Kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych z 2020 r. obfitowała w kontrowersje. Rzadko też zdarzało się, by kontrkandydaci na urząd prezydenta: zwycięzca tych wyborów Joe Biden i ówczesny prezydent Donald Trump zgadzali się w jakiejś kwestii. Był jednak jeden wyjątek – konieczność wyjścia z Afganistanu.
A teraz, kiedy talibowie zdobyli już Kabul, obaj amerykańscy politycy wytykają sobie wzajemnie błędy i winy, a za nimi ruszają ich zwolennicy.
Administracja Bidena ubolewa nad kształtem porozumienia, jakie Trump zawarł za swojej kadencji. Nic jednak nie może już zmienić. „To było z góry przesądzone” – powiedział rzecznik Departamentu Stanu Ned Price. „Jest to umowa, której ta administracja prawdopodobnie by nie zawarła, z pewnością nie we wszystkich szczegółach. Ale jest to umowa, którą odziedziczyliśmy”.
„Kiedy objąłem urząd, odziedziczyłem umowę zawartą przez mojego poprzednika, dzięki której zaprosił talibów do dyskusji w Camp David w przeddzień 9 września 2019 r., która pozostawiła talibów w najsilniejszej pozycji militarnej od 2001 r. i narzuciła siłom USA termin wycofania na 1 maja 2021 r.” – powiedział w oświadczeniu prezydent Biden. „Na krótko przed odejściem z urzędu Trump ściągnął też do domu siły amerykańskie, zostawiając konieczne minimum 2,5 tys. żołnierzy”.
Z kolei John Kirby, rzecznik Pentagonu, przyznał: „Widzieliśmy, że talibowie robili postępy jeszcze przed objęciem urzędu przez administrację Bidena. Widzieliśmy, że talibowie robili lokalne postępy, zanim prezydent podjął swoją decyzję”.
Trump odparł cios, zrzucając winę na swojego następcę: „Gdyby nasze wybory prezydenckie w 2020 r. nie zostały sfałszowane i gdybym był teraz prezydentem, świat dowiedziałby się, że nasze wycofanie z Afganistanu byłoby wycofaniem opartym na sensownych warunkach” – napisał w oświadczeniu. „Osobiście odbyłem rozmowy z czołowymi przywódcami talibów, w wyniku których zrozumieli, że to, co robią teraz, byłoby nie do przyjęcia”.
„Byłoby to o wiele inne i o wiele bardziej udane wycofanie, a talibowie zrozumieli to lepiej niż ktokolwiek. To, co się teraz dzieje, jest nie do przyjęcia. Należało to zrobić o wiele lepiej” – kontynuował były prezydent.
Jeszcze w kwietniu, po tym, jak Biden ogłosił zaplanowanie wycofania amerykańskich wojsk z Afganistanu przed 20. rocznicą ataku terrorystycznego na World Trade Center 9 września, Trump nazwał to posunięcie „wspaniałą i pozytywną rzeczą do zrobienia”, jednak od razu skrytykował termin.
„Po pierwsze, możemy i powinniśmy wyjść wcześniej” – oceniał, dodając także, że „11 września reprezentuje bardzo smutne wydarzenie i okres dla naszego kraju i powinien pozostać dniem refleksji i pamięci honorującym te wielkie dusze, które straciliśmy”. Oczywiście samo wycofanie wojsk uznał za swoją zasługę – „Zaplanowałem wycofanie się 1 maja i powinniśmy trzymać się tego harmonogramu tak blisko, jak to tylko możliwe”.
Ale plan Trumpa, by wycofać wojska wcześniej, nie mógł się udać. Sprzeciwiali się temu i jego doradcy, i Pentagon. Zresztą po dymisji Jamesa Mattisa, ówczesnego sekretarza obrony, Trump wysłał do Afganistanu kolejne 4 tys. żołnierzy.
„Moim pierwotnym instynktem było wycofanie się, a historycznie rzecz biorąc, lubię podążać za instynktem, ale przez całe życie słyszałem, że decyzje podejmuje się zupełnie inaczej, gdy siedzisz za biurkiem w Gabinecie Owalnym” – tłumaczył Trump, kiedy podobnie jak jego poprzednik Barack Obama wysłał wojska do Afganistanu. Obamie odradzał wtedy to posunięcie jego wiceprezydent – Joe Biden.
Wycofanie wojsk było właśnie powodem, dla którego zrezygnował sekretarz obrony. Trump i Mattis nie potrafili się porozumieć w tej sprawie. Mattis uważał gwałtowne wycofanie wojska w 2019 r. za błąd, ale nie zabierał głosu w tej sprawie, odkąd Biden został prezydentem.
„Te »wieczne wojny« muszą się skończyć. Popieram wycofywanie wojsk”, powiedział Biden w ubiegłorocznym wywiadzie, choć zaznaczył, że pewne siły będą musiały gwarantować ochronę Stanom przed terroryzmem.
W podobne tony uderzał Trump w 2019 r., kiedy mówił o Afganistanie i Iraku. Powiedział wtedy: „Wielkie narody nie toczą niekończących się wojen”.
Aktualne sondaże wskazują, że obie partie popierają wycofanie sił z Afganistanu. Jednak kiedy tylko Amerykanie zaczęli wracać do domu, talibowie zaczęli zajmować stolice kolejnych prowincji.
Administracja Bidena wysłała z powrotem 3 tys. żołnierzy, żeby przeprowadziła ewakuację części personelu dyplomatycznego.
Były sekretarz stanu Mike Pompeo skomentował sytuację: „wygląda na to, że zespół Bidena nie zaplanował tego odpowiednio. Wyglądają na spanikowanych. To ośmieli talibów i zachęci Al-Kaidę”.
Pomysł wycofania praktycznie od samego początku krytykuje senator Mitch McConnell. Wycofanie przeprowadzone przez Bidena nazwał „ryzykownym pędem do wyjścia”, ale jednocześnie powiedział, że wcześniejsza propozycja Trumpa „zraniłaby naszych sojuszników i zachwyciła ludzi, którzy chcą naszej krzywdy”.
McConnell porównał sytuację wycofania wojsk z Afganistanu do „upokarzającego amerykańskiego opuszczenia Sajgonu w 1975 r.”.