Niepewność co do przyszłości w ekonomii przez dziesięciolecia mogła być opisywana przy użyciu tzw. procesu Wienera (ruchów Browna). Występowały bowiem powolne i małe zmiany wpływające na oczekiwania. Ten model w obecnej sytuacji już się nie sprawdza. Rzeczywistość staje się coraz bardziej nieprzewidywalna, a świat ryzykowny — uważa Gollier. Sposób myślenia musi się zmieniać i radykalnie się zmienia, jeśli chodzi o inwestycje biznesowe czy oszczędności gospodarstw domowych.
Świat przeżywa makroekonomiczny wstrząs
Kryzys z 2008 roku był niczym – twierdzi ekonomista. Uważa on, że tak trudnej sytuacji nie było od czasów II wojny światowej. Ludzie na co dzień nie zauważają, w jak wielkim kryzysie znajduje się Francja. Zawdzięczają to wysiłkom podjętym przez państwo. To ono stara się chronić przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe przed problemami finansowymi i upadkiem. Jednak zapożyczając się i równocześnie pożyczając, problemy finansowe jedynie odłożyło w czasie – wcześniej czy później dług będzie musiał zostać spłacony.
Z drugiej strony gospodarstwa domowe nie mogąc normalnie konsumować w ostatnim czasie, zgromadziły spore oszczędności. Mowa o niebagatelnej kwocie, o 150 mld euro. Gdy świat upora się z COVID-19 i Francuzi powrócą do „normalności”, nastąpi zjawisko odbicia. Pytanie tylko, jakie będą długoterminowe skutki ogromnego szoku – zastanawia się Gollier.
Na koronakryzysie i problemach klimatycznych traci lotnictwo
Na pytanie redakcji, co z branżą lotniczą, gdy Francja wyjdzie z koronakryzysu, Gollier odpowiada, że trudno to przewidzieć. Bo temat jest głębszy. W tym przypadku muszą być bowiem brane pod uwagę dodatkowe kwestie, np. te związane ze zmianami klimatycznymi i koniecznością redukcji emisji CO2. Jeśli chodzi o transport lotniczy, za tym problemem nie nadąża technologia.
Branża lotnicza może ucierpieć jeszcze z innego powodu. Podczas pandemii spora część pracowników swoje obowiązki służbowe wykonuje zdalnie. Nie wiadomo jak wielu z nich pozostanie przy tym trybie pracy. Szczególnie że sytuacja wymusiła rozwój wielu instrumentów umożliwiających taką pracę. Może to mieć negatywny wpływ na popyt na transport lotniczy, a tym samym na portfel zamówień Airbusa. „W zeszłym roku mówiliśmy o Tuluzie jako przyszłym Detroit – amerykańskim mieście, które w latach 1950-1960 stało się stolicą motoryzacji, a które z powodu kryzysu samochodowego zamieniło się w miasto duchów. Populacja spadła tam z 1,5 mln mieszkańców w 1970 r. do 713 tys. w 2010 r.” – powiedział ekonomista „Le Point”. Dziś mówi się o tym mniej – przyznał. Mieszkańcy Tuluzy odzyskali nadzieję, gdyż istnieje duży plan badawczo-rozwojowy związany z samolotem przyszłości, a Tuluza zainwestuje spore pieniądze, aby znaleźć takie technologie, które pozwolą przemysłowi lotniczemu odbić się i rozwinąć. Wciąż są obawy, ale i powody do nadziei, że „portfel zamówień Airbusa zostanie uzupełniony po zakończeniu kryzysu”.
„Nie” – dla nacjonalizacji. „Tak” – dla inwestycji państwowych
Gollier jest przeciwnikiem nacjonalizacji gospodarki, niezgodnej zresztą z regułami konkurencji Unii Europejskiej. Dostrzega jednak rolę państwa jako stratega inwestującego w obiecujące technologie. Zwłaszcza że mogłyby to być duże kwoty.
Ekonomista przypomina, że szokiem dla Francuzów był brak masek na początku pandemii oraz fakt, że ich kraj nie był w stanie wyprodukować skutecznej szczepionki. Uważa, że państwo musi “przemyśleć swój sposób inwestowania w strategiczne sektory, aby zapewnić sobie niezależność”. Potrzebne są odpowiednie strategie, bo w wielu przypadkach wolny rynek za wszelką cenę po prostu się nie sprawdza.
Ponieważ sporo we Francji mówi się o konieczności reindustrializacji, trzeba mieć świadomość, że „chociaż może ona stworzyć miejsca pracy, może je również zniszczyć” – twierdzi rozmówca. Protekcjonizm ma prawo sprowokować reakcję ze strony krajów, które są wypierane z rynku. Należy pamiętać przy tym, że dobrobyt Francji w ciągu ostatnich czterdziestu lat wynikał również z tego, że „konsumenci mogli kupować produkty po niskich cenach wyprodukowane w krajach o niskich kosztach płac”. Zwiększyło to siłę nabywczą Francuzów. W latach 30. XX wieku wzmocnienie protekcjonizmu doprowadziło jednak do wojny – przypomina Gollier.
Produkować dla siebie, ale z uwzględnieniem zmian klimatycznych
Ekonomista uważa, że Francja, bardziej niż kiedykolwiek, powinna inwestować w zdolności produkcyjne w zakresie towarów i usług strategicznych. I to nie tylko w dziedzinie szczepionek. Chociaż to właśnie sprawa szczepionek pokazała naiwność Europy wierzącej, że będą sprzedawane na zasadach wolnego handlu. Uznano, że Francja nie musi ich produkować – wystarczy, że je zamówi i za nie zapłaci. Tymczasem okazało się, że jest zgoła inaczej – Amerykanie zachowali dawki dla siebie. Państwo więc musi inwestować i nie dotyczy to tylko szczepionek. Francja powinna posiadać niezależny system GPS. To samo dotyczy sprzętu 5G.
Gollier twierdzi, że krajobraz gospodarczy się zmieni, bo nie ma innego wyjścia. Jest kryzys klimatyczny, który wymusi radykalne zmiany w metodach produkcji i stylu życia. Nie wystarczy przy tym poprosić ludzi, by emitowali mniej CO2. „Trudno wyobrazić sobie w przyszłości firmy, których jedynym celem byłaby maksymalizacja zysku ich akcjonariuszy. Młodzieżowy ruch klimatyczny i debaty mające na celu skłonienie firm do bardziej odpowiedzialnego zachowania, sugerują, że społeczeństwo zamierza się zmienić. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że coś musi się zmienić” – mówi ekonomista.
Uważa jednak, że wielu Francuzów wciąż nie jest gotowych do podejmowania wysiłków na rzecz wspólnego dobra. Jednak nie da się poprzestać na łagodnym ich proszeniu, żeby coś dla tego dobra zrobili, żeby się ograniczyli. Francja nie uniknie podatku węglowego. Wpłynie to na wszystkich. Dotychczas to siła nabywcza była głównym przedmiotem troski gospodarstw domowych. A wprowadzenie podatku węglowego będzie miało na to realny wpływ.
Francja nie spłaca długu
Gollier podkreśla, że zadłużenie jest ważnym instrumentem. Dzięki niemu można łagodzić kryzysową sytuację makroekonomiczną związaną z przedłużającą się pandemią. Jednak zaciąganie długu ma sens w dłuższej perspektywie tylko wtedy, gdy w dobrych latach państwo jest w stanie go spłacać. Tymczasem Francja ma dług, ale od czterdziestu lat nigdy nie próbowała znacząco go zmniejszyć. Nie zrobiła tego nawet w dobrych latach, gdy było ją na to stać.
Stabilność finansów publicznych ma kluczowe znaczenie dla państwa. „Należy znaleźć mechanizm zarządzania, aby politycy oparli się pokusie wykorzystania dobrych lat i wywierania większej presji na akcelerator” – mówi Gollier. Tymczasem dla polityków bardziej istotne są kolejne wybory, więc ich decyzje są uzależnione od tego, jak je postrzega elektorat. „… wyborcom bardziej zależy na końcu miesiąca niż na końcu świata” – podsumowuje ekonomista.
Christian Gollier jest dyrektorem Toulouse School of Economics i członkiem komisji Blanchard-Tirole odpowiedzialnej za refleksję nad głównymi wyzwaniami gospodarczymi po pandemii COVID-19. To nowe ciało zostało powołane przez prezydenta Macrona. Zaprosił on naukowców do współpracy, by opracowali plan działań po kryzysie COVID-19 we Francji. Stworzona komisja liczy 26 członków, w tym kilku noblistów. To, poza Christianem Gollierem, m.in. Jean Tirole, noblista z dziedziny ekonomii, Olivier Blanchard, były główny ekonomista MFW czy amerykański noblista z dziedziny ekonomii Paul Krugman. Zajmują się oni trzema tematami: klimat, nierówności i demografia. Mają ogłosić swój raport jeszcze w maju.
Na podst.: https://www.lepoint.fr/villes/christian-gollier-nous-vivons-un-choc-macroeconomique-10-05-2021-2425732_27.php