Osoby nauczające dzieci i młodzież pełnią istotną rolę w państwie. Charles Péguy opisał nauczycieli Trzeciej Republiki jako bojowników, którym powierzono delikatną misję obywatelską, jaką jest edukacja ludu, dzięki ustawom Jules’a Ferry’ego o bezpłatnym i świeckim obowiązku szkolnym. Napisał tak: „Nasi młodzi mistrzowie byli piękni jak czarni husarze. Smukli, surowi, spięci. Poważni i trochę drżący od swojej przedwczesnej, nagłej wszechmocy”.
Zastanawiające badania
Nathalie Bianco w swoim artykule dla „Le Figaro” uważa za niepokojące wyniki sondażu na temat „Nauczyciele, sekularyzm i miejsce religii w szkołach”. Z tego badania przeprowadzonego przez IFOP na prośbę Observatoire de l’éducation Fondation Jean-Jaurès wynika, że aż 56 proc. młodych nauczycieli, w wieku poniżej 30 lat uważa za słuszne, że podczas wycieczek szkolnych część rodziców nosi widoczne symbole religijne. Jeszcze liczniejsi, bo niemal sześciu na dziesięciu popiera burkini. Ta liczba dziwi autorkę, gdyż dotyczy pokolenia wrażliwego na prawa kobiet. „Wydaje się, że seksistowski nakaz staje się dopuszczalny, gdy tylko zostanie wydany pod płaszczykiem religijnego ekstremizmu” – pisze. Bardziej przerażające jest jednak to, że 15 proc. z tych młodych nauczycieli uważa, że „odmowa uczęszczania na zajęcia z nauk przyrodniczych” lub „kwestionowanie treści lekcji z powodów religijnych” nie stanowi „wyzwania dla świeckości w szkołach średnich”.
W czym problem?
Czy dawni huzarzy z opisu Péguy zmiękli? Czy raczej po prostu odrętwiali? „Może uważają, że ta walka nie ma już znaczenia i że nie ma już czego bronić?” – zastanawia się autorka.
Coraz bardziej odczuwa się wpływ kultury anglosaskiej. 32 proc. nauczycieli poniżej 30 roku życia nie rozumie, co to jest sekularyzm. Dla nich „polega on przede wszystkim na równouprawnieniu wszystkich religii”. Widać tu różnicę pokoleniową, gdyż wśród ich doświadczonych kolegów, pięćdziesięcioletnich i starszych, tylko 10 proc. podziela to zdanie.
To już nie jest słynny „Kościół w domu i państwo w domu” Victora Hugo, to „przyjdźcie, jak jesteście” McDonalda. W tym przypadku „jak jesteście” oznacza „przyjdźcie z waszymi ideologiami i religiami” – wyjaśnia Bianco. I ostrzega. „Ta »liberalna« wizja sekularyzmu proponuje w dłuższej perspektywie »wspólne życie « oparte na mozaice zestawionych ze sobą wspólnot, które współżyją (mniej lub bardziej dobrze) razem. A więc żegnajcie nasze wspólne wartości i nasz uniwersalistyczny ideał!” – pisze.
Wszystko to się głosi pod płaszczykiem postępowości i „inkluzywności”. Ma świadczyć o życzliwości i otwartości na każdego, bez względu na jego pochodzenie czy wyznanie. Jednak nie jest to wszystko takie proste i oczywiste.
„My, Francuzi, jesteśmy spadkobiercami historii, w której mordercze wojny religijne pozostawiły straszliwe ślady; znamy też dobrze cenę fanatyzmu. Przez lata musieliśmy ciężko walczyć o to, by religia wróciła na należne jej miejsce, czyli do sfery prywatnej (co oczywiście nie oznacza negowania czyichś przekonań religijnych). Po prostu nasz model republikański uznaje tylko obywateli i jakkolwiek niedoskonały byłby ten model, jest on częścią naszej tożsamości” – przypomina autorka.
Neutralność powinna być zagwarantowana
Neutralność jest logiczna i ważna, szczególnie na poziomie szkoły. Jednak tradycyjny model republikański, tak długo towarzyszący Francuzom, jest obecnie kwestionowany. Jeśli chodzi o szkołę i edukację, gra się dziś na emocjach lub pokazuje jako postawę postępową przyzwolenie na demonstrowanie przynależności religijnej. „Wyrażenie »zawoalowane matki«, wypowiadane z ręką na sercu i wilgotnymi oczami, jest tego najlepszym przykładem. Podczas gdy w rzeczywistości powinniśmy mówić o matkach towarzyszących uczniom. Nie przychodzą na spacer czy zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie przychodzą też, aby towarzyszyć swoim dzieciom. Przyjeżdżają oni, aby towarzyszyć SWOIM dzieciom i zapewnić nadzór i porządek na wycieczkach szkolnych. W tym sensie neutralność jest logiczna, ponieważ szkoła poza murami, w muzeum czy teatrze, jest nadal szkołą” – pisze Bianco.
Matki uczestniczące w szkolnych wycieczkach są tam po to, żeby dbać o bezpieczeństwo, nadzorować i wspierać dzieci. Mają więc dawać przykład poszanowania zasad obowiązujących w szkole publicznej. Jeśli noszona przez nie zasłona jest tylko kawałkiem materiału, mogą i powinny ją zdjąć. Jednak jeśli to symbol, w tym przypadku przynależności religijnej, to jest to sprzeczne z zasadą neutralności, której się oczekuje w placówce państwowej. Jest to o tyle istotne, że uczniowie powinni mieć zagwarantowaną możliwość rozwoju „w neutralnym otoczeniu, sprzyjającym refleksji i wymianie myśli, z dala od dogmatów i przekonań”.
Szkoła jako sanktuarium neutralności
Autorka przyznaje, że ciekawa byłaby „reakcji tych młodych nauczycieli, gdyby pojawił się wśród nich kolega ubrany w koszulkę z napisem »Bóg nie istnieje« lub »Kocham Marine Le Pen«. Czy w imię tolerancji nadal byliby tak inkluzywni? Czy z taką samą życzliwością mówiliby o mamie ateistce?”.
Szkoła, powinna być świątynią nauki, gdzie przychodzi się, by się dowiedzieć, poznać i zrozumieć, bez względu na to skąd się pochodzi i jakie wartości wyznaje.
„Emancypacja wszystkich, poprzez wiedzę i wolność, jest tym, czego bronili w swoim czasie Hussards Noirs. Jest to zarówno dziedzictwo, którego należy bronić, jak i ideał, który należy osiągnąć” – podsumowuje Nathalie Bianco.
Nathalie Bianco jest francuską pisarką. W 2019 ukazała się jej pierwsza powieść „Courants d’Air” („Prądy powietrzne”), następnie „Les Printemps” („Sprężyny”) w 2020 roku i „Les Petites” („Mały”) w 2021 roku.