Dziś przychodzi nam zrewidować ów pogląd, przynajmniej w odniesieniu do lokalnego kontentu w budowie offshore wind. Wskazanie portu w Gdyni, jako zaplecza planowanych inwestycji, to ruch pozorny. Przynajmniej w świetle realiów rynku i obowiązujących na gruncie polskiego prawa regulacji. Nie mają one w żadnej mierze wiążącego charakteru dla zagranicznych wykonawców.
Udział polskich firm szacowany na 25-30 procent ma na dziś walor prognostyczny i stanowi wykładnik naszych możliwości w tym zakresie. Tyle że od potencjału do realu, czy jak mówi przysłowie – od pomysłu do przemysłu – droga kręta, daleka i żmudna. Jeśli zważyć, że znaczna część potencjału, którym dysponuje polski sektor energetyczny i firmy infrastruktury, logistyki i wsparcia stanowią MŚP, to opieranie wszelkich rachub na spółkach z udziałem Skarbu Państwa jest myśleniem nierealistycznym. Wydaje się to oczywiste, zwłaszcza że występując jako inwestor, owe duże organizacje muszą angażować siły i środki w przygotowanie technicznych, organizacyjnych i finansowych podstaw realizowania inwestycji.
Kwestia zabezpieczenia wartości dodanej dla lokalnego przedsiębiorcy, jego pracowników oraz kooperantów i poddostawców to faktyczna weryfikacja czy udział w inwestycji zbuduje kompetencje, potencjał organizacyjny i finansowy polskich firm, szczególnie prywatnych. Nie idzie przy tym o eliminowanie zagranicznej konkurencji, lecz równe szanse, trwałe relacje z interesariuszami, w tej liczbie z lokalnym samorządem. Wykorzystanie lokalnych zasobów to logistycznie, inwestycyjnie i organizacyjnie optymalny z punktu widzenia kosztów realizacji model prowadzenia inwestycji. Jak dotąd ani prawo zamówień publicznych, ani ustawa offshorowa nie definiują, a tym samym nie zabezpieczają lokalnego łańcucha dostaw – o wykonawstwie nie wspominając.
Jeśli docelowo energia spełniająca kryteria „Zielonego Ładu” ma pokrywać 25 proc. krajowego zapotrzebowania to instalacje, serwis i zaplecze powinny w odpowiedniej proporcji pochodzić z rodzimych zasobów. Technologicznych, logistycznych, infrastrukturalnych i wszelkich innych, bo sterowanie oraz automatyka w obszarze software jest szansą dla krajowych firm, a nawet startupów. Skoro nasi studenci dostają propozycje pracy dla Google czy innych cyfrowych gigantów, a polscy inżynierowie wygrywają konkursy NASA, to chyba budowa morskich farm wiatrowych nie może być wyłączną domeną Duńczyków i Niemców.
Obsługa i serwisowanie instalacji to faktyczna kontrola nad strategiczną, co do zasady dziedziną gospodarki, a kwestia bezpieczeństwa, w każdym znaczeniu tego słowa, nabiera szczególnej wagi i znaczenia. Ani Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii, ani Ministerstwo Klimatu i Środowiska, że o firmach energetycznych nie wspomnę – nie wysłały w tej sprawie wyraźnego sygnału. Natomiast minister Naimski, jako Pełnomocnik Rządu do Spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej, nie wydaje się mieć należytego wsparcia polityków.
Wolny rynek na ogół jest wolny od ograniczeń gwarantujących udział krajowych wykonawców, a ulgi i zachęty stają się udziałem zagranicznych podmiotów z europejskiego obszaru gospodarczego. Co do zabezpieczenia interesów dużych operatorów reprezentujących Skarb Państwa, zapisy wydają się adekwatne, tyle że diabeł tkwi w szczegółach, a katalog spraw, które pozwolą wykonawcy powołać się na siłę wyższą, daje szerokie pole do popisu prawnikom zaprawionym w tego rodzaju bojach. Tak czy inaczej, to zagraniczni wykonawcy korzystają z szerokiego katalogu udogodnień oferowanych przez Państwo.
Uchwała rządu wskazująca Gdynię, jako zaplecze portowe inwestycji w MFW, to dobry sygnał, ale bez mocy prawnej wobec wykonawców, operatorów i developerów. Na rynku decydują warunki i koszty, a Port Gdynia nie pozyskał jeszcze partnerów biznesowych dla dokonania rozbudowy niezbędnej infrastruktury, że o potencjalnych jej użytkownikach nie wspomnę.
Argument, że to niedozwolona w UE pomoc publiczna, o tyle nie ma racji bytu, że w czasie, gdy my zwijaliśmy gospodarkę morską, z której żyło 20 tysięcy przedsiębiorstw na terenie całego kraju, zjednoczone już Niemcy uratowały stocznię w Warnemunde. Jeżeli ustawa o Zarządzaniu kryzysowym z mocy art. 3 pkt 2 zalicza morskie farmy wiatrowe do tzw. infrastruktury krytycznej, to tym samym mają one kluczowy charakter z uwagi na bezpieczeństwo Państwa. Istnieje więc przestrzeń do zapewnienia adekwatnego udziału krajowych podmiotów w budowie, obsłudze, eksploatacji i nadzorowaniu urządzeń, sterowania, przesyłu i zaplecza wszelkich instalacji wchodzących w skład MFW.
Także ustawa z 10 czerwca 2016 r. o działaniach antyterrorystycznych reguluje zagadnienia dotyczące zabezpieczenia infrastruktury krytycznej przed nieuprawnionym dostępem, gdzie jednym z elementów jest kontrolowany wgląd w dokumentację techniczną, schematy sieciowe i stacje sterowania.
Zgodnie z art. 22 ustawy o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej, tylko Państwo udziela zezwoleń w wyłącznej strefie ekonomicznej na wznoszenie wszelkich urządzeń hydrologicznych, tym samym może ono wskazywać podmiotowo uprawnione organizacje i firmy prywatne, zwłaszcza gdy idzie o wykorzystanie prądów, pływów i wiatru dla celów energetycznych. Co więcej, wszystkie wzniesione w tym celu konstrukcje podlegają prawu polskiemu, konsumującemu odpowiednie regulacje Międzynarodowego Prawa Morskiego zawarte w Konwencji o Prawie Morza, której art. 60 expressis verbis stwierdza, iż państwo nadbrzeżne ma w wyłącznej strefie ekonomicznej, wyłączne prawo budowania oraz wydawania pozwoleń i przepisów dotyczących budowy, eksploatacji i wykorzystywania:
a) sztucznych wysp;
b) instalacji i konstrukcji dla celów przewidzianych w artykule 56 (suwerenne prawa w celu badania, eksploatacji i ochrony zasobów naturalnych, zarówno żywych, jak i nieożywionych, wód morskich pokrywających dno, a także dna morskiego i jego podglebia oraz w celu gospodarowania tymi zasobami, jak również w odniesieniu do innych przedsięwzięć w zakresie gospodarczego badania i eksploatacji strefy, takich jak wytwarzanie energii poprzez wykorzystanie wody, prądów i wiatrów) i dla innych celów gospodarczych;
c) instalacji i konstrukcji, które mogą zakłócać wykonywanie przez państwo nadbrzeżne swoich uprawnień w strefie.
Z kolei art. 60 ust. 2 Konwencji o Prawie Morza wprost wskazuje, iż państwo nadbrzeżne posiada wyłączną jurysdykcjęnad takimi sztucznymi wyspami, instalacjami i konstrukcjami, łącznie z jurysdykcją w zakresie wydawania ustaw i innych przepisów prawnych w sprawach celnych, skarbowych, sanitarnych i imigracyjnych, a także w sprawach bezpieczeństwa.
Innymi słowy, nie tyle prawo, ile obowiązek zabezpieczenia local content wynika z ustawodawstwa krajowego potwierdzonego wprost w prawie międzynarodowym, określając wymiar podmiotowy i przedmiotowy wyłącznego władztwa i uprawnień regulacyjnych.
Wypracowanie konkretnych regulacji to zadanie zespołu, który działając jako ciało doradcze i opiniodawcze przy ministrze Piotrze Naimskim, zapewniałby odpowiednie wsparcie eksperckie i profesjonalne, tworzenie prawa gwarantującego interesy Państwa przy zapewnieniu udziału krajowych podmiotów, w tej liczbie polskich MŚP.
Czy oczekujemy zbyt wiele? Jeśli pierwszy prąd z MFW ma popłynąć w 2026 roku, nie mamy czasu do stracenia!