fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

3.4 C
Warszawa
czwartek, 18 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

„Szacunek do Polaków jest szacunkiem dla idei europejskiej”

Europa jeszcze nie dojrzała do federacji – uważa „Le Figaro”

Warto przeczytać

Jeśli wziąć pod uwagę liczbę nowych książek, które zawierają omówienia i diagnozy współczesnej Europy, trudno zgodzić się z twierdzeniem, że jest już ona martwa. Możemy zauważyć, że znajduje się pośrodku – w połowie drogi między suwerennością a federacją, co tylko podsyca chęć zrozumienia tej wewnętrznej europejskiej sprzeczności. Dowodem żywotności politycznej refleksji nad przyszłością Europy jest także nowa książka Céline Spector.

Konceptualny europeizm prezentowany przez Emmanuela Macrona może brzmieć dla nas pusto, ale alternatywny mściwy antyeuropeizm Viktora Orbána i jemu podobnych polityków, jest równie pusty. Céline Spector pomija to pierwsze zjawisko, ale uważnie tropi drugie z nich. Wykładowczyni filozofii politycznej w Sorbonie przyznaje ochoczo, że jej ulubionym autorem jest Monteskiusz. „W Stanach Zjednoczonych został przedstawiony jako wyrocznia przez pierwszych twórców amerykańskiej konstytucji” – twierdzi. We Francji nie cieszy się taką popularnością, przyćmiony przez Rousseau. Czemu? Bo francuskiego mistrza liberalizmu interesowała w pierwszej kolejności równowaga sił, tak samo, jak amerykańskich federalistów. Tymczasem Francja po rewolucji chciała budować Republikę opartą na woli ogółu. Jednak w kraju tym lud, będący faktycznym suwerenem, zbyt często i spontanicznie bywa mylony z uosobieniem tego ludu: cesarzem, królem czy demokratycznie wybranym prezydentem.

To sprawia, że debata o narodzie europejskim czy też jego braku jest ze swego charakteru bardzo francuska. Do pewnego stopnia wyjaśnia to także ten na wpół angielski, na wpół grecki tytuł książki Spector – „No Demos?”. „Wahałam się, ale postanowiłam go zostawić w tej formie, ponieważ odpowiada on bardzo powszechnemu określeniu wśród politologów piszących o Europie: oznacza tezę, według której nie ma i nie może być narodu europejskiego” – opowiada autorka. Céline Spector wierzy jednak w „Yes Demos!”, argumentując to przekonanie na cztery sposoby.

Po pierwsze, należy zauważyć, że narody nie biorą się znikąd. Wyłaniają się przez wieki. Tak samo jest ze zjednoczoną Europą, przed którą jeszcze długa historia. Po drugie – odnosząc się do Montesquieu – tłumaczy, że suwerenność to nie ciągła konsultacja ze zgromadzonym ludem. Obsesja na punkcie transparencji i pozyskiwania zasobów sprzeczna jest nawet z russoizmem. Przez to niemożliwe jest już istnienie instytucji reprezentatywnych. Rousseau to rozumiał, bo sam czytał Montesquieu. Legitymizacja znajduje odzwierciedlenie w wielu instytucjach – to nie pozostawia dziś wątpliwości. Liberalizm pokazał nam, że suwerenność powinna być podzielona między różne instytucje, tak jest lepiej. Wśród tych instytucji znajdują się sądy mające też arbitrażowo najwyższą władzę. Filozofia polityczna rozważa problem ich prawomocności, zresztą nigdy nie rozwiązała go do końca, bo mamy do czynienia z instytucją decydującą, której członkowie jednak nie są wybierani. To temat na osobną książkę.

Oznacza to wszakże, że europejskie instytucje mają swoją legitymację i została ona potwierdzona przez rządy i parlamenty państw członkowskich, a także przez europejskie większości parlamentarne, które wybierane są bezpośrednio w Strasburgu od 1979 r. Proeuropejczykom zdarzały się, wszakże pewne zuchwałości. Na przykład w 1963 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości ogłosił siebie ostatnią instancją w hierarchii norm. Było to de facto ogromne zagarnięcie władzy, a jednak żadne rządy do dziś go nie potępiły. Jednak były to czasy, gdy rok wcześniej generał de Gaulle wymusił na francuskich władzach publicznych referendum na temat wyboru prezydenta republiki w wyborach powszechnych bez zgody parlamentu. To tak samo było wielkim ograniczeniem.

Oczywiście sporom o europejską demokrację nie ma końca. Nicolas Sarkozy zapowiedział w 2007 r., że chce poprawić traktat konstytucyjny, który dwa lata wcześniej został odrzucony w referendum. Dzięki temu został wybrany i faktycznie poprawił traktat (wykreślając z niego między innymi słowo „konstytucja”). Cóż, opinie i głosy często się zmieniają. Pokazała to Wielka Brytania ze swoim Brexitem. Spector uważa więc, że musimy „przestać grzmieć, w imię suwerenności narodu, czyniąc z Brukseli kozła ofiarnego dla zwykłych patologii demokracji”.

Trzeci argument Céline Spector przybiera kształt twierdzenia, że naród może być też produktem umożliwiających jego zaistnienie instytucji. Chodzi tu głównie o przypadek Stanów Zjednoczonych Ameryki, choć ich sytuacja różni się od europejskiej.

Ostatni z argumentów autorki uwzględnia aktualne okoliczności historyczne, wobec których nie można już odkładać „coraz bliższej unii” Europejczyków na później. Co to za okoliczności? Kryzys ekologiczny, kryzys energetyczny, wyzwania związane ze zdrowiem, narastające migracje, a także coraz większa siła Chin i utrata zainteresowania Europą przez USA.

Czy oznacza to, że jesteśmy już blisko federalizmu? W tej chwili Europa wciąż pozostaje federacją państw narodowych, ale ta podwójna suwerenność stwarza coraz więcej konfliktów i napięć, choć nadal działa. Możemy się spodziewać utrzymania tego niedokończonego kompromisu. Przez to nie ma kwalifikowanej większości przy głosowaniach nad decyzjami fiskalnymi i suwerennymi. Słaby jest też budżet europejski – obecnie to mniej niż 1 proc. PKB krajów członkowskich. Zwiększenie go nie wymagałoby przecież nowych traktatów. „Brakuje europejskich dóbr publicznych, które sprawiłyby, że projekt europejski stałby się pożądany” – ocenia Spector.

Europejska opinia publiczna – jak wskazują sondaże – nadal preferuje euro jako walutę. Uruchomienie głównej europejskiej pożyczki na walkę z kryzysem pandemicznym też pokazuje, że Unia potrafi działać skutecznie. Ale wśród tych pozytywów widać, że słabe są polityki strukturalne. Zaakceptowanie budżetu na poziomie 3 proc. PKB strefy euro może przerazić skrajnych liberałów. Wspólne dobra mogą jednak posłużyć stworzeniu policji granicznej albo zasilić sektory sieciowe – politykę energetyczną i cyfrową, budżet badawczy, edukację, infrastrukturę transportową itp. Wyborcy w poszczególnych krajach członkowskich nadal jednak muszą we własnym tempie angażować się w sprawy, które ich dotyczą bezpośrednio. Kiedy Polacy wybrali integrację europejską, nie opowiadali się za prawem mniejszości do narzucania swojej woli większości. Szacunek do Polaków jest szacunkiem dla idei europejskiej.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »