Niemcy wzięli na pokład samolotów 65 tys. puszek piwa i 340 butelek wina. Ratowaniem afgańskich pracownikach niemieckich agencji zajęli się dopiero potem. „Ci, którzy przez wiele lat pracowali dla Niemiec i narażali swoje życie, są dla rządu federalnego najwyraźniej warci mniej niż puszki piwa” – napisał „Bild”.
Po tym, jak niemiecki dziennik ujawnił całą sprawę w artykule zatytułowanym „Wycofanie Niemiec z Afganistanu: Piwo i wino zostały wysłane – lokalni pracownicy nadal zostają”, wylała się fala krytyki na Angelę Merkel i cały rząd. Kiedy inne kraje próbowały masowo ewakuować z lotniska w Kabulu zagrożonych ludzi, Niemcy dali pierwszeństwo napojom alkoholowym.
Niemiecka kanclerz, już po ujawnieniu skandalu, powiedziała podczas zamkniętego posiedzenia swojej partii Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), że Niemcy muszą pilnie ewakuować 10 tys. Afgańczyków, za których są odpowiedzialne. „Jesteśmy świadkami trudnych czasów. Teraz musimy skupić się na misji ratunkowej” – stwierdziła.
Tymczasem Peter Oliver z „Russia Today” twierdził w tym czasie, że niemiecki rząd chce „zobaczyć afgańskich uchodźców zakwaterowanych w krajach sąsiednich, takich jak Iran i Pakistan, zamiast w Niemczech”.
Niemcy oczywiście ewakuowali i ludzi – do 19 sierpnia było to 900 osób. Nie zmienia to faktu, że wcześniej jednak, zanim Afgańczycy znaleźli się na pokładzie, zabrali samolotami około 65 tys. puszek piwa i 340 butelek wina.
Stało się to pod koniec czerwca, gdy niemiecka armia wycofywała już swoje ostatnie oddziały z Afganistanu. Miejscowi pracownicy i ich rodziny nie otrzymali wtedy wiz.
Fakt, że Minister Spraw Zagranicznych Heiko Maas nie nadał priorytetu ewakuacji Afgańczyków pracujących dla niemieckich ministerstw, ostro potępił Christoph Hoffmann z opozycyjnej Wolnej Partii Demokratycznej.
Joe Biden poinformował, że USA uratowały do połowy sierpnia ok. 13 tys. osób w „jednym z największych, najtrudniejszych transportów lotniczych w historii”. Przyznał też, że masowa ewakuacja z Afganistanu „nie jest pozbawiona ryzyka strat”.
Siły USA i Wielkiej Brytanii pomogły też wprowadzić większe środki bezpieczeństwa przy bramach lotniska w Kabulu.
Sytuacja nadal pozostaje trudna. Pod koniec pierwszego tygodnia września wciąż na ewakuację z kraju czekały tysiące Afgańczyków. Szacuje się, że w Afganistanie pozostaje jeszcze co najmniej ćwierć miliona ludzi. Są to najczęściej byli współpracownicy amerykańskich sił zbrojnych, organizacji pozarządowych, rządu USA oraz ich rodziny.