Trybunał Konstytucyjny to stosunkowo delikatny organ. Nie jest dobrze, kiedy jego orzeczenia opierają się jedynie na niewielkiej przewadze głosów albo kiedy głos decydujący ma jego prezes. Zwłaszcza kiedy te orzeczenia mają rozstrzygać spory prowadzone między rządem a opozycją – tym bardziej że w samym Trybunale mogą zachodzić te same podziały ideologiczne, co wśród sejmowych partii i stronnictw. No i to przecież kolejne partie rządzące powołują członków Trybunału, którzy później mają rozstrzygać spory, w które owe partie są zaangażowane. Jak by tego było mało, Trybunał samodzielnie decyduje o tym, którym orzeczeniem zajmie się, w jakim czasie i jakie będzie tempo prowadzonych prac, przez co może zwiększać czy zmniejszać wpływ orzeczeń.
Oczywiście nie możemy od Trybunału wymagać każdorazowej jednomyślności. W końcu społeczeństwo się zmienia, a konstytucję można interpretować na różne sposoby. Ale z drugiej strony orzeczenia powinny być wydawane z wyraźną większością, bo jeśli tak się nie dzieje, jeśli w Trybunale widoczne są ideologiczne podziały odpowiadające podziałom partyjnym, to staje się on raczej trzecią izbą ustawodawczą, a nie prawdziwym Trybunałem.
W niektórych systemach politycznych Trybunał jest ostatnią instancją, w innych istnieje instytucja Kongresu, która może jeszcze zmieniać orzeczenia w czymś, co możemy określić czwartym czytaniem. W tych systemach, w których Trybunał ma ostatnie słowo, jego funkcjonowanie jako trzecia izba ustawodawcza jest częstsze. Działanie Trybunału zależne jest też w dużej mierze od kształtu konstytucji oraz procedur obowiązujących w danym państwie.
W Zjednoczonym Królestwie nie ma pisanej konstytucji, we Francji reformy konstytucyjne przeprowadza się często, a ich procedura jest prosta, więc Trybunał nie ma tak dużej władzy. W Hiszpanii odwrotnie: Trybunał decyduje dość swobodnie z uwagi na sztywność procedur reform konstytucyjnych. Chodzi o to, że Trybunał może wydać orzeczenie zwykłą większością głosów, Kongres może w takiej sytuacji zmienić (zreformować) zapis konstytucyjny, ale do tego potrzeba dużej większości głosów – trzech piątych albo dwóch trzecich, w niektórych okolicznościach konieczne jest także przeprowadzenie referendum itp. Im sztywniejsza konstytucja, im trudniej jest ją zmienić, tym więcej władzy ma Trybunał Konstytucyjny. A to zawsze ryzyko. Dobrym rozwiązaniem byłoby narzucenie TK tej samej większości, która potrzebna jest do reform konstytucji – gdyby Trybunał orzekał większością dwóch trzecich głosów, jego praca byłaby o wiele mniej kontrowersyjna.