fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

6.6 C
Warszawa
niedziela, 13 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Ostatnia szansa na zablokowanie Nord Stream 2

Wizyta ukraińskiego prezydenta w Białym Domu to ostatnia szansa na zatrzymanie Nord Stream 2 – opinia z „New York Times”.

Warto przeczytać

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski gości w Białym Domu. Jest wiele ważnych tematów, które poruszy zapewne z Joe Bidenem – zaczynając od stosunków z Rosją i walk zbrojnych na Ukrainie, a kończąc na współczesnych wyzwaniach, jakie stworzyła pandemia koronawirusa. Być może postawiona zostanie kwestia ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO. Ale wszystko to i tak odbędzie się w cieniu innej palącej kwestii: Nord Stream 2.

Gazociąg, który jest oczkiem w głowie Władimira Putina, zagraża bezpieczeństwu Europy w ogólności, a Ukrainie szczególnie. Projekt jest już prawie gotowy, więc to ostatnia chwila, by go zatrzymać. Zełenski musi poruszyć ten trudny temat i naciskać na Amerykanów, by działali w jego sprawie.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że obecna administracja nie miała zbyt wiele czasu, żeby zatrzymać budowę Nord Stream. Kiedy zaprzysiężono Bidena, gazociąg był gotowy w przeszło 90 proc. Jego budowę rozpoczęto latem 2018 r. Ale mimo tak niekorzystnej sytuacji wydawało się początkowo, że nowa władza faktycznie będzie się starała zatrzymać ten projekt. Biden określał rurociąg jako „zły interes dla Europy”, a sekretarz stanu Antony Blinken powiedział, że rząd starał się wszelkimi sposobami zapobiec dokończeniu projektu. Ale to pieśń przeszłości, bo w lipcu ogłoszono wspólne stanowisko USA i Niemiec w sprawie gazociągu, będącego czymś w rodzaju błogosławieństwa dla Rosji, by projekt został ukończony.

Nie obyło się bez kontrowersji, zwłaszcza wśród amerykańskich sojuszników w Europie, którzy w większości sprzeciwiali się temu projektowi. Negatywne reakcje płynęły także z samych Stanów. Najsilniej jednak zareagowały dwa europejskie kraje, które na Nord Stream 2 stracić mogą najwięcej: Ukraina i Polska.

Polski i ukraiński minister spraw zagranicznych wydali własne oświadczenie w tej sprawie – choć nie brali udziału w negocjacjach niemiecko-amerykańskich. Uznali oni Nord Stream 2 za polityczne, narodowe i gospodarcze zagrożenie dla Europy, której bezpieczeństwo miałoby zostać zdestabilizowane przez Rosję. I choć katastrofalne skutki tego projektu dla Polski i Ukrainy są dość jasne, to mają oni rację w rozciąganiu ich konsekwencji na resztę Europy.

Europa już teraz importuje jedną trzecią gazu ziemnego z Rosji. Przebiegający pod Morzem Bałtyckim gazociąg Nord Stream 2 połączyłby Rosję z Niemcami i z pewnością zwiększył zależność energetyczną Europy od Rosji, która w tym momencie stałaby się praktycznie monopolistą na tym rynku. W takiej sytuacji pogorszenie politycznych stosunków z Rosją mogłoby każdorazowo skutkować ograniczeniem czy w ogóle zamknięciem przepływu rosyjskiego gazu, w efekcie czego miliony Europejczyków straciłyby do niego dostęp.

Ponadto Nord Stream 2 będzie dużym ciosem dla ukraińskiego budżetu. Obecnie gazociąg prowadzony z Rosji do Polski przebiega właśnie przez Ukrainę, co daje temu państwu 1 mld dolarów rocznie z tytułu opłat tranzytowych. Po uruchomieniu Nord Stream 2 dawny rurociąg przestałby być wykorzystywany, a Ukraina – jeden z najbiedniejszych krajów Europy – pozbawiona znacznej części swoich dochodów.

Zachodzi też obawa, że w momencie, kiedy Rosja uzależni Europę od swojego gazu, nabierze śmiałości do zaogniania konfliktu w Donbasie. Rosyjska inwazja na wschodnią Ukrainę trwa już od lat i pochłonęła przeszło 14 tys. ofiar, doprowadzając jednocześnie do wysiedlenia ponad 2 mln ukraińskich obywateli. Po zdobyciu politycznej przewagi w Europie Rosja mogłaby nawet próbować zjednoczyć wschodnią Ukrainę z Krymem.

Perspektywy dla Polski nie są tak katastrofalne, ale również nieciekawe. Nord Stream 2 zatrzymałby dotychczasowy import gazu przez ukraińsko-polski rurociąg. Pozostałoby jedynie kupowanie rosyjskiego gazu z Niemiec, a to wiązałoby się bez wątpienia z wyższą ceną.

Nie ma zatem wielu wątpliwości co do tego, że Nord Stream 2 może poważnie zagrozić europejskiemu bezpieczeństwu – zarówno ekonomicznemu, energetycznemu, jak i narodowemu – i z tego względu należałoby go zatrzymać. I jest to wciąż do zrobienia. Wcześniej USA nałożyło na ten projekt sankcje, co poskutkowało tym, że firmy zatrudnione do budowy gazociągu wycofały się ze swoich kontraktów, a budowa stanęła w miejscu. Jednak po negocjacjach z Niemcami administracja Bidena wycofała się z sankcji. Gdyby do nich powrócono, projekt najprawdopodobniej znów zostałby wstrzymany. I niektórzy członkowie amerykańskiego Kongresu właśnie takiego rozwiązania oczekują, przy wtórze głosów europejskich przywódców. Oprócz Niemiec, rzecz jasna, ponieważ to one zyskałyby (obok Rosji) najwięcej na dokończeniu projektu.

Zełenski powinien nalegać właśnie na takie rozwiązanie. Co prawda niemiecko-amerykańskie porozumienie zakłada wiele ekonomicznych i energetycznych inwestycji, ale ich skala nie powinna przyćmić zagrożenia płynącego z Nord Stream 2. Owszem, Ukraina miałaby otrzymać inwestycje w „zieloną infrastrukturę” i wsparcie przy transformacji energetycznej, umożliwiające przejście na energię odnawialną, ale kwoty te nie mogą się równać z rocznym przychodem rzędu 1 mld dolarów, który zostanie utracony.

Zełenski musi zatem mieć na względzie interes swojego kraju. Troska o sytuację Polski też byłaby na miejscu, skoro tak wyraźnie walczy ona wraz z Ukrainą o zatrzymanie niekorzystnego projektu. Poza tym jednak powinien omówić konkretne działania, szkolenia i fundusze, którymi Ukraina będzie mogła wzmocnić swoją obronę i zatrzymać militarną inwazję Rosji.

Spotkanie prezydenta Ukrainy z Joe Bidenem jest zatem świetną okazją do umocnienia wzajemnych relacji, ale też ostatnią szansą na zatrzymanie budowy rosyjsko-niemieckiego rurociągu. Uniezależnienie Europy od rosyjskiego gazu, które można osiągnąć poprzez blokadę Nord Stream 2, byłoby dużą przysługą dla Europy. Jeśli jednak ten ruch się nie powiedzie, straci nie tylko Ukraina, ale również Polska i Europa. A zyska, oczywiście, Rosja.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię