fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

16.7 C
Warszawa
poniedziałek, 16 września, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Ameryka osuwa się w kryzys zadłużenia

Wszystko wskazuje na to, że USA nie unikną kryzysu finansowego. Ekipa demokratów od lat blokuje wszelkie reformy mogące zahamować wzrost zadłużenia, wiara w dolara jest coraz mniejsza, a edukacja obywateli – coraz słabsza. Instytucjom publicznym zależy zaś na utrzymywaniu deficytu, bo żyją z publicznych, szczodrze rozdawanych pieniędzy.

Warto przeczytać

Oczywiście zarówno republikanie, jak i demokraci od wielu lat narzekają na nadmierne wydatki rządu. Na narzekaniu się jednak kończy, bo gdy już dojdą do władzy, muszą sięgnąć do kieszeni i nagrodzić swój elektorat. I to prawie zawsze kwotami znacznie przekraczającymi dochody z podatków. Obecnie dług publiczny Stanów Zjednoczonych znacząco przekracza roczny PKB kraju. Czy Ameryce grożą kryzys finansowy i fiskalny, będące efektem kryzysu zadłużenia?

Inwestorzy nie chcą wspierać gospodarki

Czy obecna sytuacja na rynku finansowym może grozić nagłym załamaniem się wartości dolara i związanymi z tym zawirowaniami na rynku? Taki kryzys mógłby już zostać powstrzymany tylko przez brutalne połączenie dużych podwyżek podatków z gwałtownym wzrostem stóp procentowych, masowymi cięciami w wydatkach publicznych oraz optymalizacją wydatków na wszystkich szczeblach władzy.

Co się bowiem dzieje? W ubiegłym roku wzrastały ceny papierów wartościowych, ale głównie związanych ze złotem, a także wartość walut z krajów o relatywnie niskim zadłużeniu budżetowym (Danii, Nowej Zelandii i Szwecji). Te wzrosty z łatwością pokonały aprecjację dolara amerykańskiego. Pojawiły się poważne sygnały zapowiadające inflację. Leon Cooperman, Jeremy Grantham, Carl Icahn, Sam Zell i inni znani i poważani inwestorzy, opisując sytuację na giełdach, przewidują nie przyszłe wzrosty, ale niepokojące i coraz powszechniejsze sygnały świadczące o niechęci do posiadania gotówki lub aktywów denominowanych w dolarach. Oczywiście już wcześniej widać było tego rodzaju sygnały ostrzegawcze, ale udało się zapobiegać kryzysowi przez niespodziewane ulgi podatkowe. Jednak, gdy sektor prywatny przestaje ufać publicznym instytucjom na tyle, by zaryzykować inwestycje, jest to co najmniej niepokojące.

Dopóki sektor prywatny wierzy, że rząd i związane z nim instytucje publiczne (takie jak sądy, państwowe systemy opieki zdrowotnej czy szkoły) angażują się, aby pomóc zmniejszyć nadmierne zadłużenie, dopóty będzie on skłonny do podejmowania inwestycji zapewniających skarbowi państwa dodatkowe dochody.

Według Gary’ego Marshalla, kanadyjskiego naukowca specjalizującego się w kwestiach dotyczących świata finansów, gdy osoby prywatne i firmy zaczynają podejrzewać, że instytucje publiczne unikają koniecznych wyrzeczeń, zaczynają być ostrożne. Podejmują wtedy wszelkie środki ostrożności, które w rezultacie tylko potęgują kryzys. Dlaczego? Bo kapitał, który mógłby zostać przeznaczony na przykład na rozwój przedsiębiorstw, jest lokowany w aktywach dających poczucie bezpieczeństwa i ochrony przed inflacją – metalach szlachetnych, „mocnych” walutach obcych, na rynku nieruchomości, sztuki czy jeszcze innych, nieproduktywnych aktywów. Szefowie firm, zamiast koncentrować się na ich rozwoju czy fuzjach i akwizycjach, trawią czas na unikanie opodatkowania. Przestają też działać charytatywne, porzucają sponsoring, zaburzając życie lokalnych społeczności.

Wkracza fiskus

W takiej sytuacji zawsze wiedzący wszystko najlepiej liderzy polityczni zaczynają wzywać obywateli do poświęceń, aby odzyskać kontrolę nad zadłużeniem. Skłaniają więc sektor prywatny do zaakceptowania wyższych podatków. Dobrze by było, by jednocześnie rząd i inne instytucje publiczne były skłonne do ograniczenia rozmachu swojej działalności i zwiększenia wydajności pracy. „W każdym rozliczeniu fiskalnym jest kluczowy moment, kiedy wszystkie frakcje muszą zgodzić się na pokrycie strat lub będą musiały zmierzyć się z czymś znacznie boleśniejszym” – zauważył Ray Dalio, prezes Bridgewater Associates Principles for Navigating Big Debt Crises, podczas dorocznej konferencji TAC „Znaczenie roku 2020 dla polityki zagranicznej”.

Wkrada się nieufność 

W krajach mocno zadłużonych instytucje społeczne, które uzależniły się od finansowania w ramach zwiększania deficytu, albo odmawiają w ogóle rozpatrywania tego problemu, albo odkładają zmierzenie się z nim na bliżej niesprecyzowaną, odległą przyszłość. W takiej sytuacji, widząc to, zwykli obywatele stają się tak nieufni wobec klasy rządzącej, że zaczynają kwestionować jej legitymację do dalszego rządzenia, a społeczeństwo ulega polaryzacji. To niemal gwarantuje „modelową” katastrofę gospodarczą.

Pamiętamy ostatnie lata istnienia Cesarstwa Rzymskiego, kiedy posługując się despotycznymi metodami przy wykorzystaniu sądów, armii i administracji nie zdołano powstrzymać psucia pieniądza. Dosłownie, bo do srebrnych monet zaczęto dokładać domieszki metali nieszlachetnych. Wielu Rzymianom mieszkającym na prowincji nawet barbarzyńcy zaczęli udzielać dobrych rad – widzieli bowiem, że imperium zmierza ku zagładzie.

Dlaczego instytucje rządzące nie są skłonne do reform? Dlaczego nie podejmują skoordynowanych wysiłków w celu obniżenia długu? Najnowsza edycja tzw. Barometru zaufania Edelmana, który opiera się na badaniach przeprowadzanych w 28 krajach, nie daje powodów do optymizmu. Okazuje się, że zaufanie Amerykanów do ich własnych instytucji publicznych osiągnęło najniższy poziom w historii. Już tylko prywatne firmy amerykanie cieszą się opinią uczciwych.

Problem edukacyjny

Edukacja publiczna jest przykładem na to, do jakiego stopnia wielu obywateli straciło wiarę w niegdyś szanowaną instytucję szkoły. Uważają oni na dodatek, że wszystkie instytucje publiczne chronią się nawzajem, przemilczając niewygodne kwestie, takie jak na przykład zadłużenie. Tymczasem rodzice są coraz bardziej zaniepokojeni spadającymi wynikami nauki w amerykańskich szkołach. Zmusza się ich do walki na dwóch frontach. Po pierwsze, muszą walczyć z lokalnymi nauczycielami, którzy twierdzą, że dobre wyniki egzaminów nie są tak ważne, jak nauczanie dwujęzyczne, wielokulturowe programy i łagodne obchodzenie się z uczniami. Ci nauczyciele obstają przy tym, że mniejszy stres związany z testowaniem uczniów oraz mniej zadań domowych automatycznie podniosą stopień wiedzy uczniów. Po drugie, rodzice muszą walczyć przeciwko różnym popieranym przez władze organizacjom non-profit, uniwersytetom, agendom rządowym i stowarzyszeniom, które upierają się przy prymacie szkół publicznych. Jest w tym dużo hipokryzji, bo własne dzieci tych działaczy i urzędników zazwyczaj uczęszczają do prywatnych szkół, które mają solidne programy nauczania.

Innym powodem, który przemawia za tym, że USA nie zdoła uniknąć kryzysu fiskalnego, jest niechęć partii politycznych do wspólnego zmierzenia się z problemem długu.

Już w 2010 r. prezydent Barack Obama przestał popierać ponadpartyjną Krajową Komisję ds. Odpowiedzialności Budżetowej i Reformy, chociaż twierdził, że chce „poprawić sytuację fiskalną w perspektywie średnioterminowej i osiągnąć równowagę fiskalną w dłuższym terminie”. 

Demokraci tchórzą 

Za prezydentury Donalda Trumpa demokraci niejednokrotnie okazywali tchórzostwo. Liderzy tej partii uparcie odmawiali w Kongresie współpracy z prezydentem, którego uznali za niezdolnego do objęcia, a potem sprawowania urzędu. W ten sposób przez kolejne cztery lata unikali zajęcia odpowiedzialnego stanowiska w sprawie długu publicznego. Teraz, po powrocie do władzy, demokraci planują nowe wydatki, które zwiększą deficyt finansów publicznych o dodatkowe 9 proc. PKB, i to pomimo ostrzeżeń jednego z ich najbardziej szanowanych doradców ekonomicznych, Larry’ego Summersa, byłego sekretarza skarbu pod rządami Billa Clintona i głównego doradcy ekonomicznego prezydenta Baracka Obamy. Próbował on (jak dotąd bezskutecznie) przekonać swoją partię, że planowane powiększenie długu oznacza „kroki w nieznane” i może mieć niekorzystne następstwa „dla wartości dolara i stabilności finansowej” państwa.

Historia podpowiada też, że kryzys fiskalny nigdy nie zostanie zażegnany, dopóki partia, która przemawia w imieniu elit – regulatorów i instytucji publicznych – formalnie nie wskaże, co należy zrobić. Rosnąca nieufność opinii publicznej do edukacji, opieki zdrowotnej i społecznej, instytucji prawnych – w połączeniu z ciągłym, zachowawczym milczeniem ze strony partii, która reprezentuje ich interesy – prawie zawsze przekształci duży dług publiczny w jeszcze większy kryzys finansowy.

Artykuł powstał na podstawie opracowania Lewisa M. Andrewsa, który był dyrektorem wykonawczym Yankee Institute for Public Policy w latach 1999-2009. Jest też autorem nowej książki pt. Living Spiritually in the Material World (Fidelis Books).

Oprac. na podst. https://www.theamericanconservative.com/articles/mistrusted-institutions-are-pushing-america-into-a-debt-crisis/

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię