Utrzymanie wysokiego poziom dekarbonizacji, przy dużej zmienności na rynku energii elektrycznej, jest dla Francji priorytetem. By temu sprostać, kraj przygotowuje się do uruchomienia nowego planu jądrowego w 2023 r., o czym poinformowała na początku stycznia w Senacie Bérangère Abba, sekretarz stanu przy Ministrze ds. transformacji ekologicznej.
Francuski państwowy koncern energetyczny EDF przedstawił rządowi swoją propozycję budowy sześciu reaktorów w technologii EPR. Celem jest zastąpienie 12 elektrowni jądrowych, które zostaną zamknięte do 2035 r. Plan miałby być realizowany w latach 2035-2037. Koszt inwestycji wyniesie 50 mld euro.
Nowe reaktory EPR2 mają być ulepszonymi wersjami modelu EPR zaprojektowanymi przez EDF i Framatome, wyjaśniła sekretarz podczas debaty z senatorami na temat bezpieczeństwa jądrowego.
„Przewidujemy harmonogram składania dokumentacji około 2023 r., w celu uruchomienia w latach 2035-2037. EDF przedłożył warianty bezpieczeństwa EPR2 francuskiej Radzie Bezpieczeństwa Jądrowego (ASN), która zatwierdziła te zasady. Mamy zatem ramy i informacje zwrotne na temat tych pierwszych EPR” – dodała sekretarz ds. transformacji ekologicznej.
Prezydent Emmanuel Macron ogłosił budowę nowych reaktorów jądrowych we Francji podczas swojego telewizyjnego wystąpienia 9 listopada 2021 r. Nie podał wtedy jednak żadnych szczegółów dotyczących projektu, który był rozważany od kilku lat.
Dyrektor naczelny EDF Jean-Bernard Lévy powiedział we wtorek 4 stycznia, że „pilne” jest rozpoczęcie „konkretnych działań”. Według niego najpilniejszą sprawą jest nadanie dynamiki budowie reaktorów w Penly, miejscowości w departamencie Seine-Maritime w Normandii, gdzie ma powstać pierwsza para nowych EPR-ów.
Obecnie Francja buduje na swoim terytorium tylko jeden reaktor EPR nowej generacji, we Flamanville. Z budową wiąże się jednak wiele problemów i niepowodzeń, które spowodowały nie tylko ogromne opóźnienia (miał zostać oddany do użytku w 2012 r.), ale i znaczący wzrost kosztów inwestycji.
Plany Francji są spokojnie przyjmowane przez Niemcy, mimo tego, że podobnie jak Hiszpania i Austria, sprzeciwiają się one zakwalifikowaniu prądu wytwarzanego z atomu jako zielonej energii. Berlin wychodzi jednak z założenia, że w Europie jest w mniejszości, co potwierdziła Anna Lührmann, niemiecka sekretarz ds. europejskich i członkini Partii Zielonych. Powiedziała ona: „Dzięki temu będziemy mogli skupić się na kwestiach, które chcemy (wspólnie) rozwijać, a jest ich wiele, jeśli spojrzeć na projekty francuskiej prezydencji w UE: od ochrony klimatu, przez zrównoważone inwestycje, po kwestię europejskiej suwerenności strategicznej”.