fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

16.2 C
Warszawa
czwartek, 28 marca, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Tajemnicze zniknięcia oponentów chińskiego reżimu

„El Mundo” o chińskim ruchu oporu i „znikających” dysydentach.

Warto przeczytać

Koncepcja wielkiego oporu wobec chińskich represji, będąca przedmiotem raportu „El Mundo”, „łączy kobiety i mężczyzn z różnych dziedzin i okresów”. Wśród nich są: krytyk polityczny Bao Tong, aktywistka MeToo – Huang Xueqin, a także potentat rynku nieruchomości, który odważył się nazwać prezydenta Xi Jinpinga „klaunem”.

Z krytyką elit politycznych

89-letni Bao Tong, niegdyś wysoki funkcjonariusz KPCh, to nie zwykły buntownik, ale słynny już dysydent przebywający od 1996 r. w areszcie domowym w swoim pekińskim domu. „Oni wiedzą, że jestem starym człowiekiem, który nie ucieknie i że w tym momencie nie zamierzają mnie uciszyć. W końcu wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy. Przyzwyczaili się do tego, że staruszek nie chce się zamknąć, a ja przyzwyczaiłem się do tego, że jestem obserwowany przez cały dzień” – mówi. Sam uważa swój areszt za „łagodny”, może bowiem jadać posiłki w okolicznych restauracjach i kupować niezbędne rzeczy w supermarkecie. Od czasu do czasu spotyka się też ze znajomymi. Wychodząc z domu, nigdy jednak nie jest sam – zawsze z daleka towarzyszą mu agenci Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Nie wolno mu natomiast udzielać wywiadów dziennikarzom. Chcąc jednak swobodnie się wypowiadać, ściągnął VPN (wirtualne sieci prywatne). Pozwala mu to ominąć Wielką Zaporę cenzury w cyberprzestrzeni. W wieku 87 lat założył też konto na Twitterze. Tam może krytykować polityczne elity kraju, a zna je dobrze, bo sam do nich należał. Był jednym ze 175 członków potężnego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Został jednak aresztowany i uwięziony za sympatyzowanie z prodemokratycznym ruchem studenckim, demonstrującym na pekińskim placu Tiananmen. Protest ten zakończył się masakrą 4 czerwca 1989 r. Bao wyszedł z więzienia w 1996 r., w którym siedział pod zarzutem „ujawnienia tajemnic państwowych i podżegania do kontrrewolucji”. Od tego czasu pozostaje jednak pod stałym nadzorem.

Zanim został aresztowany, Bao był głównym doradcą ówczesnego sekretarza generalnego KPCh Zhao Ziyanga, który też podjął próbę dialogu ze studentami protestującymi na Tiananmen, w związku z czym, aż do śmierci w 2005 r. przebywał w areszcie domowym. Pogrzeb jego prochów 14 lat później wiązał się z ostatnim udziałem Bao w wydarzeniu publicznym. „Pozwolono mi odwiedzić grób mojego przyjaciela. Wreszcie jego szczątki mogły zostać uwolnione i ukojone” – wspomina Bao. „Chciałbym, aby mój naród chiński również mógł uzyskać wolność i pokój” – powiedział.

W obronie prawników i molestowanych kobiet

33-letnia dziś Huang Xueqin, działaczka na rzecz kobiet i niezależna chińska dziennikarka była zaledwie dzieckiem, kiedy wydarzyła się masakra na Tiananmen. Nie obcy jest jej jednak buntowniczy duch tamtych czasów. Pisze obecnie w obronie prawników zajmujących się prawami człowieka, aktywistów pracowniczych i kobiet, których pozwy o molestowanie seksualne zostały uciszone w chińskich sądach. W 2018 r. stała się najbardziej prominentną chińską postacią w ruchu MeToo, pomagając kilku pokrzywdzonym w sprawie o molestowanie seksualne z udziałem prominentnego profesora Peking University.

Ona także została aresztowana. Za „podżeganie do kłopotów”. Tan nic niemówiący zarzut, niejasne przestępstwo, często jest wykorzystywany, by uciszyć dysydenta. Naraziła się władzom tym, że w swoich artykułach wspierała prodemokratyczne protesty w Hongkongu. Spędziła trzy miesiące w RSDL (nadzór rezydencjalny w wyznaczonym miejscu). Ten wprowadzony w 2012 r. system pozasądowego więziennictwa pozwala policji izolować osoby oskarżone o zagrożenie bezpieczeństwa narodowego, omijając przy tym prawników. Wielu niewygodnych aktywistów znika w ten sposób z przestrzeni publicznej na dłuższy lub krótszy czas.

Huang wyszła w końcu na wolność. Nie cieszyła się nią długo, bo ponownie zniknęła 19 września w drodze na lotnisko. Miała wsiąść do samolotu lecącego do Wielkiej Brytanii, gdzie otrzymała stypendium pozwalające podjąć studia magisterskie w zakresie problematyki płci na Uniwersytecie Sussex. Od tamtej pory nikt o niej nie słyszał.

Przeciw dyskryminacji zatrudnionych

Kolejny niewygodny dla chińskich władz to 37-letni wybitny prawnik Chang Weiping, znany ze składania pozwów przeciwko firmom o dyskryminację w miejscu pracy wobec kobiet, osób LGBTQ+ oraz osób dotkniętych HIV/AIDS. Reprezentował też kobiety skarżące się na molestowanie seksualne. Jego działalność rozwścieczyła władze. W 2018 r. została mu odebrana licencja pozwalająca na wykonywanie zawodu prawnika. To jednak nie powstrzymało Changa, który kontynuował swoją misję aż do stycznia 2020 r., kiedy został aresztowany za udział w spotkaniu z około 20 chińskimi prawnikami i aktywistami krytycznymi wobec komunistycznego reżimu w mieście Xiamen.

Areszt trwał jedynie dwa tygodnie, jednak w październiku 2020 r. prawnik nagle zniknął. Ponownie pojawił się w kwietniu 2021 r. Wtedy postawiono mu formalny zarzut, jakim było „obalanie władzy państwowej”. Obecnie przetrzymywany jest w odosobnieniu w ośrodku detencyjnym. Na jaw wyszło, że w okresie RSDL był torturowany. „Przesłuchania trwały jednorazowo sześć dni. Zamknęli go w pokoju, przywiązali do stołka i przez cały czas nie mógł się stamtąd ruszyć” – twierdzi jego żona Chen Zijuan, mikrobiolog pracująca w mieście Shenzhen.

Z krytyką najpotężniejszego przywódcy od czasów Mao

69-letni Ren Zhiqiang to potentat, który założył gigantyczną państwową korporację Huayuan. Wzbogaciła się ona podczas boomu budowlanego w Chinach w latach 90.

Ten „czerwony książę”, syn urzędnika pekińskiego i czołowego polityka w czasie powstania Chińskiej Republiki Ludowej (1949), sam stał się członkiem KPCh w 23 roku życia. Był też dowódcą plutonu w armii, inżynierem, który kierował potężnym przedsiębiorstwem państwowym i przyjacielem niektórych z najbardziej wpływowych osobistości politycznych Chin.

Mimo krytycznego stosunku do władz długo udawało mu się uniknąć aresztowania. Nie był radykałem ani dysydentem, chociaż od dawna nie krył się z obawami, że Chiny cofają się i porzucają reformy, które uratowały je przed skrajnym ubóstwem i międzynarodową izolacją.

Tak było do czasu, gdy odważył się w swoim eseju potwierdzić zarzuty Donalda Trumpa, który w marcu 2020 r. obwinił Chiny, że kłamały i ukrywały pierwsze przypadki koronawirusa. Ren napisał, że ograniczenia wolności słowa i cenzura mediów w Chinach zaostrzyły ówczesną epidemię. „Rzeczywistość, którą pokazuje ta epidemia, jest taka, że partia broni własnych interesów, urzędnicy państwowi bronią własnych interesów, a monarcha broni tylko statusu i interesów »rdzenia«” – stwierdził.

Pozwolił sobie przy tym na nazwanie Xi Jinpinga, choć bez podania jego nazwiska, „klaunem bez ubrania”, który nie poradził sobie dobrze z wybuchem. Tego już władze nie potrafiły przełknąć i kilka tygodni później potentat zniknął. Dopiero od połowy kwietnia oficjalnie podano, że prowadzone jest przeciwko niemu śledztwo pod zarzutem „poważnych naruszeń dyscypliny i prawa”.

Trzeba przyznać, że Ren długo wystawiał cierpliwość władz na próbę. Poważniejsze zatargi z nimi miał już dekadę temu, kiedy to założył klub książki, aby „pomóc młodemu pokoleniu w Chinach rozwinąć sumienie niezależnego myślenia i nie słuchać ślepo autorytetów”. Już w 2016 r. prowadzone było przeciw niemu śledztwo po tym, jak w mediach społecznościowych powiedział, że prezydent Xi chce przejąć państwowe media, które powinny należeć do „ludzi, a nie polityków”.

Unikał jednak kar ze względu na swój wysoki status. Tym bardziej zaskoczeniem dla wszystkich było skazanie go, we wrześniu ubiegłego roku, na karę 18 lat pozbawienia wolności. Oskarżono go o rzekome zdefraudowanie prawie 61,20 mln juanów (7,6 mln euro) z funduszy publicznych. Fakt, że krytykował przywódcę Chin, przemilczano.

Grupy broniące praw człowieka nie uwierzyły oczywiście w to oskarżenie. Powszechnie wiadomo, że odkąd Xi doszedł do władzy w 2013 r., ograniczono znacząco wolność słowa. Przeciwnicy władzy, gdy zaczynają się wypowiadać publicznie, są często zatrzymywani pod zarzutem korupcji.

Pamiętnik ujawniający prawdę

Fang Fang to pseudonim literacki Wang Fang, chińskiej pisarki, znanej z literackich przedstawień ubogich pracujących. W epicentrum pandemii z intymnego dziennika „uczyniła ona okno na życie i śmierć w pierwszym mieście oblężonym przez wirus, z czego władze nie były zadowolone”.

64-letnia pisarka ujawniała, jak wygląda rzeczywistość w okresie, gdy media pokazywały bohaterów chińskiej propagandy w początkach pandemii. „Pisała o lekarzach, którzy zginęli na pierwszej linii frontu i o tych, którzy zostali uciszeni za to, że jako pierwsi mówili o rzadkim zapaleniu płuc, które się rozprzestrzeniało”. Jasno wskazywała winnych – tych, którzy ukrywali prawdę. Oskarżono ją wkrótce o „rozpowszechnianie fałszywych informacji”. Uniknęła jednak aresztowania, a jej pamiętnik wydano w kilku językach.

Ci, którzy zniknęli

Aresztowania i skazania na 13 i pół miesiąca więzienia nie udało się jednak uniknąć najsłynniejszemu aktywiście protestów w Hongkongu w 2019 r., 24-letniemu Joshui Wongowi. Został on oskarżony o udział i zorganizowanie „nieautoryzowanego zgromadzenia” przed siedzibą policji.

Od dwóch lat „zaginiony” jest również 53-letni prawnik Ding Jiaxi, założyciel Ruchu Nowych Obywateli, grupy, która opowiada się za pracą w ramach systemu na rzecz zmian politycznych w Chinach w kierunku demokracji.

W 2019 r. zniknął słynny działacz studencki Qiu Zhanxuan. Rok wcześniej Qin Yongmin, współzałożyciel Chińskiej Partii Demokratycznej i nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla w 1999 r., został skazany na 13 lat więzienia. Zawinił tym, że walczył słowem o to, by Chiny pewnego dnia stały się krajem demokratycznym.

SourceEl Mundo

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »