Unia Europejska jest negatywnie nastawiona do reżimów nazistowskich i komunistycznych – zaakcentowała to we wrześniu 2019 r., kiedy Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie znaczenia pamięci europejskiej dla przyszłości Europy. Potępiała ona zbrodnicze systemy nazistowskie i komunistyczne z XX wieku, wyznaczając przy okazji 23 sierpnia, jako Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu.
Podobnie, stosunek Stanów Zjednoczonych jest bezdyskusyjny – USA walczyło z nazistami w czasie II wojny światowej, a później z komunistycznym Związkiem Radzieckim w ramach zimnej wojny. Cała państwowa symbolika Stanów zbudowana jest na przeciwieństwie totalitaryzmu, a obecność komunistycznego reżimu w niedalekim sąsiedztwie Florydy od dawna budziła ich niepokój.
Tymczasem zarówno Europa, jak i USA nie zareagowały szczególnie intensywnie na wieść o kubańskim powstaniu, ani teraz – kiedy wiadomo, że wszelkie ruchy wyzwoleńcze są tam zwalczane w brutalny sposób.
Skąd wziął się ten nagły chłód zachodnich obrońców demokracji? Należałoby go powiązać ze zjawiskiem, które nosi nazwę „syndromu wyszehradzkiego”. Oznacza on, że w globalnym myśleniu kraje komunistyczne są lepsze od krajów postkomunistycznych.
Co jest takiego złego w byłych krajach komunistycznych? Obywatele tych państw rozwijają w sobie szczególną niechęć wobec wszelkich prób narzucania im jakiejkolwiek ideologii przez władzę czy media oraz stawiają opór przy różnych próbach ograniczania ich wolności osobistej. Oprócz niej cenią także wolność zbiorową i suwerenność, mając w pamięci uzależnienie od obcego mocarstwa przedstawiane jako internacjonalizm.
Ludzie z krajów niegdyś komunistycznych rozwijają u siebie szczególną wrażliwość na ograniczanie ich wolności myśli i wypowiedzi, szybko rozpoznają próby narzucania im jakichkolwiek dogmatów.
Widzieliśmy to między innymi na przykładzie Yeon-mi Park. To młoda dziewczyna z Korei Północnej, która w wieku 13 lat uciekła z komunistycznej ojczyzny, a obecnie studiuje w Stanach Zjednoczonych na Uniwersytecie Columbia. To, co Park przeżyła w Korei, składa się na wstrząsającą historię ubóstwa, izolacji, nadzoru i przedmiotowego traktowania ludzi. Gdy znalazła się w USA, była przekonana, że trafiła do ojczyzny wolności. Natomiast na amerykańskim uniwersytecie znalazła intelektualną ortodoksję narzucaną studentom z lekceważeniem wolności podobnym do tego, jaki pamiętała z Korei.
W wywiadzie, jaki niedawno Park udzieliła telewizji Fox, mówiła: „Myślałem, że to szaleństwo. Myślałem, że Ameryka jest inna, ale widziałem tak wiele podobieństw Korei Północnej, że zacząłem się martwić. Po upadku Związku Radzieckiego żartowano, że komunizm pozostał tylko w Korei Północnej, na Kubie i na Uniwersytecie Columbia, ale ten żart nie jest już śmieszny”.
Na podobnej zasadzie tworzy się problem, jaki Komisja Europejska ma z Węgrami Viktora Orbána, a w dalszej perspektywie z krajami Europy, które niegdyś znajdowały się po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Wyszły one już z jednego totalitaryzmu i nie chcą poddać się kolejnemu, nawet jeśli jest bogatszy.