fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

16.2 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Rewolucja w nauczaniu, czyli edukacja oparta na kompetencjach

Amerykańskie szkoły zmieniają system nauczania. Koncentrują się na umiejętnościach, a nie na ocenach – informuje „The Wall Street Journal”

Warto przeczytać

W Stanach Zjednoczonych system nauczania może być zmieniany regionalnie, przez poszczególne jednostki administracyjne zwane dystryktami. Cztery lata temu przedstawiciele Northern Cass School District 97 w Północnej Dakocie postanowili nie tyle zmienić system nauczania w ich okręgu, ile zupełnie go zrewolucjonizować.

„Na papierze dystrykt miał dobre wyniki, wysoką średnią ocen i konsekwentnie wysokim wskaźnikiem ukończenia szkoły. Ale okazało się, że w tym wiejskim okręgu, do którego uczęszcza około 660 uczniów z sześciu miast, uczniowie po ukończeniu szkoły nie byli pewni, co dalej robić ze swoim życiem. Brakowało im umiejętności, które pozwoliłyby im zaistnieć w świecie” – mówi kurator Cory Steiner.

Dyskusje nad potrzebami uczniów trwały miesiącami, ale w końcu zdecydowano się na przejście na edukację skoncentrowaną na kompetencjach, rodzaj spersonalizowanego nauczania, w którym nie liczy się tak bardzo czasu spędzonego w klasie, a raczej opanowanie konkretnych umiejętności. W praktyce oznacza to, że w Northern Cass nie liczy się już średniej ocen, a za dwa lata same oceny – te w tradycyjnej, znanej z innych szkół formie – przestaną tam funkcjonować. Zastąpi je czteropunktowa skala oceniania każdej umiejętności. I tak na przykład w siódmej klasie na języku angielskim oceniana może być zdolność skutecznej komunikacji. Jeśli uczniowie będą umieli zadawać pytania i przyjąć odmienny punkt widzenia, mogą liczyć na trójkę. Podtrzymywanie rozmowy i niedopuszczanie do jej zamarcia to już szansa na czwórkę.

„Chodziło nam o to, że w funkcjonującym systemie nie da się przygotować dzieci do prawdziwego życia, bo sam system nie został do tego zaprojektowany. Stworzono go do sortowania dzieci i tworzenia rankingów” – mówi dr Steiner.

Wydaje się, że w Stanach więcej okręgów przymierza się do przejścia – przynajmniej na próbę – na edukację opartą na kompetencjach. W jej ramach proces uczenia się jest bardziej elastyczny, a do tego może być prowadzony w dowolnym miejscu.

W tradycyjnej edukacji uczniowie zebrani w klasach uczą się tego samego materiału w tym samym tempie. Oczywiście niektórzy z nich uczą się szybciej, inni wolniej. Ci pierwsi mogą się znudzić zbyt wolno przekazywaną wiedzą, ci drudzy zaś – zostać w tyle z materiałem, którego nie zrozumieją czy nie opanują. Jeśli jednak uda im się osiągnąć minimum, przechodzą do następnej klasy. Zdolni uczniowie często popadają we frustracje i tracą zainteresowanie szkołą, która nie stawia przed nimi większych wyzwań. Mniej zdolni – są źle przygotowani, a ich braki bardziej widoczne z każdą kolejną klasą. Ani pierwszy, ani drugi rezultat nie pomaga w odniesieniu sukcesu w przyszłości.

Tymczasem w edukacji zorientowanej na kompetencje uczniowie mogą zdobywać umiejętności w swoim tempie i przejść do kolejnej jednostki, kiedy będą gotowi. Czasem utrzymuje się tradycyjny podział na klasy, czasem grupuje uczniów według przedziałów wiekowych. Najważniejsze jednak, że uczniowie nie mają wyznaczonego planu lekcji, w którym konkretny przedmiot zajmuje określoną ilość czasu. Mogą za to przechodzić z jednego przedmiotu na drugi, jeśli potrzebują nad nim bardziej popracować. Poza tym w liceum część dni poświęca się na praktyki. Doktor Steiner chce w przyszłości podzielić cały rok na niewielkie kursy trwające sześć tygodniu, łącząc zainteresowania uczniów ze standardowymi przedmiotami, na przykład science fiction i angielski lub futbol i matematyka.

Nauczanie po pandemii

Aby takie nauczanie było możliwe, trzeba odrzucić konwencje, które obowiązywały przez ostatnie sto lat. Istniejący system oceniania, przyznawanie stopni i punktów ograniczają rozwój edukacji opartej na kompetencjach. Ale po tym, jak pandemia koronawirusa wymusiła zmiany w nauczaniu, a te ujawniły nierówności generowane przez obecny system – przez co wiele dzieci będących w złej sytuacji społeczno-ekonomicznej miało problemy z organizacją zdalnego nauczania i wykonywaniem zadań – więcej okręgów może chcieć eksperymentować. Zresztą samo zdalne nauczanie pokazało, że samodzielne uczenie się poza klasą jest możliwe.

W ostatnim roku sześć amerykańskich stanów wprowadziło przepisy – lub rozważa ich wprowadzenie – które zwiększyłyby elastyczność okręgów we wprowadzanych modelach nauczania, co w praktyce umożliwia między innymi przejście na edukację opartą na kompetencjach. Zarówno stanowym decydentom, jak i szkołom chcącym przejść na spersonalizowany model uczenia się pomaga organizacja KnowledgeWorks z siedzibą w Ohio.

I tak na przykład w Karolinie Południowej w kwietniu uchwalona została nowa ustawa, która rozszerzyła wcześniejsze definicje „dnia instruktażowego” oraz „godzin instruktażowych” tak, aby włączyć do nich „wirtualne, samodzielne i doświadczalne uczenie się”. Ułatwi ona naukę online i zdobycie punktów poprzez praktyki. Mniej więcej w tym samym czasie gubernator Henry McMaster podpisał ustawę znoszącą część wymagań wcześniej nakładanych na szkoły – wśród nich minimalnego czasu, jaki uczeń musi przesiedzieć w szkole.

„W czasach COVID-19 stało się jasne, że dzieci będą opanowywały materiał w nieco różnym tempie, nie będzie się to działo równomiernie. To normalny, naturalny proces rozwoju, a my kładziemy niepotrzebnie duży nacisk na czas” – powiedziała Stephanie DiStasio, dyrektorka Biura Personalizacji i Nauczania Opartego na Kompetencjach w Departamencie Edukacji Karoliny Południowej.

W Northern Cass nauczyciele nie spędzają tak dużo czasu, prowadząc wykład przed całą klasą, za to bardziej skupiają się na odpowiadaniu na pytania uczniów pracujących indywidualnie lub w niewielkich grupach.

Brittany Breiland, nauczycielka języka angielskiego z jednej ze szkół, w której wprowadzono takie zmiany, martwiła się, że w praktyce 20 dzieci w jej klasie będzie pracowało nad 20 różnymi zagadnieniami w tym samym czasie. Ale w praktyce okazało się, że większość wykazuje mniej więcej to samo tempo, a tylko kilku uczniów realizuje poszczególne zadania nieco szybciej. „Nowy system zarządzania nauką wprowadzony w naszym okręgu ułatwia śledzenie postępów każdego ucznia” – mówi Breiland.

Uczniowie mogą pracować, siedząc, a nawet leżąc na kanapie, mogą zestawiać ze sobą biurka albo ustawiać je pod ścianą. Pani Breiland chodzi po sali, podchodzi do uczniów, aby omówić z nimi zadanie lub odpowiedzieć na ich pytania. „Zawsze chciałam rozmawiać z dziećmi na temat ich nauki, ale nigdy nie było ku temu okazji. Teraz wreszcie mamy na to czas” – mówi.

Przesiedziane godziny i przeliczane oceny

Wydaje się, że w centrum współczesnej edukacji leży idea, że ilość czasu, jaką uczeń spędza w szkole, przekłada się na jego wykształcenie. Ta ilość przesiedzianych godzin wpływa zarówno na promocję ucznia do kolejnej klasy (jako wymagana frekwencja), jak i na finansowanie szkoły. Z tego powodu zamiana tradycyjnego czasu siedzenia w szkole na punkty oparte na kompetencjach jest dużym wyzwaniem, na które wskazuje Thomas Gaffey, starszy wiceprezes ds. technologii i innowacji w Building 21, filadelfijskiej organizacji non-profit, która pomaga okręgom uruchamiać i prowadzić spersonalizowane modele nauczania.

Inną przeszkodą edukacji opartej na kompetencjach jest wyeliminowanie średniej ocen. Zastępują je karty raportów, ale niektórzy uczniowie i rodzice nie czują się z nimi komfortowo. Martwią się, że taki nietradycyjny system oceniania zmniejszy szanse dzieci na dostanie się do college’u albo na otrzymanie stypendium, jeśli sposób przeliczania okaże się niekorzystny.

Doktor Steiner i jej dyrektor ds. spersonalizowanego nauczania odwiedzili więc osoby odpowiedzialne za przyjmowanie nowych studentów w Minnesocie i Północnej Dakocie, aby wyjaśnić stosowany przez nich sposób oceniania i zapytać o jego respektowanie przy rekrutacji na dane uczelnie. „Wszystkie uczelnie powiedziały, że inny sposób oceniania nie będzie problemem” – potwierdziła doktor Steiner.

Nowy system bywa wyzwaniem także dla uczniów

Uczniowie z Northern Cass nie od początku rozumieli, jak działa nowy system oceniania.

„Kiedy przestawiliśmy się na skalę od jeden do cztery, zastanawialiśmy się, czy trójka to dawne A? Nie rozumieliśmy tego” – mówi Kyle Froehlich, jeden z uczniów, który przeniósł się do Northern Cass w siódmej klasie. 17-latek twierdzi, że przyzwyczajenie się do nowego systemu oceniania zajęło mu dwa lata, ale uważa go za lepiej odzwierciedlający to, czego się nauczył.

W Stanach Zjednoczonych do oceny uczniów stosuje się powszechnie oceny literowe, gdzie A jest najwyższą, a F najniższą notą. Jednak ten system może sprzyjać tuszowaniu braków w nauce. Kyle Froehlich w swojej starej szkole mógł zaliczać klasówki na A, nawet jeśli nie rozumiał części materiału, a był zbyt nieśmiały, żeby zapytać o to nauczyciela. W systemie nauczania spersonalizowanego trudniej coś takiego ukryć. Jeśli na przykład uczeń dobrze pisze, ale nie potrafi interpretować tekstów literackich, za tę drugą umiejętność może dostać niższą notę, np. 2,5. Na ocenę uczniów wpływają testy, projekty, prezentacje i praktyki.

„W tradycyjnym systemie oceniania uwzględnia się także pewne zachowania, które z samą nauką nie mają nic wspólnego. Nauczyciele obniżają oceny na przykład za spóźnienia” – argumentuje Chris Sturgis, współzałożyciel CompetencyWorks, portalu internetowego poświęconego edukacji opartej na kompetencjach, będącego częścią Aurora Institute.

Doktor Steiner wskazuje, że kolejnym krokiem, jaki Northern Cass chce zrealizować w ciągu następnych dwóch lat, jest wyeliminowanie poziomów klas. To nie znaczy, że drugoklasiści i szóstoklasiści będą się razem uczyć. Większość ekspertów jest zgodna, że dzieciom służy przebywanie z rówieśnikami, bo najlepiej wzmacnia ich społeczny rozwój. Ale nie znaczy to, że muszą być z tego samego rocznika. Na przykład w okręgu Westminster School District w Kolorado w większości szkół wycofano podział na klasy i zastąpiono go grupami wielowiekowymi. Zebrano uczniów, którzy tradycyjnie byliby w klasach od 1 do 3 i podzielono na mniejsze, ale wielowiekowe grupy, kierując się osiągniętym poziomem wiedzy i zdolności.

Dzięki temu możliwa jest ciągłość nauczania. Oczywiście przerywa się ją na czas wakacji, ale gdy uczniowie jesienią wracają do szkoły, mogą podjąć naukę dokładnie w tym miejscu, w którym zakończyli ja przed wakacjami.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »