Szwagier pilota Samiullah Darman powiedział Reutersowi, że Zamaray „poszedł tam tylko dlatego, że osobiście znał właściciela biura nieruchomości i myślał, że to bezpieczne miejsce. Nie wiedzieliśmy, że już nigdy nie wróci”.
W ostatnich miesiącach oprócz Zamaraya jeszcze przynajmniej sześciu afgańskich pilotów zostało zamordowanych, uważają dwaj wysocy rangą urzędnicy państwowi. To celowe zabójstwa, przez które talibowie chcą zniszczyć jeden z najważniejszych filarów afgańskiej armii: korpus pilotów wojskowych wyszkolonych przez Stany Zjednoczone oraz NATO.
To sposób, w jaki talibowie chcą wyrównać szanse w walce lądowej. Sami bowiem nie dysponują lotnictwem. Mimo to bojownicy szybko przejmują tereny kontrolowane przez rząd prezydenta Aszrafa Ghaniego, istnieje prawdopodobieństwo, że w końcu zaatakują także stolicę.
Agencji Reutersa udało się potwierdzić dane tylko dwóch zabitych pilotów, pozostałych pięciu nazwisk nie można było zweryfikować. Agencja zwróciła się także do Zabihullaha Mujahida, rzecznika talibów, który potwierdził zabójstwo Zamaraya, a także rozpoczęcie operacji skierowanej przeciwko afgańskim pilotom, którzy będą „namierzani i eliminowani, ponieważ wszyscy z nich dokonują bombardowań przeciwko swoim ludziom”.
Afgański rząd oficjalnie nie ujawnił liczby zamordowanych pilotów. Ministerstwo Obrony odmówiło komentarza w tej sprawie. Pentagon przyznał, że wie o śmierci kilku afgańskich pilotów, ale odmówił komentarza dotyczącego ewentualnych dochodzeń amerykańskiego wywiadu.
Zarówno amerykański, jak i afgańscy urzędnicy potwierdzają, że afgańscy piloci wojskowi są szczególnie atrakcyjnymi celami zamachów, ponieważ mogą nie tylko atakować grupy talibskich bojowników, ale także transportować komandosów i zapewniać osłonę powietrzną dla piechoty podczas działań lądowych. Jednocześnie strata pilota jest trudna do nadrobienia, ponieważ szkolenie każdego z nich zajmuje wiele lat.
Choć podczas manewrów zdarzają się zestrzelenia i wypadki, to afgańscy piloci muszą liczyć się z zagrożeniem obecnym także na ulicach ich własnych dzielnic. Z każdego miejsca nadejść może zagrożenie, twierdzi emerytowany generał brygady USA David Hicks, który dowodził szkoleniem afgańskich sił powietrznych w latach 2016-2017. „Ich życie było narażone na znacznie większe ryzyko poza bazą niż w czasie, gdy latali w misjach bojowych” – powiedział Hicks.