fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

5.3 C
Warszawa
czwartek, 18 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Polityka gospodarcza zagrożenia i wyzwania – transkrypcja debaty

Rola polityki gospodarczej państwa w odniesieniu do tworzenia warunków rozwoju przedsiębiorstw jako instrument stymulacji ekonomicznej w rzeczywistości covidowej i postcovidowej.

Warto przeczytać

Dr Janusz Grobicki zaprosił pod auspicjami Portalu katolickiego Opoka oraz portalu Nowy Świat 24 do debaty poświęconej tytułowemu zagadnieniu: Prezydenta Centrum im. Adama Smitha Andrzeja Sadowskiego, dr. hab. Emila Ślązaka, profesora Szkoły Głównej Handlowej i dr. Dariusza Winka, Dyrektora Zarządzającego Pionem Finansów i Strategii Banku Pocztowego.

Dr Janusz Grobicki: Tematem naszej debaty jest rola polityki gospodarczej państwa w odniesieniu do tworzenia warunków rozwoju przedsiębiorstw jako instrument stymulacji ekonomicznej w rzeczywistości covidowej i postcovidowej. Istotna jest w nim ta „rzeczywistość”, ponieważ polityka gospodarcza może być pewnym instrumentem stymulacji, ale to ta „rzeczywistość” opisuje nam otoczenie przedsiębiorstw, które mają być stymulowane.

            Pozwoliłem sobie subiektywnie tę rzeczywistość opisać, żebyśmy mogli nasze rozważania umieścić w pewnym kontekście. Nie jest to jakaś głęboka analiza, ale główne fakty dotyczące otoczenia, w jakim funkcjonują przedsiębiorstwa, o których rozwoju mamy mówić. Przede wszystkim jest to sytuacja gospodarcza w kraju i jego otoczeniu.

            Jeżeli chodzi o Polskę, to ta rzeczywistość covidowa i wkrótce postcovidowa charakteryzuje się tym, że mamy ograniczony popyt, jeżeli chodzi o sprzedaż detaliczną, mając jednocześnie bardzo rozgrzaną gospodarkę i szybko pędzące przedsiębiorstwa ze względu na popyt tych przedsiębiorstw na import, który z kolei związany jest jeszcze z wcześniejszymi zamówieniami. W sytuacji spowolnienia gospodarki niemieckiej skutkuje to znaczącą nierównowagą w handlu zagranicznym. Polska notuje ujemne saldo handlu towarami. W ciągu trzech miesięcy, do października saldo wyniosło -2,2 mld EUR, podczas gdy w analogicznym okresie zeszłego roku nadwyżka eksportu nad importem wyniosła aż 4,4 mld EUR. Mamy więc pogorszenie o 6,6 mld EUR. Będzie to z pewnością determinowało funkcjonowanie naszych przedsiębiorstw. Popyt dotyczący naszych przedsiębiorstw jest grubo powyżej ich możliwości wytwórczych, z drugiej strony sprzedaż detaliczna spada głównie z powodu inflacji. Przedsiębiorstwa próbują również zaciągać rekordowe kredyty i ta akcja kredytowa skierowana do przedsiębiorstw jest także pewnym zagrożeniem w obliczu szoku stóp procentowych, które po okresie deflacji zdecydowanie nam wzrastają.

            Właśnie dzisiaj uchwalany jest budżet na przyszły rok, który zakłada 3,3 proc. inflacji i wzrost gospodarczy na poziomie 4,6 proc. To bardzo optymistyczne założenia, natomiast jeżeli ta inflacja będzie wyższa, dużo wyższa, to polska gospodarka może wpaść w stagflację. Do tego jeszcze mamy wzrost cen energii: system ETS, który został zainicjowany w 2005 roku, zaczyna w tej chwili dawać o sobie znać. Polska energetyka nadal w 70 proc. oparta jest na węglu, a w związku z tym mamy bardzo proste przełożenie na ceny energii elektrycznej i te ceny zaczynają nam niepokojąco rosnąć, co jest też czynnikiem inflacjogennym. Z drugiej strony ceny gazu – rok do roku hurtowe ceny gazu wzrosły o 400 proc. Z perspektywą dalszego wzrostu tych cen wejdziemy również w nowy rok. Na razie zapowiadane podwyżki mają sięgać kilkudziesięciu procent, natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę 400-procentowy wzrost rok do roku cen gazu, wówczas możemy uznać to tylko za pierwszą falę podwyżek.

W takiej sytuacji wkraczamy w rzeczywistość covidową i myślimy o rzeczywistości postcovidowej, dokładając do tego w pewnym sensie „Polski Ład”, który również wprowadzi nowe zasady gry dla przedsiębiorstw już od nowego roku. I w tym stanie wchodzimy w rozważania o tym, w jaki sposób polityka gospodarcza powinna stymulować, być instrumentem rozwoju przedsiębiorstw. Nasuwa się więc pierwsze pytanie: czy mamy do czynienia w tej chwili bardziej z polityką, która będzie nastawiona na stymulację rozwoju polskich przedsiębiorstw, czy w związku z tym, że inflacja wymusi schładzanie gospodarki i obniżanie PKB, będziemy musieli raczej mówić o polityce przeprowadzenia polskich przedsiębiorstw przez nadchodzący kryzys?

Andrzej Sadowski: Chciałbym rozdzielić stan rzeczywisty od tego, co powinno być. Bo stan rzeczywisty jest od dekad przedmiotem analiz Centrum im. Adama Smitha oraz wielu innych instytucji, w tym instytucji rządowych, i on jest jednoznaczny.

            Ład instytucjonalno-prawny jest coraz gorszy, jeżeli chodzi o kwestie funkcjonowania przedsiębiorstw w Polsce. Dochodzi w pewnym momencie do tego, że według badań firmy Grant Thornton zmiana przepisów podatkowych oraz ich interpretacji w ciągu roku miała w Polsce miejsce co 2 dni, a pan profesor [Witold] Modzelewski doliczył się do tej pory 1,5 miliona stron przepisów i interpretacji samego tylko podatku VAT. Ta sama deklaracja podatku VAT w Polsce liczyła około 70 pozycji, a w Wielkiej Brytanii nie przekraczała 10, także to wszystko działo się w ramach Unii Europejskiej, która w ograniczonym tylko stopniu jest odpowiedzialna za poziom regulacji.

            Dyrektor generalny OECD dwukrotnie przedstawiając w kancelarii prezydenta raport dotyczący Polski – w czym miałem przyjemność brać udział – podkreślał, że gdyby polski rząd przyjął najniższy dopuszczalny w Unii Europejskiej poziom regulacji, to z samego tego tytułu, bez jakichkolwiek pieniędzy krajowych czy unijnych, mielibyśmy o kilka punktów procentowych wyższy wzrost gospodarczy – tylko z tytułu obniżonych regulacji!

            Wiele lat temu echem odbiła się analiza ekonomistów Szkoły Głównej Handlowej, którzy wyliczyli, że polska gospodarka traciła wówczas rocznie ok. 70 miliardów złotych z tytułu szkodliwych przepisów. To się nie zmieniło, a jedynie znalazło usankcjonowanie w dokumencie, jakim jest „Polski Ład”, bo tam wyłącznie międzynarodowym korporacjom zagwarantowano niskie podatki na okres 5 lat i niezmienność dla nich prawa, tego zaszczytu nie dostąpiły zaś polskie firmy.

            Do tej pory porządna polityka gospodarcza nie była w Polsce prowadzona. Ostatni raz ze świadomą polityką gospodarczą mieliśmy do czynienia w latach 70., kiedy zdiagnozowano, że do rozwoju Polski potrzebne są moce energetyczne, stąd na terenie kraju pojawiły się te duże bloki pozwalające wytwarzać energię, których do tej pory używamy, i pojawiła się Huta Katowice, która wcale nie była darem Związku Radzieckiego dla Polski, tylko była właśnie próbą posiadania własnego źródła stali na potrzeby narodowego przemysłu. A koncesją na rzecz Związku Radzieckiego były te szerokie tory, które prowadziły przez granicę do Związku Radzieckiego. Była to ostatnia świadoma próba kształtowania polityki gospodarczej i modernizacji rozwoju kraju, oczywiście w ramach tamtego złego systemu. Mimo to mamy przynajmniej w spadku energię, która do tej pory jest wytwarzana. W ostatnim trzydziestoleciu, pomimo świadomości potrzeb energetycznych nie uczyniono w tej sprawie dostatecznie wiele. W efekcie ­ polska rodzina zużywa przeciętnie 20 proc. energii, w stosunku do rodzin amerykańskich. Nasza gospodarka nie wykorzystuje szansy stania się produkcyjnym zapleczem gospodarki europejskiej, co zwłaszcza w czasie pandemii, było osiągalne w obliczu przerwania tradycyjnych łańcuchów dostaw.

            Ogólnie rzecz biorąc, rozwój, który zapewniają nam polscy przedsiębiorcy, zwykle zaskakuje polityków, którzy nie spodziewali się do tej pory, że Polska mogła stać się – co wyszło w czasach pandemii – zapleczem przemysłowym dla innych gospodarek Unii Europejskiej. Może nie produkujemy tych słynnych przemysłowych „chipów”, bez których stoją linie produkujące samochody, ale produkujemy wiele innych elementów na tyle zaawansowanych, że bez nich inne gospodarki Unii Europejskiej by nie funkcjonowały. Jednak to, co wydarzyło się realnie w gospodarce, odbyło się obok działań rządu albo nawet wbrew politykom, które były w Polsce uprawiane – stanowiących wypadkową wielu czynników, których analiza jest tematem na osobną dyskusję.

            Także, jeżeli chcemy mówić o świadomym kształtowaniu polityki gospodarczej, to należy odwołać się do części analitycznej, którą polski rząd złożył w ramach Krajowego Planu Odbudowy – mamy tam wszystkie klęski, jakie były poniesione przy projektach rządowych w ostatnich latach. I jeżeli z tej analizy nie wyciągniemy wniosków, to niestety nie będzie świadomej polityki przemysłowej czy gospodarczej, która by pozwoliła wykorzystać wszystkie możliwe atuty. A przecież w ramach Unii Europejskiej mamy pewne przewagi konkurencyjne, które niestety są albo niwelowane, albo duszone wewnętrznymi regulacjami.

Dr Janusz Grobicki: Z tego, co pan Andrzej Sadowski mówi, wynika, że polscy przedsiębiorcy najlepiej rozwijają się bez polityki gospodarczej, bo jeżeli jej ostatnim okresem była „dekada Gierka”, być może jest tak, że próby jej realizacji mogą pociągać za sobą jakieś problemy – choćby w sferze wolności gospodarczej i swobody podejmowania decyzji gospodarczych przez przedsiębiorców, ponieważ te wszystkie hasła, które były przed laty, towarzyszyły tak zwanym ułatwieniom dla przedsiębiorców, często obracały się przeciwko nim i de facto były utrudnieniami. Czy istnieje obawa, że dzisiejsze próby prowadzenia konsekwentnej polityki gospodarczej mogą przynieść podobny skutek jak te słynne „zielone światła” i „ułatwienia” dla przedsiębiorców, które de facto tymi ułatwieniami nie były?

Dr hab. Emil Ślązak: Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę, że rozmawiamy w kontekście covidu, czyli kwestii, która wygenerowała niesamowity wzrost znaczenia roli państwa nie tylko w ujęciu polityki fiskalnej, makroekonomicznej, ale też w zakresie banków centralnych. My w Polsce właściwie jesteśmy w okresie pierwszego mocnego zwiększenia roli państwa, bo przypominam szanownym rozmówcom, że takie zwiększenie roli państwa miało też miejsce [na świecie] przy poprzednim kryzysie finansowym zapoczątkowanym w 2008 roku, który Polskę szczęśliwie ominął ze względu na zdrowy i stabilny system bankowy.

            Sam nie postrzegam wskaźników ekonomicznych i polityki gospodarczej w tak czarnych barwach. Sama niestabilność prawa i częste zmiany są właściwie taką stałą, jeżeli chodzi o funkcjonowanie polskich przedsiębiorstw, tutaj ten element właściwie ani się nie poprawił, ani szczególnie nie pogorszył na przestrzeni ostatnich dwóch dekad.

            Natomiast istotne jest to, że abyśmy mogli rozwijać przedsiębiorstwa, to trzeba je przede wszystkim utrzymać. I do tego przyczynił się bezprecedensowy wzrost roli państwa. Dzięki temu w Polsce udało się utrzymać funkcjonowanie przedsiębiorstw w normalnym zakresie – oczywiście przy pewnych stratach. Jednak to zasługa tych wszystkich elementów tarcz antykryzysowych, które sięgały ponad 10 proc. PKB, a szczególnie w zakresie programu wsparcia płynnościowego – to one sprawiły, że teraz możemy się zastanawiać, co dalej z rozwojem przedsiębiorstw, bo te przedsiębiorstwa wciąż funkcjonują.

            Niepokojącym elementem tych stymulacji fiskalnych czy polityki pieniężnej jest – patrząc na doświadczenia krajów zachodnich – ich trwałość. Właściwie trudno znaleźć moment, kiedy następuje wycofanie się państwa jako bardzo aktywnego gracza, wręcz pierwszoplanowego, jeśli chodzi o politykę gospodarczą, co oczywiście ma swoje negatywne konsekwencje w zakresie na przykład uspołecznienia ryzyka, prowadzenia działalności biznesowej czy bankowej.

            Jeżeli jednak patrzymy na nasze wskaźniki makroekonomiczne, to one wcale nie są takie złe, jak można by wywnioskować ze wstępu do naszej dyskusji. Nawet patrząc na saldo obrotów zagranicznych, saldo handlu zagranicznego – to ono, tak naprawdę pogorszyło nam się w połowie tego roku, natomiast przez długi czas ostatnich kilku lat, a szczególnie w okresie pandemii, utrzymywało się dodatnie.

            Dużym wyzwaniem jest znalezienie formuły funkcjonowania polskich przedsiębiorstw w nowej równowadze makroekonomicznej na świecie. Widzimy mocne zmiany strukturalne. Covid przyspieszył elementy rozpadu pewnych stosunkowo starych systemów związanych z globalizacją, a szczególnie z handlem międzynarodowym. Konflikty na linii Chiny-USA nie są konfliktami ostatnich covidowych miesięcy, toczą się od czasu wejścia Chin do Światowej Organizacji Handlu. Istotne jest, żeby w tym otoczeniu Polska znalazła możliwość zdefiniowania swojej roli w polityce gospodarczej. Bo oczywiście nie jesteśmy wyspą, na którą nie wpływa otoczenie makroekonomiczne zewnętrzne, Unii Europejskiej i koniunktury światowej. Nasze pogorszenie salda handlu zagranicznego wynika też z pewnych problemów związanych, z procesami przeobrażeń w skali handlu międzynarodowego.

            Reasumując: uważam, że dużym plusem, jeżeli chodzi w ogóle o ostatnie lata, a szczególnie w kontekście covidu, jest to, że substancja gospodarcza w naszym kraju została utrzymana i dzięki temu możemy porozmawiać teraz o pewnych elementach związanych z jej przekształcaniem. Drugą kwestią jest zagrożenie, które widzę: zwiększona rola państwa – agend rządowych czy banku centralnego – może utrzymać się bardzo długo, co w dłuższej perspektywie może także negatywnie wpłynąć na nasze przedsiębiorstwa.

Dr Janusz Grobicki: Panie Dariuszu [Winek], proszę powiedzieć, jak to wygląda w kontekście polityki finansowej państwa – rzeczywistości, która bardzo szybko się zmienia, jest bardzo dynamiczna i dotyczy sektora finansowego, w sytuacji dosyć niespotykanej od kilku lat, czyli wzrostu cen kredytów, inflacji, covidu, postcovidu no i oczekiwań, że polityka gospodarcza jednak będzie sprzyjała rozwojowi przedsiębiorstw, a nie ochronie ich funkcjonowania, czyli powiedzmy „takiej administracji” przy zachowaniu istniejącego potencjału, bo jednak celem strategicznym tej polityki powinien być rozwój.

Dr Dariusz Winek: Nie da się dyskutować z przytoczonymi przez pana liczbami, wskazują one na pewne istotne problemy, tego rodzaju wyzwań w gospodarce polskiej na pewno jest sporo. Z perspektywy tych już niemal 2 lat, roku 2020 i 2021, choć pandemia nie obejmowała ich w całości, myślę, że nie możemy jeszcze mówić o jej końcu. Nawet jeśli omikron dopiero wchodzi, to pewnie będą kolejne odmiany i mutacje, które mogą być też gorsze. W związku z tym, z tej perspektywy ten proces się nie zakończył. Natomiast gdybyśmy mieli się skupić na tych dwóch latach, powiedziałbym, że pierwsza bolączka, która nadal nam towarzyszy i pewnie towarzyszyć będzie, to niepewność.

            Proszę sobie przypomnieć jaka była panika w momencie, gdy wybuchła pandemia. Było to nieprzewidywalne zjawisko, de facto nie wiedzieliśmy, co się wydarzy kolejnego dnia i oczekiwaliśmy kolejnych komunikatów dotyczących sytuacji. To przypominało, praktycznie rzecz biorąc, stan wojny. W pierwszych dniach po ogłoszeniu lockdownu widzieliśmy zmasowane wykupywanie towarów, które w Polsce uchodzą jako potrzebne do przeżycia. W drugim roku – wzmożone wyciąganie płynnych środków finansowych – czyli gotówki – z banków.

            Czyli można powiedzieć, że ta niepewność jest bardzo duża, to znaczy była wtedy. Ale czy zniknęła? Nie, ponieważ dalej nie wiemy, co się będzie działo. Oczywiście mamy te dwa lata doświadczenia, więc przyzwyczailiśmy się do tego, że to zjawisko jest niepokojące, ale musimy z nim żyć, nauczyliśmy się z nim żyć w tym sensie, że nie boimy się tak, jak na samym początku. Natomiast podstawową rolą polityki gospodarczej jest zmniejszanie tej niepewności, czyli w jakiś sposób zmniejszanie nieprzewidywalności, sterowanie oczekiwaniami. Nie wydaje mi się jednak, by w tym momencie dało się określić, jak dokładnie należy postępować – to proces, w którym musimy się uczyć.

            Sądzę, że ta sterowalność zjawiskiem przewidywania kolejnych kroków nie jest najgorsza. Wiadomo, że jest niepewność, natomiast nie mamy takiego rzucania się od bandy do bandy, jakie widzimy w innych krajach – w formie ogromnych protestów związanych na przykład z lockdownem czy obowiązkiem szczepień. Dlatego nie oceniałbym polskiej gospodarki tak krytycznie w kontekście covidu i związanej z nim niepewności.

            Jeśli chodzi o rolę polityki gospodarczej w kryzysie covidowym, powinna się ona najpierw skupić na stabilizacji popytu i podaży, a potem – w bardziej postcovidowym świecie – już nie na stabilizacji, ale na stymulacji, głównie w stronę podażowej, ale też w jakimś stopniu popytowej. Wiadomo, że tutaj mamy różne fazy. W tej chwili będziemy mieli więcej problemów po stronie popytu.

            Kolejnym problemem jest kwestia dotycząca zjawisk cenowych, które zaczęły towarzyszyć częściowo nadmiernej stymulacji, częściowo różnym zawirowaniom w łańcuchach dostaw itd. Ale ta – nazwijmy to – globalna inflacja prowadzi do pewnej zmiany modelu. Można powiedzieć, że przez całe lata gospodarka światowa poprzez włączanie niżej rozwiniętych obszarów generowała impulsy deflacyjne i to powodowało zupełnie inną logikę procesów gospodarczych, bo mówiliśmy o rozwoju handlu zagranicznego i wykorzystywaniu peryferii. W tej chwili ten proces jest dokładnie odwrotny. Interesy, które traktowane są jako politycznie kluczowe pomiędzy Stanami a Chinami, są dziś zgoła odmienne. To walka o przywództwo, a sfera wolności i handlu jest gdzieś w tle – nie jest kluczowa.

            Zgadzam się, że polityka gospodarcza powinna podzielać dewizę lekarską – po pierwsze nie szkodzić. W gruncie rzeczy przedsiębiorcy z takim duchem rozwoju gospodarczego i myślenia o organizacji biznesu, produkcji i sprzedaży będą w jakiś sposób wykorzystywać te możliwości. Nie ma jednak co zachwycać się chińskim modelem rozwoju, bo nie jest to model czysto wolnościowy. Mamy w nim pewnego rodzaju sferę wolności z bardzo ostrą kontrolą państwa. Wszystkie eksperymenty dotyczące na przykład pieniędzy elektronicznych i kryptowalut (a tak naprawdę pieniądzem, który bazuje na tej technologii, ale jest pod kontrolą państwa) – są totalnym zaprzeczeniem idei wolności. Aktualny chiński eksperyment – czyli połączenie kontroli państwa, czasowe nadanie wartości pieniądza, połączenie z indeksem gospodarczym i indeksem obywatelskim, zachowania się konsumenta i jego profilu wydatków – te wszystkie zjawiska są niezwykle groźne dla wolności gospodarczej. Gdy mówimy o takim geopolitycznym kontekście, to ta sytuacja jest niezwykle skomplikowana i wcale nie należy zakładać, że w obecnym czasie i obecnym świecie kluczem do sukcesu jest stymulacja wolności gospodarczej. Przykład Chin w zasadzie pokazuje, że jest dokładnie odwrotnie. W tym kontekście polityka gospodarcza w Polsce nie może być jak w Chinach, ale jednocześnie uwarunkowana jest przepisami unijnymi i całym kontekstem geopolitycznym.

            Myślę jednak, że polityka gospodarcza w Polsce ma charakter zwiększania suwerenności gospodarczej, niezależności, w szczególności energetycznej, i pewnego rodzaju aspektów, które pewnie moglibyśmy szerzej potraktować jako politykę społeczną, która w skrócie zmierzałaby do bardziej sprawiedliwej transformacji. Takie są przynajmniej przyświecające jej idee. Można się spierać, czy realnie zmierzamy ku większej sprawiedliwości. Jeśli weźmiemy konkretne dane, okazuje się, że 10 proc. najbogatszych Polaków posiada 38 proc. majątku. Na początku transformacji, na początku lat 90., najzamożniejsi posiadali tylko 25 proc. majątku. Można zatem powiedzieć, że skala nierówności się zwiększyła, jednak pozostaje ona stabilna w ostatnich latach – a nawet w ostatniej dekadzie. Nierówność więc nie rośnie, ale można mieć wątpliwości co do jej spadku. Chodzi jednak o to, że polityka gospodarcza nie musi służyć jedynie prostemu wzrostowi gospodarczemu.

            Jeśli zaś chodzi o obecne wyzwania sektora finansowego, to po pierwsze trzeba zwrócić uwagę, że początkowa faza kryzysu związanego z covidem sprowadzała się do oszacowania niepewności – innymi słowy: wszelkie przeszacowania dotyczące prognozy wzrostu gospodarczego. Przypomnę, że mamy międzynarodowe standardy rachunkowości i w związku z tym używamy modelowania gospodarczego dla oszacowania wysokości odpisów z tytułu ryzyka kredytowego. Więc w pierwszej fali najbardziej problematyczne było ustalenie, gdzie jest to dno w prognozach gospodarczych i w konsekwencji utworzenie dużej skali rezerw na potencjalne ryzyko kredytowe, które – możemy powiedzieć teraz, z perspektywy roku – nie zmaterializowało się. Możemy oczywiście powiedzieć, że nie zmaterializowało się autonomicznie, bo przy pomocy polityki gospodarczej, ale w każdym razie się nie zmaterializowało, więc pod tym względem te wyniki finansowe sektora bankowego są istotnie lepsze. Oczywiście inaczej było w innych segmentach, jak biura maklerskie, gdzie mieliśmy bardzo dużą hossę, która trwała – teraz mamy pewne zawirowania, ale jest to efekt materializacji tego ryzyka kredytowego, którego wszyscy się bali.

            Drugi wątek to uruchomienie w połowie roku bardzo intensywnych procesów inflacyjnych. Oczywiście w dużej mierze są one stymulowane relacjami cenowymi o charakterze zewnętrznym, ale mają też pewne podłoże wewnętrzne. Chodzi jednak o to, że wywołując reakcje po stronie polityki pieniężnej, stanowią kolejnego rodzaju poprawę sytuacji finansowej banków w średniej i dłuższej perspektywie, bo mamy po prostu wyższe stopy procentowe. Zwracam jednocześnie uwagę, że ten ogromny transfer pieniądza do gospodarki odłożył się w sektorze bankowym, sektorze finansowym – ogromnymi poduszkami płynności i wzrostem udziału obligacji skarbowych w bilansach banków.

            Z tym tematem jest związany też wzrost stóp procentowych, który na pewno nie jest jeszcze zakończony. Obserwujemy bardzo dużą przecenę tych aktywów i w konsekwencji zagrożenia dla wskaźników kapitałowych banków, czyli w tej chwili nie jest już kluczowe, choć ostatni raport Narodowego Banku Polskiego mówi o niskiej rentowności banków, ale w tej chwili bardziej kluczowe jest napięcie, jeżeli chodzi o wskaźniki kapitałowe na skutek przeceny portfela obligacji.

            Są to wyzwania, które w tej chwili i w najbliższej perspektywie stoją przed sektorem finansowym. Dlatego kluczowe wydaje się ustabilizowanie cen, czyli tak naprawdę złagodzenie presji inflacyjnej. Te narzędzia powinny w pierwszym półroczu pomóc ustabilizować zjawisko inflacji.

Dr Janusz Grobicki: Można by było powiedzieć, że z naszej dyskusji w zasadzie wynika, że takim najważniejszym instrumentem stymulacji ekonomicznej, jeśli chodzi o politykę gospodarczą, jest ustabilizowanie sytuacji i doprowadzenie do takiego stanu, że będziemy powoli niepewność zamieniali w ryzyko, którym z kolei ta polityka gospodarcza ma zarządzać. Natomiast te elementy niepewności – począwszy od rozwiązań prawnych, regulacyjnych, o których mówił pan Andrzej Sadowski, aż do kwestii, mówiąc bardzo ogólnie, związanej z kursem złotego, czyli tego, o czym mówił pan Dariusz Winek – przekładają się na cenę polskiego złotego, a to z kolei przekłada się na koszty importu, czyli też jest cenotwórcze. Pozostaje też kwestia tego, czy ta polityka pozostanie z nami na dłużej, oby nie tak jak w Chinach, żeby gwarantować nam już zupełne bezpieczeństwo, o czym mówił Pan Profesor. Istnieje bowiem zagrożenie, że ta ingerencja monetarna, regulacyjna, będzie o tyle szkodliwa, że zakłóci naturalny instynkt samozachowawczy przedsiębiorców, którzy w zasadzie nie powinni oglądać się na politykę, ale samodzielnie szukać kierunków rozwoju.

            Bez stabilizacji sytuacji – jeszcze covidowej, a potem postcovidowej – trudno będzie mówić o polityce jako instrumencie rozwoju. Wydaje mi się, że podsumowując, powinniśmy przede wszystkim oczekiwać mniej spontaniczności w tej polityce, a więcej konserwatyzmu i pewnej przewidywalności, o którą bardzo apeluje Centrum Adama Smitha w kontekście naszej debaty. Celowo przedstawiłem takie spektakularne węzłowe, a nawet kontrowersyjne punkty naszego otoczenia gospodarczego, ale wokół nich toczy się właśnie walka o przetrwanie wielu przedsiębiorstw.

            Trzeba również dać do zrozumienia przedsiębiorcom, że to rozgrzanie, ten wielki popyt w tej chwili – skończy się, ponieważ Chiny też zwalniają, zwalnia cała Europa, cały świat. Nasza gospodarka też będzie musiała zwolnić, bo takie są prawa ekonomiczne. Jeśli mamy do czynienia z inflacją, przedsiębiorcy muszą zdawać sobie sprawę, że ta inflacja również ograniczy popyt na ich produkty i usługi. A żeby ten popyt nie doprowadził do stagflacji, konieczna jest odpowiednia polityka państwa, która będzie przeprowadzała stabilnie te przedsiębiorstwa przez zawirowania, przez niepewność, z którą mamy do czynienia teraz, w środku czwartej fali covidu, i w tej nieprzewidywalnej przyszłości.

            Bardzo serdecznie dziękuję, że wzięliście Panowie udział w tej debacie. Myślę, że będzie ona bardzo interesująca dla naszych czytelników i rzuci snop światła z innej perspektywy na rzeczywistość gospodarczą, w której nasi przedsiębiorcy muszą walczyć o nasz dobrobyt, bo to przedsiębiorcy i praca tworzą dobrobyt nas wszystkich. Dziękuję jeszcze raz i mam nadzieję, że zechcą Panowie jeszcze nie raz przyjąć zaproszenie do dyskusji o gospodarce.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »