Polacy są konserwatywni w stosunku do oszczędzania pieniędzy?
Ponad bilion złotych jest trzymanych przez Polaków w bankach, a jednocześnie jedna trzecia Polaków nie ma oszczędności. Takimi informacjami rozpoczął debatę prowadzący Agaton Koziński. Wyjaśnienia tego zagadnienia podjął się dr Piotr Szpunar z Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP. Zaznaczył, że poziom oszczędności zgromadzonych przez Polaków jest niski, ale jednocześnie poziom majątku tak niski już nie jest. I to dzieje się nie tylko w miastach, ale także na wsi. Polacy inwestują głównie w nieruchomości, mieszkania czy ziemię. „Dwa cykle badań pokazały, że polskie gospodarstwa nie są zbyt zasobne w porównaniu z innymi krajami, ale jednocześnie mają więcej nieruchomości czy ziemi” – powiedział.
O skłonności Polaków do zakupu nieruchomości mówił też Jarosław Fuks z PEKAO S.A. Jego zdaniem jest wiele możliwości, żeby inwestować, jak choćby obligacje, ale Polacy są konserwatywnym narodem. Zauważył też, że zniknęła opcja trzymania pieniędzy na lokatach, bo tych praktycznie już nie ma. „U nas kluczowe jest, aby posiadać nieruchomość. W Niemczech jest inaczej, tam częściej wynajmują. Sposób zarządzania pieniędzmi jest również determinowany poprzez rynek nieruchomości. Mamy u nas dużo wkładów własnych. Inwestycja w nieruchomość to też sposób oszczędzania” – powiedział.
Z tezą o konserwatyzmie Polaków nie zgodził się Maciej Brzozowski z Alior Banku. Jego zdaniem to bardziej schemat pewnych zachowań. „Nie wiemy, ile pieniędzy jest poza obiegiem finansowym, ile pieniędzy jest w skarpetach” – zauważył. „Jesteśmy przywiązani do prostych wartości, to cecha narodowa. Banki starają się to wykorzystać. Nie byłoby dobrą drogą zmieniać na siłę przyzwyczajeń” – dodał.
Konrad Trzonkowski z kolei zastanawiał się, czy w Polakach więcej skłonności do Johna Maynarda Keynesa, który reprezentował konserwatywną szkołę w ekonomii, czy jednak bliżej do liberalizmu Miltona Friedmana. „W czasie pandemii zgromadziliśmy pokaźne oszczędności. Nawet 105 mld złotych. Możliwości konsumpcji zostały zablokowane” – powiedział. „Teraz stopy procentowe są na poziomie zero, jest duża inflacja, pojawiły się bańki spekulacyjne. Co teraz zrobić? Czy to jest jeszcze oszczędność, czy forma ucieczki od utraty wartości kapitału” – pytał. Ocenił, że jednak wydajemy się bardziej liberałami niż konserwatystami, ale w relacjach inwestycyjnych, jednak bardziej konserwatystami. „Unikamy ryzyka w niestabilnych czasach” – zauważył.
Polacy są leniwi?
Taką tezę postawił prowadzący Agaton Koziński, argumentując, że wcześniej Polacy korzystali głównie z lokat i innych bezpiecznych rozwiązań, jeśli chodzi o inwestowanie. „Polacy przede wszystkim zachowują się racjonalnie. Zarządzają finansami w sposób adekwatny. Realizujemy też aspiracje konsumpcyjne” – ocenił Piotr Szpunar. Jak podkreślił, inwestowanie w nieruchomości sprawia, że nasze środki nie są płynne, a środki w baku tak. Dodał też, że nie zawsze inwestycja w nieruchomości jest bezpieczna, zwłaszcza jeżeli robimy to z myślą o wynajmie.
Jarosław Fuks stwierdził, że wszystkie problemy związane z inwestowaniem wynikają z tego, że nie ma w Polsce edukacji ekonomicznej. Nie ma ani w szkołach średnich, ani w podstawowych. „Polacy nie rozumieją co to inflacja, stopy procentowe, nie wiedzą o alternatywnych sposobach oszczędzania” – powiedział. Podkreślił konieczność wspierania edukacji, żeby już dzieci potrafiły rozpoznać, jak oszczędzać, jak zdobywać pieniądze, z czego finansować swoje potrzeby. „Wiedza jest konieczna przy całym cyklu życia. Trzeba się znać. Nie można wymagać od przeciętnego Kowalskiego specjalistycznej wiedzy, ale musi wiedzieć, że jest alternatywa dla oszczędzania w banku. Powinien wiedzieć, że ma różne możliwości” – stwierdził.
„Nie zgadzam się, że jesteśmy leniwi. Gdyby tak było, to nasza gospodarka byłaby w innym miejscu. Teraz równamy do tych najlepszych. Odeszliśmy od dolaryzacji, czemu się dziwią w innych krajach postsowieckich. Inna sprawa to podłoże historyczne” – powiedział z kolei Maciej Brzozowski. Dodał, że nowe pokolenie nie ma nawyku oszczędzania. Głównie skupione jest na zarabianiu pieniędzy i wydawaniu ich na, chociażby podróże. Posiadanie samochodu też już przestało być celem, coraz większe znaczenie ma carsharing.
A może Polacy nie ufają systemowi?
Brak zaufania do systemu i instytucji to kolejny wątek, jaki pojawił się w debacie. W czasach PRL nie można było ufać systemowi, a w czasie III RP różne afery również podkopały zaufanie do instytucji finansowych. Do takiego postawienia sprawy odniósł się prof. Konrad Trzonkowski. Zgodził się z Fuksem, że nie mamy w szkołach przedmiotu ekonomia, pojawia się on dopiero na studiach, przez co duża część społeczeństwa nie ma szans, żeby z tego skorzystać. „U nas panuje specyficzny model oszczędzania i inwestowania. Nadwyżki konsumujemy na bieżąco. 44 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności, reszta – 56 proc. – ma średnio 3 tys. zł oszczędności. Tylko 6 proc. z tych 56 ma zgromadzonych powyżej 100 tys. zł” – powiedział. Zaznaczył też, że Polacy potrafią budować wartość gospodarstwa domowego, a to jest dobry model do postępu gospodarczego.
Czy środki zgromadzone w bankach wzrosną?
Na koniec padło pytanie, czy zgromadzone obecnie 2 biliony w bankach w ciągu dziesięciu lat się podwoją, czy jednak Polacy będą bardziej skłonni do konsumpcji lub inwestowania.
Zdaniem dr. Szpunara Polacy chcą wciąż nadrabiać zaległości konsumpcyjne, ale to się zmieni wraz ze wzrostem dochodu. Nie mają wciąż skłonności do podejmowania ryzyka i inwestowania swojego czasu, bo to jest wciąż drogie. Jednak nie godził się, że Polacy nie są nieufni w stosunku do systemu bankowego, „bo dolaryzacja zniknęła bez udziału państwa”. „Wielkości nominalne rosną, więc pieniędzy będzie oczywiście więcej. Jednak w Polsce oszczędności są generowana w sektorze przedsiębiorstw, a nie gospodarstw domowych. To jest nasza specyfika” – zaznaczył.
„Zgadzam się, pieniędzy nie będzie mniej. Bogacimy się jako społeczeństwo, akcje kredytowe też kreują pieniądz” – powiedział Jarosław Fuks. Dodał, że część przyrostu dochodu będzie skonsumowana, a część zainwestowana głównie w rynek kapitałowy. Podkreślił specyfikę polskiego systemu inwestowania. „W USA 80 proc. inwestycji jest realizowana przez rynek obligacji, u nas 20 proc.” – powiedział. Jego zdaniem pieniędzy nie będzie mniej, ale nie spowoduje to przyhamowania, jeżeli chodzi o rozwój.
Zdaniem Macieja Brzozowskiego, jeżeli pieniądze zgromadzone w bankach urosną do 2 bln, to zmienią się wzorce. „Nowe pokolenie będzie patrzyć inaczej. Oni więcej konsumują. Jak już będziemy na tyle bogaci, to przestaniemy się bać o najważniejsze potrzeby” – podsumował.
„Polska gospodarka ma potencjał, żeby do 2030 r. urosnąć dwukrotnie” – zauważył Konrad Trzonkowski. Jego zdaniem pieniądz nie powinien być pasywny, powinien cały czas pracować. „Potrzebne jest inwestowanie w nowe technologie albo działy gospodarki, które mają największy potencjał. Więc bardziej inwestowanie niż oszczędzanie” – podkreślił.