fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

„Le Point” wyjaśnia powody zerwania przez Algierię stosunków dyplomatycznych z Marokiem.

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Minister spraw zagranicznych Algierii Ramtane Lamamra, cytowany przez „Le Point”, powiedział o Maroku, że „zostało udowodnione historycznie, że Królestwo od czasu uzyskania niepodległości nie zaprzestało ani na chwilę swoich nieprzyjaznych, niskich i wrogich działań wobec Algierii”. Przypomniał też o wojnie między oboma krajami w 1963 r. Zginęło wtedy 850 osób. I powiedział, że „pomimo ran, Algieria pracowała nad ustanowieniem normalnych stosunków z Marokiem, zwłaszcza poprzez umowę o braterstwie z 1989 r.”. Nie widać jednak tych starań z drugiej strony. 

Napięcia w stosunkach między oboma państwami są dodatkowo wzmacniane przez burze medialne i wojny trolli między Algierem a Rabatem.

Maroko wspiera terrorystów?

Lamamra stwierdził, że „lista wrogich aktów jest bardzo długa. Zarzucił m.in. władzom Maroka wspieranie regionalnych separatystów. Nawiązał tu do notatki upublicznionej w połowie lipca przez przedstawiciela ONZ w Królestwie na temat »samostanowienia« ludu Kabyle”. Mimo próśb Algierii o ustosunkowanie się Rabatu do tych zarzutów nie uzyskano odpowiedzi, co „dowodzi politycznego poparcia najwyższych władz marokańskich dla tego aktu”.

Co więcej, władze Maroka nie odpowiedziały też na prośbę Algieru o wyjaśnienia i innych kwestii, a król Mohammed VI w swoim przemówieniu z 31 lipca całkowicie pominął temat dyplomatycznych sporów między dwoma krajami.

Lamamra uważa, że „Maroko stało się zapleczem do planowania serii niebezpiecznych agresji przeciwko Algierii, z których najnowszą są fałszywe oskarżenia izraelskiego ministra spraw zagranicznych wobec Algierii, w obecności jego marokańskiego odpowiednika, który w rzeczywistości jest podżegaczem do tych oświadczeń”. Algierski polityk twierdzi, że Królestwo współpracuje z dwiema organizacjami terrorystycznymi, MAK i Rachad. I, że udowodniono ich udział w wywoływaniu ostatnich pożarów w Algierii oraz, w torturowaniu i zamordowaniu młodego Djamela Bensmaila.

Kolejne krytyczne uwagi, jakie padły ze strony MSZ wobec Królestwa, to takie, że „Maroko nie dotrzymało swoich zobowiązań związanych z zorganizowaniem referendum w sprawie samostanowienia ani zobowiązań do utworzenia Unii Maghrebu Arabskiego, co doprowadziło do powolnej śmierci AMU”. „Przywódcy Maroka ponoszą odpowiedzialność za kolejne kryzysy, które zaprowadziły nas w ślepy zaułek” – uważa algierskie ministerstwo.

Pożary i zabójstwa znakiem terrorystów

Zerwanie stosunków dyplomatycznych było wynikiem „nadzwyczajnego” spotkania Wysokiej Rady Bezpieczeństwa zwołanego w związku z „ostatnimi bolesnymi wydarzeniami i nieustannymi wrogimi aktami, których dopuszcza się Maroko i jego sojusznik, podmiot syjonistyczny, wobec Algierii”. W takich spotkaniach uczestniczy zazwyczaj algierskie dowództwo polityczne i bezpieczeństwa. Władze algierskie nie miały wątpliwości, że ogromne pożary, pustoszące w sierpniu północ kraju oraz lincz dokonany na Djamelu Bensmaïnie 11 sierpnia w Kabylii, to sprawka „dwóch ruchów terrorystycznych MAK [Ruch na rzecz Autonomii Kabylii] i Rachad [emigracyjny ruch islamsko-konserwatywny]”. Aresztowano aż 92 podejrzanych o zamordowanie młodego Algierczyka. Stanęli oni już przed sądem oskarżeni m.in. o „zabójstwo”, „unieruchomienie i okaleczenie zwłok”, ale także o „przynależność do grupy terrorystycznej”. Wiele wskazuje na ich powiązania z MAK.

Ruchy Rachad i MAK zostały 18 maja zakwalifikowane przez władze jako „organizacje terrorystyczne”. Są obecnie zdelegalizowane, wcześniej jednak odrzuciły oskarżenia o wykorzystywanie marszy Hiraka do podżegania do przemocy.

Wiele wskazuje też na to, że oba ruchy powiązane są z Marokiem. A z pewnością nie jest przypadkiem, że podczas swojego ostatniego przemówienia władcy Maroka, w dniu 20 sierpnia padły słowa o „metodycznych atakach na Maroko ze strony niektórych krajów”.

Spisek przeciw jedności Algierii

Już 18 lipca Algieria odwołała swojego ambasadora w Rabacie. Algier określił sytuację jako „niezwykle poważną”, po tym, jak przedstawiciel Maroka przy ONZ Omar Hilale, rozpowszechnił notę skierowaną do członków konferencji państw niezaangażowanych. Zaatakował w niej szefa algierskiej dyplomacji Ramtane’a Lamamrę, o którym napisał, że „stojąc na stanowisku gorącego obrońcy prawa do samostanowienia, odmawia tego samego prawa Kabyle, jednemu z najstarszych ludów Afryki, który znajduje się pod najdłuższą obcą okupacją. Samostanowienie nie jest zasadą à la carte. Dlatego też dzielny naród Kabyle zasługuje, bardziej niż ktokolwiek inny, na to, by w pełni korzystać z prawa do samostanowienia”.

Określenie Kabylii jako regionu „okupowanego” i mówienie o „narodzie Kabyle” jest nie do przyjęcia dla Algieru. Według władz algierskich służy to jedynie „kultywowaniu skandalicznego amalgamatu między kwestią dekolonizacji uznaną za taką przez wspólnotę międzynarodową [chodzi o Saharę Zachodnią] a tym, co jest niczym innym jak spiskiem przeciwko jedności narodu algierskiego”.

Szpiegowanie i współpraca z Izraelem

Wyprodukowane w Izraelu oprogramowanie szpiegowskie Pegagus to kolejny punkt zapalny między Marokiem i Algierią. W lipcu okazało się, że Królestwo wykorzystało to oprogramowanie do śledzenia algierskich telefonów – zhakowano aż 60 proc. smartfonów wszystkich algierskich abonentów komórkowych. Interesowano się szczególnie numerami decydentów politycznych i osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju oraz dziennikarzy. Algieria zdecydowanie to potępiła. Zastrzegła sobie nawet „prawo do wdrożenia własnej strategii reagowania”.

Napięcia między krajami zaostrza jeszcze fakt normalizacji stosunków Maroka z Izraelem pod koniec 2020 r. Poprawienie tych stosunków miało być „zapłatą” za uznanie w grudniu 2020 r. przez administrację Trumpa marokańskiej suwerenności nad Saharą Zachodnią. Ten teren pozostaje kwestią numer jeden w stosunkach dwustronnych Algier – Rabat od nieco ponad czterech dekad. Maroko oskarża Algierię o to, że to ona jest de facto „prawdziwą stroną” tego konfliktu. Lamamra zapowiedział natomiast, że Algier „zachowa swe zdecydowane stanowisko w sprawie Sahary Zachodniej”.

Normalizację stosunków sąsiada z Izraelem Algier, cytując byłego premiera Abdelaziza Djerada, nazwał wprost „przybyciem syjonistów do naszych drzwi”.

Unia Afrykańska polem walki

To, co się dzieje między Algierią i Marokiem, wpływa na szerszą sytuację w regionie. Podważa to bowiem projekt Unii Maghrebu Arabskiego. 

Rozgrywka przeniosła się dodatkowo na łono Unii Afrykańskiej (UA), po tym, gdy do jej szeregów dołączyło Maroko w listopadzie 2018 r. Królestwo Maroka nigdy nie było członkiem UA, a jej poprzedniczkę – Organizację Jedności Afrykańskiej – opuściło w 1984 r. po tym, jak przyjęto do niej Saharę Zachodnią – proklamowaną przez Front Polisario. 

Algieria, będąca jednym z mocarstw Unii, próbowała udaremnić członkostwo Maroka w UA, składając wniosek, wraz z dziesięcioma innymi krajami do doradcy prawnego organizacji, jednak bezskutecznie. Miała ku temu powody, gdyż swój ruch Rabat próbuje wykorzystać do skłonienia narodów afrykańskich, aby przyłączyć się do jego projektu, wymierzonego przeciwko Frontowi Polisario. Obecnie Algier prowadzi nową dyplomatyczną batalię, przeciwko uzyskaniu przez Izrael statusu członka obserwatora UA.

„Le Point” cytuje byłego algierskiego dyplomatę, który twierdzi, że „zarówno dyplomacja algierska, jak i Polisario uważają »izraelskiego konia trojańskiego« w ramach UA za kolejny marokański manewr mający na celu skłonienie, coraz większej liczby krajów kontynentu do przyjęcia stanowiska Rabatu w sprawie Sahary Zachodniej”. Uświadamia on też, że „trójstronny układ między Rabatem, Waszyngtonem i Tel Awiwem, dotyczący normalizacji stosunków, opiera się na obronie »marokańskości« Sahary”.

Izrael „się wtrącił”

Izraelczycy rzadko wspominają o Algierii w swoich oficjalnych wystąpieniach. Jednak wypowiedź izraelskiego ministra spraw zagranicznych Yaira Lapida podczas jego wizyty w Maroku w dniach 11-12 sierpnia wywołała reakcję Algieru. Żydowski polityk powiedział bowiem, że wraz ze swoim marokańskim kolegą Nasserem Bouritą wyraża „zaniepokojenie rolą, jaką odgrywa Algieria w regionie, jej zbliżeniem z Iranem i kampanią, którą prowadzi przeciwko przyjęciu Izraela, jako członka obserwatora w Unii Afrykańskiej”.

Warto wiedzieć, że Maroko zerwało stosunki z Iranem w kwietniu 2018 r. Wyjaśniło to „wsparciem militarnym jego sojusznika, ruchu Hezbollah, dla [Frontu] Polisario”.

Wypowiedź Izraelczyka algierskie MZS posumowało krótko: „odzwierciedla głuchą chęć wciągnięcia nowego bliskowschodniego sojusznika [Maroka] w ryzykowną przygodę skierowaną przeciwko Algierii, jej wartościom i pryncypialnym stanowiskom”.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: