Szacunki są zróżnicowane, wedle wielu Polska gospodarka zatrudnia na stałe, bądź sezonowo dwa miliony Ukraińców, nieznaną liczbę Białorusinów, przybyszów z Zakaukazia, a nawet Bangladeszu i Nepalu.
Co więcej, agencje rekrutujące cudzoziemców przyjmują tygodniowe zamówienia – zwłaszcza na cenionych w budownictwie pracowników z Ukrainy – rzędu 2,5 tysiąca osób. To więcej niż mimo ciągłego napływu kandydatów można zrekrutować. Pomyślna informacja to ta, że nasza gospodarka dynamicznie się rozwija a po pandemicznym spowolnieniu,odrabia straty. Gorzej, jeśli przy tej okazji nie realizujemy naszych zobowiązań względem Rodaków z Rosji, Białorusi, wspomnianej Ukrainy, czy dalekiego Kazachstanu. Polska diaspora w tych krajach czeka na wypełnienie obietnic dotyczących uzyskania Karty Polaka,a w dalszej perspektywie odnowienia relacji z Macierzą, mimo że wielu Polaków ma tam jedynie świadomość polskich korzeni, bo język przodków w warunkach bytowania „na nieludzkiej ziemi”, skutkiem represji i celowej polityki Związku Radzieckiego jest dla nich jedynie mglistym wspomnieniem dzieciństwa, czy pacierzem, którego uczyła Babcia. Nasza Ojczyzna to „Ziemia Obiecana”, gdzie chcieliby stworzyć szansę na nowe, lepsze życie swoich dzieci i wnuków.
Wedle różnych szacunków, tylko w Rosji na 73 tysiące Polaków, 47 tysięcy zachowało język przodków. To miasto wielkości Sieradza. W Kazachstanie polskie pochodzenie deklaruje kolejne 100 tysięcy, a więc miasto wielkości Grudziądza. Szacunki dotyczące liczby Polaków na Ukrainie są bardzo nieprecyzyjne i w zależności od źródeł wynoszą od 144 tysięcy do nawet 900 tysięcy. Wprawdzie tzw. średnie bywają zwodnicze, ale w tym przypadku wydaje się, że bezpiecznie można przyjąć wartość pół miliona, czyli miasto wielkości Poznania lub Gdańska. Nie wszyscy są zainteresowani osiedleniem na stałe, ale prawie każdy mógłby w naszym kraju dobrze zarobić, poprawić kwalifikacje, pogłębić znajomość języka. Pomijam nasz dług wobec tych, którzy tylko dlatego, że są Polakami, doznawali prześladowań, a dziadowie nie szczędzili krwi w obronie Polskości.
Karta Polaka, mająca w zamyśle ułatwić relacje z Macierzą, wszak nie każdy ma możliwość kształcić się w kraju zamieszkania, w praktyce objęła znikomy procent zainteresowanych a na Białorusi i to na długo przed obecnym zaostrzeniem relacji, narażała naszych Rodaków na szykany i nieprzyjemności. Cóż dopiero teraz, gdy 17 września dyktator proklamował „Dniem jedności” a Andżelice Borys i Andrzejowi Poczobutowi stawia się zarzut siania nienawiści?! Przedstawiciele agencji rekrutujących pracowników zgodnie podkreślają, że w IV kwartale nie będą w stanie zaspokoić rosnącego zapotrzebowania na ręce do prac sezonowych, a każdego tygodnia już teraz mogą znaleźć dodatkowo 1000 miejsc pracy, tyleże nie ma ich kim obsadzić. Owe niedobory pracowników z zagranicy będą się pogłębiać, gdyż opinię agencji zatrudnienia potwierdzają dostępne dane ZUS i Urzędu ds. Cudzoziemców.
Aktualnie 513 tys. obcokrajowców posiada ważne zezwolenia na dłuższy pobyt w Polsce. To o 10 tys. więcej niż w sierpniu – za sprawą napływu przybyszy z Ukrainy – 287 tys. Rekordy notuje ZUS, gdzie na koniec czerwca liczba cudzoziemców wzrosła o ponad jedną trzecią w skali roku, do prawie 819 tys. – z czego trzy czwarte stanowią Ukraińcy. Wielu z nich rejestruje się w Polsce, ale pracują „na czarno” u zachodniego sąsiada. Rośnie więc liczba zezwoleń na pracę dla przybyszów z Azji. Tylko w pierwszym półroczu wydano 43 tys. takich decyzji. Warto przypomnieć, że jeszcze we wrześniu ubiegłego roku minister Michał Dworczyk informował o podjęciu przez rząd prac zmierzających do uproszczenia procedury repatriacyjnej dla potomków mieszkańców I oraz II Rzeczypospolitej – „deklarujących związek z Polską”.
Do chwili publikacji materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytanie skierowane w tej kwestii do pana ministra, jak również do pełnomocnika rządu Jana Dziedziczaka za pośrednictwem Centrum Informacyjnego Rządu. Milczy również rzecznik prasowy Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jedynie Biuro Prasowe Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej zareagowało, kierując nas, wszakże do MSWiA – jako gospodarza tematu. Chcemy wierzyć, że owo milczenie nie oznacza bezczynności i stanowi wynik chwilowego zaabsorbowania kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią.