fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

5.5 C
Warszawa
środa, 24 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Izrael powinien zachować neutralność w konflikcie między Rosją a Ukrainą – opinia „The Jerusalem Post”

Kiedy inwazja Izraela na Liban była gotowa, pełniący wtedy funkcję szefa sieci telewizyjnej Israel Broadcasting Authority Tommy Lapid zebrał swoich dziennikarzy i w patriotycznym tonie powiadomił ich: „Jesteśmy obiektywni, ale nie jesteśmy neutralni”.

Warto przeczytać

Wydaje się, że teraz – gdy Rosja przygotowała się do inwazji na Ukrainę [opinia wyrażona pod koniec stycznia br. – przyp. red.]– Izraelczycy muszą zachować się odwrotnie: zachować neutralność, mimo że ich zachodnia tożsamość i historyczne zbieżności nie pozwalają na obiektywność.

Bycie neutralnym nie jest łatwe dla Izraela, ponieważ ukraińska ziemia była świadkiem wielu żydowskich żywotów – i wielu żydowskich śmierci. Rosyjskie wojska znajdują się w pobliżu Strefy Osiedlenia (ang. Pale of Settlement). Pod Donieckiem – w którym urodził się izraelski polityk i pisarz Natan Szarański, a który obecnie stanowi jeden z punktów zapalnych konfliktu – naziści zamordowali ponad 90 tys. Żydów.

Przeczytaj także:

Te historyczne tragedie sprawiają, że dziś wielu Żydów nie chce, nie może nawet obojętnie spoglądać na dzisiejsze wydarzenia rozgrywające się w tym samym miejscu. Chociaż Ukraina nie jest żydowską ojczyzną, to jest częścią żydowskiej historii, inaczej niż Wietnam, Angola czy Nikaragua, wobec których Izrael mógł pozostać prawdziwie neutralny w czasach, gdy nękały je wojny.

Ale Ukraina ma też dla Izraela znaczenie strategiczne. Kiedy zawiązała się zimna wojna, Izrael opowiedział się automatycznie po stronie Zachodu – podzielając jego demokratyczne idee i liberalny system gospodarczy, a także rozpoznając w amerykanach swego najbliższego sojusznika.

Izraelczykom ciężko też nie dopatrzyć się w obecnej dynamice dyplomatycznej zbieżności z sytuacją przed wybuchem drugiej wojny światowej. Oczywiście putinowska Rosja to nie nazistowskie Niemcy, ale obecnie stosowana przez nią retoryka i taktyka wymierzone w Ukrainę bardzo przypominają sposób, w jaki Hitler traktował Czechosłowację. Nic więc dziwnego, że Izraelczycy chcieliby – powodowani emocjami – opowiedzieć się za Ukrainą. Ale jeśli spojrzymy na sprawę chłodno, nie mogą sobie pozwolić na tego rodzaju luksus.

Jeśli spojrzymy w przeszłość, zauważymy, że neutralność – która coraz częściej jest celem Izraela – objawiała się w dwóch wydaniach. Pierwszym była neutralność praktykowana przez Szwajcarię, która ma wielowiekową tradycję i stała się „dyplomatycznym znakiem firmowym” tego kraju. Konfederacja Szwajcarska ma wyjątkowe położenie, topografię i etnografię, które pozwoliły wypracować unikalną formę neutralności, niedostępną dla Izraela – i w zasadzie dla większości innych krajów, które nie są tak górzyste i nie leżą w geopolitycznym centrum.

Pozostaje drugie wydanie neutralności, które możemy nazwać neutralnością poszlakową. Taką neutralność przyjęła Szwecja po wojnach napoleońskich, Finlandia po drugiej wojnie światowej, a później Austria.

Choć okoliczności, w jakich znajduje się obecnie Izrael, są odmienne, to w ostatnich latach coraz częściej widzimy, jak zajmuje neutralną pozycję. I to zarówno na arenie globalnej, jak i lokalnie.

Wojny w regionie Izraela toczą się niemal bezustannie. W poprzednim wieku państwo to często stawało po którejś ze stron – wspierało kurdyjską rebelię w Iraku w latach 60., angażowało się w palestyńskie powstanie w Jordanii w latach 70., a także w wojnę domową w Libanie w latach 80. W każdej dekadzie był nowy konflikt.

W tym wieku sytuacja jednak się zmieniła i Izrael stara się trzymać z daleka od konfliktów na Bliskim Wschodzie – nawet w przypadku syryjskiej wojny domowej, która ma miejsce zaraz za granicą.

Oczywiście Izrael zareagował na agresję Iranu. Zaoferował także pomoc medyczną syryjskim ofiarom, ale nie opowiedział się za żadną z walczących tam stron. Podobnie jest w przypadku trwających wojen wewnątrzarabskich, tu jedynym wyjątkiem jest konflikt marokańsko-algierski, w którym Izrael nawiązał porozumienie z Rabatem i stanął po stronie Maroka.

Ta neutralność Izraela względem państw i konfliktów na Bliskim Wschodzie ma właśnie charakter poszlakowy i wydaje się, że wynika przynajmniej po części z wcześniejszej wpadki w Libanie. Izrael odrobił tę lekcję i ma świadomość, że nie uda mu się przekształcić Bliskiego Wschodu. Wykazując obecnie dużo więcej pokory, osiąga dyplomatyczne sukcesy. Zamiast mieszać się w kolejne konflikty, zakłada ambasady od Maghrebu po Zatokę Perską.

Ale musimy też zwrócić uwagę na globalny kontekst izraelskiej neutralności.

Aż 44 lata zajęło Izraelowi nawiązanie pełnych stosunków dyplomatycznych ze wszystkimi światowymi supermocarstwami, a obecny szacunek, którym się wśród nich cieszy, nie było łatwo zdobyć. Kraje należące do wielonarodowych organizacji, NATO albo Unii Europejskiej, mogą wchodzić w konflikty z pojedynczymi supermocarstwami, ale Izrael nie może sobie pozwolić na ten luksus – zakładając, rzecz jasna, że nie zagrażają one jego bezpieczeństwu. A w przypadku konfliktu na Ukrainie Izrael nie jest zagrożony.

Neutralność Izraela ma jeszcze jeden kontekst – żydowski. Zanim powstało państwo Izrael, żołnierze żydowscy często stawali naprzeciwko siebie, stając w skłóconych armiach – na przykład podczas pierwszej wojny światowej albo w amerykańskiej wojnie secesyjnej. Po powstaniu Izraela ta sytuacja już raczej się nie powtarzała. Aż dotąd, bo zarówno po stronie rosyjskiej, jak i ukraińskiej znajdziemy sporą populację Żydów. Jeśli Izrael wybrałby którąś stronę, opowiedział się za nią, to Żydzi walczący (albo po prostu pokojowo przynależący) po drugiej stronie padliby najpewniej ofiarą antysemityzmu, o który w tym regionie przecież nietrudno.

Te same powody kierowały Izraelem osiem lat temu, gdy Rosja zaanektowała Krym. Izrael nie przyłączył się wówczas do państw Zachodu nakładających sankcje gospodarcze na Moskwę, nawet gdy naciskała na to administracja Obamy.

Ówczesną neutralność budował zarówno premier Binjamin Netanjahu oraz minister spraw zagranicznych Awigdor Lieberman, jak i lider opozycji Icchak Herzog. To połączenie odpowiedzialności wobec Żydów, politycznej pokory i dyplomatycznego realizmu stało się wtedy najlepszym rozwiązaniem – i takim jest także dziś.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »