fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

UE pożałuje walki prawnej z Polską – prognozuje brytyjski „Spectactor”

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Bruksela nienawidzi polskiej konserwatywnej partii PiS. Jest ona nie do przełknięcia dla liberalnej i kosmopolitycznej Europy. 

W 2017 r. PiS wprowadził techniczne zmiany w warunkach powoływania polskiego sądownictwa wyższego, w tym izbę dyscyplinarną mogącą karać sędziów. Oficjalnie chodziło o powstrzymanie korupcji. Opozycja uznała to jednak za próbę nałożenia sądom kagańca i poskarżyła się Brukseli.

Polska „stanęła okoniem”

Bruksela z entuzjazmem zajęła się tą sprawą. Stwierdziła, że takie rozwiązania są niezgodne z prawem, gdyż pozbawiają polskie strony procesowe dostępu do bezstronnego sądu, szczególnie gdyby chciały powołać się na prawo UE.

Bruksela w 2020 roku wniosła w tej sprawie skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który w środę 14 lipca wydał nadzwyczajny nakaz natychmiastowego zawieszenia wprowadzonych zmian, a dzień później uznał je za nielegalne.

Jednak Warszawa nie stuliła po sobie uszu – polski Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że sąd UE nie ma prawa ingerować w skład polskiego sądownictwa. Każdy europejski wyrok w tej sprawie musi zostać zignorowany, nie jest on bowiem zgodny z polską konstytucją. 

Co więcej, rząd polski wniósł sprawę do polskich sadów o wydanie szeroko zakrojonej decyzji, zgodnie z którą żadne prawo UE nie może mieć pierwszeństwa przed przepisami polskiej konstytucji. Wyrok w tej sprawie miał zostać wydany w czwartek 15 lipca, ale obecnie oczekuje się go za około trzy tygodnie. Z pewnością będzie on korzystny dla polskich władz.

Czy to sprawa Unii?

Napaść ze strony UE „ma wyraźnie polityczny wydźwięk; mianowanie sędziów w danym kraju jest przecież obszarem, o którym można by pomyśleć, że powinien być rozpatrywany w ramach krajowego procesu demokratycznego – twierdziAndrew Tettenborn. 

Pozostaje pytanie, czy w ogóle UE powinna wtrącać się w takie sprawy. Próbuje się wmówić, że to tylko kolejne zupełnie bezstronne działanie Brukseli chcącej egzekwować prawo. Trudno w to uwierzyć. W gruncie rzeczy „prawdziwym celem Komisji jest oddanie strzału w kierunku wielu niezależnych państw Europy Wschodniej, takich jak Polska, Węgry i Rumunia, których rządy mają uparcie konserwatywne poglądy” – uważa profesor prawa.

Czy Polska straci pieniądze?

Polska otrzymuje od UE około 13 mld euro netto rocznie. Czy Unia jest w stanie zastopować dopływ gotówki do tego kraju? Na razie, Polska nie otrzymała jeszcze żadnych środków z unijnego programu Covid.

Chociaż o polskich sądach można powiedzieć, że są partyjne, to jednak i europejski nie jest apolityczny. Wręcz przeciwnie – „politycznie wytrawny” i wspierający elity w Brukseli oraz zjednoczoną Europę. Trudno też nie zauważyć, że jego decyzja stanowi wyraźny zamiar kształtowania prawa na korzyść rozszerzenia uprawnień interwencyjnych UE.

Problem może rosnąć

Jeśli jednak Polska nie będzie chciała się ugiąć, Unia będzie mieć poważną „zagwozdkę”. Przecież „jeśli nic nie zrobi, zgnilizna będzie się rozprzestrzeniać”. Zwłaszcza że kraj nad Wisłą nie jest jedynym państwem sprawiającym problemy. Węgry są co najmniej tak samo kłopotliwe, jak Polska i mogą podążyć tą samą drogą. Na dodatek, to, co było podstawą władzy UE nad państwami członkowskimi – „nadrzędność jej prawa w interpretacji Trybunału Sprawiedliwości nad prawem każdego państwa członkowskiego, uznawana za niekwestionowaną od lat 60. – zacznie się kruszyć” – prognozuje Andrew Tettenborn. Kolejne państwa zaczną podważać prawomocność wyroków Trybunału. Zresztą to już się dzieje – zrobiły to Niemcy.

I tak źle, i tak niedobrze

Problemy na tym się nie kończą. Unia, gdyby ukarała Polskę, skłaniając Trybunał Sprawiedliwości do nałożenia na to państwo grzywny za niepodporządkowanie się nakazom, ryzykowałaby, że Polska, w ogóle jej nie zapłaci, tym samym wzmacniając przekaz, że UE nie ma prawa do ingerencji w jej sprawy. 

Zakręcenie kurka z pieniędzmi też może nie wyjść Brukseli na zdrowie – zauważa profesor prawa. Ludność Polski jest obecnie jedną z najbardziej euroentuzjastycznych w bloku, z ponad 70 procent ludzi popierających UE. Poważne sankcje ze strony UE mogłyby szybko nadszarpnąć to poparcie. Tym to groźniejsze, że sprawujący władzę PiS jest eurosceptyczny. A Polexit, po niedawnym Brexicie to nie jest to, czego UE obecnie by oczekiwała.

Czy jest właściwe rozwiązanie? 

Sytuację uratować mogą najbliższe wybory w 2023 roku. Prawie wszystkie problemy zostałyby rozwiązane, gdyby rządzące Polską ugrupowanie zostało zastąpione przez lewicową, eurofilską koalicję. Jest na to pewna szansa, gdyż PiS, chociaż wciąż popularny, systematycznie spada w sondażach. 

Najmniej niekorzystną opcją dla Brukseli może się więc okazać ta zakładająca nierobienie niczego, w nadziei, że polscy wyborcy już wkrótce zmienią krajobraz polityczny w Polsce.

„Być może nie usłyszeliśmy jeszcze ostatniego przykładu na to, że UE sama sobie sprawia trudności, ingerując w wewnętrzne sprawy swoich członków i nieostrożnie rozpoczynając walki bez uprzedniego upewnienia się, że może je wygrać” – zastanawia się profesor Tettenborn.

Pozostaje pytanie, czy Unia potrafi uczyć się na swoich błędach. Jest ono zasadne, w sytuacji, gdy w czwartek, niedługo po ogłoszeniu kłopotliwego wyroku w polskiej sprawie, Komisja Europejska beztrosko ogłosiła, że rozpoczyna kolejne postępowanie sądowe, tym razem przeciwko Polsce i Węgrom. I znów dotyczy ono wewnętrznej polityki. Tym razem społecznej. Chodzi o społeczności LGBT i ograniczanie ich praw przez niektóre polskie gminy, a także o stosunek Węgier do edukacji LGBT.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: