Branża piwna liże rany
Gastronomia i browarnictwo to branże, które wyjątkowo ucierpiały w czasie pandemii. Liczne ograniczenia, przede wszystkim zamknięcie restauracji czy pubów, sprawiły, że konsumpcja piwa w lokalach gastronomicznych w ubiegłym roku spadła w Europie o 53 mln hektolitrów, czyli o 42 proc. w porównaniu z 2019 r. W Polsce skala spadku była podobna.
Jeśli chodzi o sprzedaż piwa w handlu, to w czasie pandemii spadek wyniósł 2,1 proc. (67,4 mln litrów).
– Poza fizycznym zamknięciem lokali i hoteli bardzo negatywnie na branżę wpłynęło również odwołanie wszelkiego typu wydarzeń masowych. Konsumpcji piwa sprzyjają spotkania towarzyskie i imprezy plenerowe – mówi Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny ZPPP – Browary Polskie, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Ten rok również nie będzie łatwy. Niemal pięć miesięcy lockdownu z pewnością odbije się na wynikach sprzedaży, ale zbliża się moment od dawna wyczekiwany przez restauratorów oraz, oczywiście, klientów.
Powrót do normalności
Od 15 maja mogą działać ogródki restauracyjne. Choć w tym czasie pogoda raczej nie rozpieszczała, to w wielu miejscach tłumy pojawiły się już w o północy z piątku na sobotę. Mało kto pamiętał w takich okolicznościach o wciąż obowiązujących zasadach sanitarnych.
Choć amatorzy piwa wciąż wolą kupić je w sklepie (w 2020 r. wydali na to 18 mld zł), to jednak w restauracjach czy pubach są w stanie zostawić 4,5 mld zł. Branża liczy, że Polacy szybko sobie o tym przypomną.
– Okres od otwarcia ogródków napawa nas optymizmem. Wiele lokali ponownie uruchomiło działalność, a konsumenci chętnie je odwiedzili mimo dość chłodnej pogody. Z pewnością Polacy są bardzo spragnieni możliwości spotkań z przyjaciółmi poza domem. W tym roku dodatkowo będą sprzyjać wielkie imprezy sportowe, jak Euro 2020 – twierdzi Magdalena Brzezińska, dyrektor ds. korporacyjnych Grupy Żywiec.
Kolejny etap otwierania będzie miał miejsce w ten weekend. Od 29 będzie można już zasiąść z piwem w ręku w samym lokalu, oczywiście zachowaniem zasad dotyczących m.in. odległości między stolikami. Sytuacja pandemiczna w Polsce jest coraz lepsza, więc na razie nie ma obaw, że może coś się zmienić na gorsze.
Bez gastronomii w koncertach
Rząd znosi kolejne obostrzenia, browary się cieszą, ale jest grupa niezadowolonych. To przedstawiciele branży rozrywkowej. Artyści wciąż protestują, wskazując na dyskryminujące przepisy, które pozwalają już organizować zawody sportowe i wydarzenia kulturalne, otwierać się gastronomii, a branża muzyczna musi czekać do 5 czerwca, gdy zostanie zniesiony zakaz koncertów w plenerze. Jednak – dotyczy to również koncertów odbywających się w zamkniętych pomieszczeniach – bez udziału gastronomii.
To nie podoba się zarówno osobom z branży muzycznej, jak i gastronomicznej.
– Rząd otworzył koncerty, ale jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Jeżeli przyjrzeć się zapisom, gdzie na koncercie plenerowym może być 250 osób, bez możliwości ustawienia gastronomii, to powoduje, że koncerty nadal nie będą się odbywać – oceniła Monika Wielichowska z Koalicji Obywatelskiej podczas wspólnej konferencji KO i branży estradowej.
Potrzebne kolejne luzowania, aby się odbudować
Nie zmienia to faktu, że branża gastronomiczna i browarnicza ma nadzieję, może być już tylko lepiej. – Odbicie w 2021 r. będzie w największym stopniu zależało od tempa znoszenia obostrzeń, wciąż obowiązują limity w liczbie gości oraz powrotu imprez masowych, które w tym sezonie stoją pod znakiem zapytania. Niewiadomą jest również skala ruchu turystycznego, zwłaszcza z zagranicy. W przypadku piwa ważną rolę odgrywa również pogoda, która tej wiosny jak dotychczas nie jest najlepsza – mówi Bartłomiej Morzycki.
– Przewidujemy, że branża gastronomiczna i hotelarska odbuduje się w perspektywie trzech lat. Szacujemy, że dopiero w roku 2023 uzyskamy poziom wolumenów sprzedanego piwa z 2019 r. – mówi Tomasz Janczewski, dyrektor ds. sprzedaży i rozwoju rynku Carlsberg Polska.
Będą inwestycje
Znoszenie kolejnych ograniczeń gastronomia chce wykorzystać z pełną mocą. – Wraz z odmrożeniem branży gastronomicznej odmrażamy z naszymi franczyzobiorcami inwestycje, które zatrzymała pandemia. Część z nich była gotowa już wcześniej, ale uruchomienie nowego biznesu w czasie pandemii tylko do obsługi zamówień z dostawą nie było opłacalne – mówi Dorota Cacek, wiceprezes Sfinks Polska.
– Planujemy kolejne restauracje, czemu sprzyja duże zainteresowanie współpracą franczyzową po lockdownie ze strony przedsiębiorców posiadających wolne lokale – dodaje.
Źródło: https://www.rp.pl/Biznes/305259873-Restauracje-licza-juz-tylko-dni-do-otwarcia-ciesza-sie-browary.html