”. Narzekał na „międzynarodową konspirację zapoczątkowaną przez ludzi, którzy mieli stałe dochody”. Dziś określilibyśmy tych ludzi globalistami. 

Będąc autorytetem populistów w 1892 roku, Weaver prowadził energiczną kampanię na rzecz waluty srebrnej przeciwko standardowi złota i systemowi bankowemu wspieranemu w tym okresie zarówno przez demokratów, jak i republikanów. W 1896 r. Bryan wygłosił jedno z najsłynniejszych przemówień w historii Ameryki („Krzyżem złota”). Choć przegrał wybory, w końcu został sekretarzem stanu i wpływał na ówczesną politykę.

Utworzenie Rezerwy Federalnej 

Bryan miał wpływ na prezydenta Woodrowa Wilsona. Przyczynił się pośrednio do utworzenia Rezerwy Federalnej i odebrania uprawnień do emisji pieniądza przez banki stanowe na rzecz rządu federalnego. Stopniowo odchodzono od standardu złota; etap ten zakończył się ostatecznie w 1971 roku pod rządami prezydenta Richarda Nixona. Kontrola federalna nad stopami procentowymi ułatwiła ustalenie ceny długu, a porzucenie standardu złota oznaczało, że tak naprawdę nie istniał już żaden zewnętrzny limit lewarowania kredytów. Duże amerykańskie firmy już bez skrępowania zaczęły zaciągać pożyczki, podczas gdy mieszkańcy wsi i przeciętni pracujący Amerykanie spłacali długi zaciągnięte jeszcze przez ich rodziny na początku XIX wieku.

Pod koniec XIX wieku rolnicy mieli długi i były one tylko względnie duże. W 2008 roku zadłużanie osób fizycznych względem wielkości zadłużenia przedsiębiorstw było niskie. Zadłużenie korporacji sięgnęło 6,6 bln dolarów, czyli mniej więcej połowy PKB z 2008 roku (dzisiejsze obciążenie długiem przedsiębiorstw, częściowo w efekcie epidemii COVID-19, wynosi blisko 10 bln dolarów). W efekcie firmy nie byłyby w stanie zwrócić tych pieniędzy i w wielu wypadach obsługiwały tylko odsetki. Musiał nadejść kryzys i zmaterializowała się sytuacja z żartu Johna Maynarda Keynesa: „Jeśli jesteś winien bankowi sto funtów, ty masz problem. Natomiast jeśli jesteś winien milion, to bank ma problem”.

We wrześniu 2008 roku Hank Paulson starał się u Nancy Pelosi o zatwierdzenie pakietu stymulacyjnego o wartości 700 mld dolarów, który miał przywrócić natychmiastową płynność amerykańskiej gospodarce. Udało się. Pakt został przyjęty. W tym momencie zasiano ziarna współczesnego, ekonomicznego populizmu. Tak jak usunięcie srebra było zbrodnią w 1873 roku, tak dla wielu wiejskich Amerykanów pakiet stymulacyjny stał się powodem do populistycznej krytyki.

Dlaczego? Łatwe, rozdawane pieniądze mają charakter podatków pośrednich. Nie spodobało się to zarówno posiadaczom znaczących aktywów, jak i zwykłym Amerykanom. Amerykanie zaczęli zauważać, że pełzająca inflacja powoli uszczupla ich konta oszczędnościowe, na których realnie było coraz mniej pieniędzy. Także przychody wielu mniejszych firm spadły, nie pozwalając im na kontynuowanie działalności. Ostatecznymi beneficjentami tego odwróconego transferu majątku stały się duże amerykańskie koncerny, które dzięki dostępowi do taniego finansowania były w stanie spychać na dalszy plan widmo grożącej katastrofy zadłużenia i utrzymać przepływ gotówki.

Populiści chcą łatwych pieniędzy

Te same oskarżenia, które zostały wysunięte w latach 90. XIX wieku, pojawiły się w okolicach roku 2010. Protestowano przeciwko systemowi stworzonemu na korzyść elit skupionych w centrach finansowych, działającemu zarazem ze szkodą dla przeciętnych Amerykanów. Kampania Rona Paula w 2012 roku została zogniskowana wokół jego pogardy dla Rezerwy Federalnej, kiedy jego syn Rand wygrał wybory do Senatu, wzywając do „audytu Fed”. 

Propozycje monetarne wspierane przez współczesnych populistów są jednak czymś innym niż w latach 90. XIX wieku. Weaver i Bryan chcieli łatwych pieniędzy – w przeciwieństwie do Pausla i Trumpa, którzy podjęli się próby ochrony wartości dolara amerykańskiego. Argumenty populistów zawsze są jednak podobne: klika władzy skupiająca bogaczy buduje system polityczny i gospodarczy mający na celu umocnienie bogactwa i władzy, a przeciętni Amerykanie trudzą się w polu i w firmach, budując kraj.

Materiał powstał na podstawie artykułu Dylana Stevensona, absolwenta historii i ekonomii Uniwersytetu Notre Dame. Wcześniej uczęszczał do Harrow School w Anglii, z której pochodzi. Obecnie pracuje on jako analityk bankowy w Nowym Jorku.

Opracowanie na podst. https://www.theamericanconservative.com/articles/populist-uprisings-and-the-inversion-of-inflation/

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: