fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

4.7 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

„Wysoka inflacja w Europie bierze się z erozji dochodów”

Gwałtowny spadek siły nabywczej gospodarstw domowych. Na inflacji najwięcej tracą najubożsi – analizuje „El Economista”

Warto przeczytać

Choć po pandemii koronawirusa z pewnością mamy do czynienia z ożywieniem gospodarczym, mamy jednocześnie do czynienia z powrotem inflacji. Wzrost cen osiągnął tempo niespotykane od czasu utworzenia strefy euro, a w takich krajach jak Hiszpania od 1992 r. nie było tak wysokiego wskaźnika CPI. Do tego stopy procentowe utrzymują się na niskim poziomie, nie wzrastają też płace. W efekcie dochody gospodarstw domowych pożera inflacja.

Suma wspomnianych czynników sprawia, że spada siła nabywcza gospodarstw domowych, szczególnie jeśli nie mogą ubiegać się o podwyżkę albo podejmować inwestycji finansowych w aktywa nieco bardziej ryzykowne, ale umożliwiające uzyskanie zwrotu odpowiadającego wzrostowi cen. Z tych powodów inflację określa się często „podatkiem dla ubogich”.

Szybki wzrost cen utrzymuje się już od paru miesięcy, tymczasem dostosowywanie płac oraz stóp procentowych może odbywać się wolniej (wzrost stóp procentowych odbiłby się na mniej ryzykownych aktywach, takich jak lokaty). Jednocześnie spora część społeczeństwa musi zmierzyć się z utratą siły nabywczej.

Wina inflacji

W strefie euro wzrost CPI osiągnął poziom 5 proc. w ujęciu rok do roku (6,5 proc. w samej Hiszpanii). W takiej sytuacji konsumenci często szukają tańszych zamienników poszczególnych dóbr, jednak wzrost cen dotknął w dużej mierze tych towarów, dla których znalezienie substytutów jest trudne lub niemożliwe – takich jak energia elektryczna. W ten sposób wzrostu cen trudno jest uniknąć.

W nowym raporcie grupy UniCredit potwierdzono te obawy: „Oczekiwana inflacja na poziomie blisko 4 proc. w tym roku, a zwłaszcza wysokie ceny energii, będą miały wpływ na realną siłę nabywczą gospodarstw domowych”. Zjawisko to obejmuje praktycznie całą Europę. W wielu krajach może przełożyć się także na wyniki polityczne – na przykład we Francji, gdzie zbliżają się wybory prezydenckie.

W innych gospodarkach inflacja zwykle napędzana jest przez popyt – biorący się z wyższych dochodów i dużego wzrostu płac nominalnych, tymczasem „w Europie inflacja nadal jest w przeważającej mierze napędzana przez rosnące ceny energii i wąskie gardła w zaopatrzeniu”. Stajemy zatem w obliczu inflacji „kosztowej”, w której nie pojawia się „przyciąganie popytu”. Mówiąc inaczej: wysoka inflacja w Europie bierze się z erozji dochodów, a zatem spadku siły nabywczej, a nie „przegrzania” gospodarki spowodowanego większym popytem.

Patrick Artus, ekonomista Natixis, wskazuje w raporcie UniCredit na zagrożenia, jakie pojawiają się przed gospodarstwami domowymi w perspektywie wzrostu cen, który zagraża ich sile nabywczej. To przede wszystkim wzrost cen energii elektrycznej, a także paliw. Rosnące ceny to także narastające problemy z dostępem do mieszkań. Wzrastają też koszty transportu oraz innych usług, które stają się problematyczne dla osób o niskich dochodach. „Krótko mówiąc, kraje europejskie stoją w obliczu wielokrotnych podwyżek cen, które wystawią na próbę siłę nabywczą”.

Co z płacami?

Choć inflacja rośnie bardzo szybko, płace praktycznie się nie zmieniają. To dość częste zjawisko, wypłaty pracowników zwykle są opóźnione względem cyklu cenowego, to znaczy wzrost płac następuje zazwyczaj z pewnym opóźnieniem po wzroście inflacji, co samo w sobie grozi powstaniem pętli (zwiększenie siły nabywczej po wzroście płac zwiększa popyt, który znów napędza inflację). Jednak w obecnej sytuacji ceny wzrosły tak bardzo, że nawet jeśli w 2022 r. płace także zaczną rosnąć, dalsze podwyżki cen (nawet w optymistycznych scenariuszach) przełożą się na niższe realne ujęcie płac, niż miało to miejsce w roku 2020.

„Wzrost płac jest nadal rozczarowujący. Tempo wynegocjowanego wzrostu płac w strefie euro spadło do zaledwie 1,3 proc. (rok do roku) w trzecim kwartale, najniższego poziomu od czasu wprowadzenia euro w 1999 r. Jedną z przyczyn takiego rozwoju płac jest pełne przywrócenie aktywności zawodowej (powrót do pracy wielu osób, które straciły pracę w czasie epidemii) do poziomu sprzed pandemii w Europie” – mówi raport UniCredit.

W Hiszpanii płace w 2021 r. wzrosły średnio o 1,47 proc., natomiast średnia stopa inflacji na ten rok wyniosła 3,1 proc., czyli ponad dwa razy więcej niż wzrost płac. Jeśli jednak w 2022 r. nie nastąpi dalszy wzrost płac, a utrzyma się inflacja (co jest bardzo prawdopodobne), to siła nabywcza pracowników będzie nadal spadała.

Bank Hiszpanii w ostatnim raporcie przyznał, że dostosowanie płac do stopnia inflacji może zająć więcej czasu – jeśli w ogóle jest możliwe – a głównym powodem tego opóźnienia jest fakt, że w przypadku większości umów o pracę zawartych w 2021 r. (a także w poprzednich latach) nie ma klauzuli o waloryzacji płac, która pozwoliłaby uniknąć utraty siły nabywczej.

Tylko 15,8 proc. umów z 2021 r. zawierało taką klauzulę, która gwarantowałaby podniesienie płac w przypadku spadku siły nabywczej, jednak i wśród nich nie wszystkie pozwalały na zastosowanie jej z mocą wsteczną, na podstawie statystyk pracy. Dla porównania: w 2005 r. taką klauzulę miało w swoich umowach aż 72 proc. pracowników.

Kosztem najuboższych

Ta niekorzystna dla wszystkich sytuacja najbardziej jednak odbija się na osobach mających najmniejszą siłę przetargową, które zwykle są najsłabiej wynagradzane i mają najmniej poszukiwane na rynku pracy umiejętności czy kwalifikacje. Co więcej, Bank Hiszpanii ujawnił w swoim badaniu finansów, że to gospodarstwa domowe o najniższym poziomie zamożności trzymają większość swoich aktywów finansowych (57 proc.) w depozytach. Tego tupu instrumenty finansowe obecnie nie zapewniają jednak zwrotu, który byłby choćby zbliżony do stopnia inflacji.

Oznacza to, że choć Hiszpanie mają w depozytach setki miliardów euro, to ich siła nabywcza spada praktycznie każdego dnia. W skali całego hiszpańskiego społeczeństwa (czyli gospodarstw z niskimi i wysokimi dochodami) depozyty stanowią 24,5 proc. aktywów finansowych. Oprocentowanie rocznych depozytów w Hiszpanii wynosi obecnie 0,01 proc. (0,20 proc. w strefie euro), czyli dużo, dużo mniej niż obecny wzrost cen.

To samo badanie wykazało, że „w przypadku gospodarstw domowych znajdujących się w górnym decylu rozkładu zamożności względna waga akcji i udziałów nienotowanych na giełdzie, akcji notowanych na giełdzie lub planów emerytalnych jest znacznie wyższa”, a depozyty stanowią tam jedynie 12,5 proc. wszystkich aktywów finansowych. Ponadto zamożne gospodarstwa zwykle mają drugi dom, często nawet więcej – a to właśnie nieruchomości, wraz z akcjami i funduszami, pozwalają najlepiej poradzić sobie z inflacją.

Dla gospodarstw domowych korzyścią płynącą z inflacji jest jedynie zmniejszenie realnego obciążenia długami. Jeśli długi oprocentowane są w sposób stały, pozostają bez zmian, mimo że ceny towarów i usług rosną. Działa to na korzyść tych gospodarstw, których zadłużenie jest większe w stosunku do aktywów, jakie posiadają.

Tyle tylko, że według danych udostępnionych przez Bank Hiszpanii to klasa średnia i wyższa klasa średnia ma najwyższe zadłużenie w stosunku do aktywów. Najuboższe gospodarstwa domowe są zadłużone średnio na 10,4 proc. posiadanego majątku, natomiast 10 proc. najbogatszych gospodarstw domowych zadłużone jest na średnio 9,3 proc. swojego majątku. Natomiast w przypadku klasy średniej udział długów sięga już 14 proc. całkowitego majątku.

Nic zatem dziwnego, że finansiści z firmy Bernal & Sanz Bujanda w ostatniej analizie sytuacji finansowej, zadawali intrygujące pytanie: „ekonomiści zawsze odnoszą się do inflacji jako podatku ubogich. To stwierdzenie skłania nas do zadania sobie pytania o oszczędności hiszpańskich gospodarstw domowych. Według danych INE oszczędności gospodarstw domowych w trzecim kwartale wyniosły 3,7 proc. dochodu rozporządzalnego. W okresie od lipca do września hiszpańskie gospodarstwa domowe zaoszczędziły w sumie 6,547 mln euro. Oszczędności te, których część przeznaczona jest na lokaty bankowe, sprawiają, że nasze rodziny posiadają w depozytach blisko miliard euro. Jak to możliwe, że przy rekordowo wysokiej inflacji depozyty bankowe, oprocentowane na poziomie poniżej 1 proc. i obciążone podatkami, osiągają tę rekordową wartość, przy jednoczesnej utracie siły nabywczej, która się z tym wiąże?”.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »