BLM ma na swoim oficjalnym koncie na Instagramie ponad cztery i pół miliona obserwujących. To tam opublikowano oświadczenie, w którym Stany Zjednoczone zostały obarczone winą za trwający kryzys na Kubie. Zdaniem tego ruchu aktualna sytuacja Kubańczyków jest wynikiem embarga nałożonego na ich kraj przez USA, nie zaś istniejącego na Kubie od dawna totalitarnego reżimu komunistycznego, który doprowadził do poważnego kryzysu gospodarczego.
„BLM potępia nieludzkie traktowanie Kubańczyków przez rząd federalny USA i wzywa go do natychmiastowego zniesienia embarga gospodarczego” – możemy przeczytać w tekście udostępnionym na Instagramie.
Zdaniem BLM „okrutna i nieludzka” polityka USA wobec Kuby ma na celu „destabilizację kraju i podważenie prawa Kubańczyków do wyboru własnego rządu”. To zupełnie nieprawdziwe twierdzenie. W rzeczywistości jest odwrotnie: to reżim Miguela Díaza-Canela uniemożliwia przeprowadzenie wolnych i otwartych wyborów. Obecnie Kuba jest krajem komunistycznym, w którym liczy się tylko jedna partia, a wszystkie instytucje i organizacje są rządzone przez jedną osobę lub formację stworzoną dokoła niej. Nie ma mowy o swobodnym zrzeszaniu się albo jakiejś formie krytyki politycznej czy opozycji – są po prostu zakazane.
Na Kubie brakuje obecnie żywności, lekarstw i sprzętu medycznego. BLM uważa, że to wina Stanów Zjednoczonych, które w 1962 roku nałożyły na ten kraj embargo. Należy jednak zaznaczyć, że choć faktycznie embargo uniemożliwia wolny przepływ towarów między USA a Kubą, to pozostawia Kubie wolną rękę przy handlu z innymi krajami. To panujący na wyspie reżim nie pozwala na import zagranicznych towarów, w tym leków i żywności.
Tymczasem BLM określa kubańską opiekę zdrowotną jako „solidną”. Uważa też, że „przywódcy USA próbują zdławić rewolucję od dziesięcioleci”, co jest odważnym (i nieprawdziwym) stwierdzeniem w obliczu panującego na wyspie Castroizmu, który odmawia swoim obywatelom podstawowych praw od ponad 60 lat. „Zamiast okazywania przyjaźni, szacunku i dobrej woli, USA tylko podżegały do cierpienia kraju liczącego jedenaście milionów ludzi – z czego cztery miliony to Murzyni i Mulaci” – czytamy w oświadczeniu.
BLM twierdzi, że okazuje „historyczną solidarność”, którą wcześniej okazała Kuba „z uciskanymi ludami pochodzenia afrykańskiego, chroniąc czarnych rewolucjonistów, takich jak Assata Shakur, gwarantując im azyl, i wspierając czarne walki wyzwoleńcze w Angoli, Mozambiku, Gwinei Bissau i RPA”.
Aktywiści BLM żądają od amerykańskiego prezydenta Joe Bidena zniesienie embarga. Uważają, że do tego dążył Barack Obama od 2016 roku. To kolejna nieprawda, bo choć były czarnoskóry prezydent faktycznie złagodził, niektóre z ograniczeń w relacjach handlowych z wyspą, nie wycofał się i nie deklarował pełnego wycofania z embarga.
Co znamienne, w kilka godzin po opublikowaniu oświadczenia na Instagramie BLM pojawiły się dziesiątki krytycznych komentarzy, wysyłanych w dużej mierze przez Kubańczyków, ale także czarnoskórych, którzy zarzucali aktywistom nieznajomość historii i aktualnej sytuacji na Kubie, mając też za złe wsparcie zbrodniczego reżimu. W odpowiedzi BLM wyłączyło możliwość komentowania swojego wpisu.