Aż 98,7 mld zł w formie różnych podatków i opłat wniosło do budżetu państwa czterdziestu największych płatników – obliczył Business Insider Polska. Mieli oni 42-procentowy udział we wszystkich wpływach podatkowych w 2019 roku (nie licząc VAT, który obciąża konsumentów). Jednak w stosunku do 2018 roku wpływy te spadły o 2,3 mld złotych, co redakcja tłumaczy jednostkowym zdarzeniem u największego producenta alkoholi Stock Polska. Jednak pełny obraz sytuacji pokazać należałoby raczej przez pryzmat koronakryzysu, który miał ujemny wpływ na wyniki przedsiębiorstw.
Na 10 największych płatników podatkowych w 2020 roku, czyli PGE, Philip Morris Polska, PKN Orlen, PZU, Stock Polska, JTI Polska (część Japan Tabacco International), KGHM Polska Miedź, PGNIG, PKO Bank Polski oraz CEDC International, aż sześć to spółki kontrolowane przez Skarb Państwa, natomiast cztery – zagraniczne podmioty związane z przemysłem tytoniowym oraz alkoholi.
W PGE, u lidera rankingu odprowadzonych podatków i parapodatków, który jest największym producentem oraz dostawcą energii elektrycznej w Polsce oraz należy do największych producentów ciepła w kraju, Skarb Państwa posiada 57,39 proc. w kapitale zakładowym. PKN Orlen, poprzez rozdrobnienie akcjonariatu z udziałem zagranicznych OFE oraz na warszawskiej giełdzie pośród inwestorów indywidualnych, jest również kontrolowany przez Skarb Państwa, który posiada w nim 27,52 proc. udziałów w kapitale. Podobna sytuacja ma miejsce u największego polskiego ubezpieczyciela (a w zasadzie w Grupie Kapitałowej PZU), gdzie S.P. zostawił sobie 34,1 proc. udziałów, a także w KGHM Polska Miedź (31.79 proc. udziałów S.P.). W PGNiG (Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie S.A.) przewaga polskiego kapitału jest wręcz miażdżąca i wynosi 71,88 procent. Z kolei PKO Bank Polski to największa, krajowa instytucja finansowa, kontrolowana przez S.P. dzięki 29.43 proc. udziałów; reszta kapitału jest rozproszona w pakietach akcji należących do zagranicznych OFE, a także na giełdzie.
Dlaczego PGE płaci największy „haracz”?
PGE najbardziej obciążyły tzw. prawa do emisji CO2. Koncern odprowadził do budżetu najwięcej ze wszystkich, bo 10,8 mld zł w postaci różnych danin. Z tego opłaty za prawa do emisji wyniosły aż 6,2 mld zł, kolejne 2,3 mld zł to opłaty z tytułu akcyzy i innych, pomniejszych podatków, a około 2,2 mld zł – z tytułu podatku od dochodów osobistych oraz ZUS pracowników i zarządu. Samego podatku CIT nasz energetyczny lider zapłacił 166 mln złotych.
Spółki energetyczne, na czele z PGE, obciąża system praw do emisji EUA (EUR). Opłaty za CO2 trafiają co prawda bezpośrednio i w całości do polskiego budżetu, ale im wyższe ceny za wyemitowaną tonę, tym większe, wielomiliardowe straty dla PGE, TAURON, ENEA i ENERGA. Tych pieniędzy polskie koncerny już nie wykorzystają na niezbędne inwestycje, także w tak pożądane przez UE „zielone” źródła energii. Ten dotkliwy paradoks jest efektem tego, że rynek handlu uprawnieniami stał się niezwykle spekulacyjny. Cena uprawnień sięga obecnie 52 euro za tonę wyemitowanego CO2, podczas gdy na początku, gdy zorganizowano ten rynek, oscylowała wokół zaledwie 5 euro. W czasie, kiedy kosztowały 5 euro, nasze elektrownie i elektrociepłownie, emitujące około 130 mln ton dwutlenku węgla, wpłacały do budżetu państwa ok. 3 mld złotych. Kiedy cena wzrosła początkowo do 20 euro, to opłata z tego tytułu dla państwa wyniosła już 12 mld złotych. Potem było tylko więcej.
Drugim co do wielkości płatnikiem podatkowym pośród koncernów – jak podaje portal – był Phillip Morris Polska Distribution. Na 8,1 mld złotych podatków aż 7,9 mld zł stanowiła oczywiście akcyza. Dużym płatnikiem jest też Stock Polska, który odprowadził do skarbu państwa w zeszłym roku 5,6 mld złotych.
Najwyższą akcyzę zawsze wpłacają Phillip Morris Polska Distribution, Stock Polska i JTI Polska. Jest to w pełni zrozumiałe, bo wynika wprost z charakteru działalności tych koncernów.
PKN Orlen mocno obciążony
Polskim przedsiębiorstwem w poważny sposób wspierającym budżet jest PKN ORLEN. W zeszłym roku odprowadził do budżetu 7 mld złotych – o 2,5 mld zł więcej niż rok wcześniej. To dużo, zwłaszcza że w pandemicznym 2020 roku zyski podstawowej gałęzi koncernu, czyli paliwowej, zostały mocno uszczuplone przez narodową kwarantannę. Jednorazowy, ale nadal istotny wpływ na zwiększenie wielkości podatku miało przejęcie Energi, a także wyższe niż przed rokiem opłaty za dwutlenek węgla. 3,6 mld zł stanowiła przy tym akcyza paliwowa plus mniejsze opłaty, 1,7 mld zł to były podatki pracownicze, a prawdopodobnie 1,7 mld zł opłaty za CO2 – podaje portal.
Przy szybko następujących zmianach na rynku finansowym i słabnięciu banków to PZU – największa grupa finansowa w Polsce – wpłaciła najwięcej do budżetu, bo aż 5,7 mld zł. Spadł jednak wymiar odprowadzonego CIT-u oraz inne podatki – m.in. od nieruchomości i obciążenia regulacyjne. Największe podatki grupa odprowadzała za pracowników – zarówno w postaci PIT-u, jak i na ZUS.
CIT dostarczają głównie polskie czempiony
W wielkości wpłat podatku od osób prawnych PGNiG wyprzedziło grupę PZU i KGHM. Ta ostatnia spółka oprócz CIT-u zapłaciła także podatek od wydobycia miedzi (1,6 mld zł). Wróćmy jednak do instytucji finansowych: największy podatek bankowy – jak już wiemy – wpłaciła grupa PZU, drugim płatnikiem było PKO BP, a trzecim – Bank Pekao SA. Wszystkie trzy są polskimi grupami finansowymi.
Spróbujmy porównać to do sytuacji, która miała miejsce jeszcze w 2014 roku, przed objęciem władzy przez Zjednoczoną Prawicę. Wśród 10 największych płatników podatku CIT z kapitałem zagranicznym znalazło się wówczas aż siedem banków, dwie sieci handlowe i jeden operator telekomunikacyjny – w przewadze zagraniczne.
Najwięcej wówczas do budżetu wpłacił Bank Pekao – 608 mln złotych. Na drugim miejscu znalazł się BZ WBK będący własnością hiszpańskiego Santandera, który odprowadził podatku dochodowego 468 mln zł, a na trzecim miejscu niemiecki mBank – 300 mln złotych. Jeronimo Martins Polska, portugalski właściciel Biedronki, zapłacił 275 mln zł CIT-u, zajmując piąte miejscu rankingu. Szóste miejsce przypadło T-Mobile Polska. Na dziewiątym miejscu była jeszcze inna sieć handlowa – Rossmann.
Oznacza to, że w ciągu ostatnich siedmiu lat dokonała się znacząca zmiana. Można zaryzykować stwierdzenie, że już nie zagraniczne, ale polskie koncerny stanowią główne oparcie dla budżetu.