Francja musi być gotowa na wojnę „wysokiej intensywności” i działania hybrydowe, uważa generał Thierry Burkhard. Będąc szefem sztabu generalnego od 3 miesięcy, ma swoją „strategiczną wizję”. Na jej realizację potrzebne będą niemałe środki. Wojskowy zapowiada bowiem wzmocnienie sił lądowych i manewry na większą skalę.
Chodzi o to, by Francja przygotowana była nie tylko na najgorsze intensywne działania wojenne, ale też na stałe współzawodnictwo. Wizję nowego szefa sztabu generalnego Komisja Obrony Zgromadzenia Narodowego musi wziąć pod uwagę przy projektowaniu ustawy budżetowej na rok 2022. Już jego poprzednik generał Lecointre ostrzegał przed „zubożeniem” świata i powrotem „wysokiej intensywności”. Teraz Thierry Burkhard zamierza przygotować armię i całe społeczeństwo na zmianę paradygmatu, polegającą na konieczności „wygrania wojny przed wojną”.
Walka bez konfrontacji
Kiedyś typowy był cykl „pokój-kryzys-wojna”. Dziś to już nie funkcjonuje, jak wyjaśnił generał dziennikarzom. Tłumaczył, że „fazy pokoju” zostały zastąpione obecnie „fazami rywalizacji”, po których następują momenty „kontestacji”, charakteryzujące się polityką fait accompli (faktów dokonanych). To „wojna tuż przed wojną” – twierdzi Thierry Burkhard. Dobrym przykładem była aneksja Krymu przez Rosję. Ale protesty czasem przeradzają się w militarną konfrontację, która może również postawić przeciwko sobie największe potęgi.
Jednak najczęściej realizuje się inny scenariusz – wszystko rozgrywa się wcześniej na poziomie „fazy rywalizacji”. Główni konkurenci dążą wtedy do narzucenia swojej woli. Rozgrywa się to na wszystkich możliwych poziomach: militarnym, dyplomatycznym, informacyjnym, kosmicznym, ekonomicznym czy prawnym. Może to ciągnąć się niemal w nieskończoność. Generał w związku z tym uważa, że Francja, jeśli chce uniknąć konfrontacji, musi móc zadziałać odpowiednio w fazie rywalizacji. Zauważa przy tym, że „wola zwycięstwa bez użycia siły pozostaje uzależniona od siły”. Jednak „aby móc prowadzić działania »poniżej progu konfliktu«, lepiej być gotowym na próbę ognia”.
Potrzebne pieniądze i zmiana podejścia do pracowników
By jednak Francja mogła zwyciężać już w fazie rywalizacji, musi poprawić swoją wiarygodność. „Jest to kwestia zdolności wojskowych, szkolenia, sojuszy, ale także działań w sferze percepcji” – podkreśla generał Burkhard. „Wykracza to poza ramy ściśle wojskowe” – dodaje. W związku z tym już w październiku zostanie opublikowana nowa doktryna dotycząca wojny informacyjnej.
By kraj mógł sprostać wyzwaniom, niezbędny będzie konkretny wysiłek finansowy. Jest też inny problem. „Jak możemy zagwarantować, że za dwadzieścia lat młodzi ludzie będą nadal zaciągać się do wojska?” – pyta szef sztabu generalnego. Zwłaszcza że ten problem nie jest odległą wizją, bo „niektóre kraje europejskie, takie jak Szwecja, już doświadczały problemów z rekrutacją”. Żeby móc sobie zapewnić w przyszłości wystarczającą liczbę chętnych do służby wojskowej, musi zmienić się sposób, w jaki armia podchodzi do życia rodzinnego swojego personelu, a przy tym zachować jednak specyfikę warunków wojskowych. Niepokój szefa sztabu wzbudziło również zakwestionowanie przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej czasu pracy żołnierzy. Zgodnie z orzeczeniem TSUE czas pracy wojska miałby być ograniczony i wynagradzany w formie nadgodzin. Z decyzją tą nie zgadza się rząd Francji, uważając, że TSUE zbyt ingeruje w bezpieczeństwo narodowe kraju.
Obecnie typowe są wojny hybrydowe i na takie musi być przygotowana Francja. W tym przypadku ważne jest „spowolnienie lub nawet uniemożliwienie drugiej stronie podjęcia decyzji poprzez stworzenie niepewności” – tłumaczy generał. Zauważa, że „wojna hybrydowa rządzi się swoimi prawami. Ale ograniczenia narzucone przez demokrację nie są takie same jak w przypadku reżimu autorytarnego”.
Zmieniła się też logika geopolityczna. Gdy trwają walki w Mali, nie dotyczą one tylko dżihadystów. „Jesteśmy również skonfrontowani z innym strategicznym konkurentem, Rosją, która przetasowuje karty” – podaje jako przykład Burkhard.