Wprowadzony w Polsce w 2012 r. pod naciskiem samorządu aptekarskiego restrykcyjny zakaz reklamy aptek przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Teoretycznie zakaz miał zapobiegać nadmiernemu i niepotrzebnemu zażywaniu leków przez pacjentów. W rzeczywistości działa na szkodę pacjentów, bo odcina ich od informacji o korzystnych dla nich działaniach i programach, w tym wprowadzanych przez Ministerstwo Zdrowia, takich jak testy i szczepienia na covid-19 czy przeglądy lekowe w ramach opieki farmaceutycznej.
Zakres informacji niezbędnych do przekazania pacjentom w tych przypadkach daleko wykracza poza ramy wyznaczone obecnie przez Prawo farmaceutyczne. Zatem pacjent nie dowie się, co oferuje apteka za rogiem, no bo skąd?
Przeczytaj także:
- W szczepienia na COVID-19 najbardziej angażują się apteki sieciowe
- Franczyza na prowadzenie aptek – kontrowersyjne klauzule
- Ułomne przepisy i bezsensowne odbieranie zezwoleń na prowadzenie aptek
Doszło do tego, że część farmaceutów miała wątpliwości jak informować, że w ich aptekach prowadzone są testy oraz szczepienia, aby nie narazić się na karę. O skali problemu świadczy wydanie w ostatnich dniach przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny specjalnego komunikatu jak należy to robić. Zawarto w nim odgórnie zatwierdzone wzory grafik do umieszczenia w widocznym miejscu w aptece. Jednocześnie GIF upomniał aptekarzy, że w „oznaczeniu o prowadzonym punkcie szczepień przeciwko grypie i punkcie testowania w kierunku zakażenia SARS-CoV-2, nie mogą znaleźć się żadne treści wartościujące ani żadne znaki graficzne, które skłaniałyby do skorzystania z oferty bądź usług apteki
Jak to należy rozumieć? Tak, szczepimy ale nie zachęcamy do korzystania z naszej oferty?
Aptekarze zdążyli już się przyzwyczaić do absurdów związanych z zakazem reklamy aptek. Sztandarowym przykładem skutków działania tych regulacji jest uniemożliwienie aptekom udziału w rządowym programie Karta Dużej Rodziny, w ramach którego rodziny wielodzietne (3 lub więcej dzieci) otrzymują zniżki na zakup szeregu towarów i usług.
Nadzór farmaceutyczny wymierzał także kary finansowe m.in. za informowanie, że w danej aptece są szybko wykonywane leki recepturowe, że personel apteki obsługuje pacjentów także w języku angielskim albo że dla osób kupujących leki są miejsca parkingowe w okolicy apteki.
Niedawno w sądzie finał znalazła kuriozalna sprawa, w której inspekcja farmaceutyczna za niedozwoloną reklamę uznała… strzałkę pokazującą kierunek do apteki, umieszczoną na banerze obok jej adresu. Postepowanie ciągnęło się niemal 2 lata!
Jednak największym absurdem jest to, że zakaz reklamy polskich aptek obrócił się także przeciwko nim samym. Z roku na rok rośnie wysyłkowa sprzedaż leków do Polski, prowadzona przez apteki z innych krajów. Niektóre z nich dostarczają także leki na receptę, których sprzedaż w Polsce jest zabroniona. Podmioty zagraniczne nie musza się przejmować restrykcjami obowiązującymi na polskim rynku. Zatem reklamują się bez żadnych ograniczeń, zachwalają swoja ofertę w sposób niedostępny dla krajowych podmiotów.
Najwyraźniej polskiemu ustawodawcy i samorządowi aptekarskiemu w 2012 r. zabrakło wyobraźni jak może rozwinąć się rynek apteczny w ciągu 10 lat. Dlatego teraz polskie apteki są na z góry straconej pozycji w stosunku do zagranicznej konkurencji.
Co ciekawe, Komisja Europejska uznała, że obowiązujący w Polsce zakaz reklamy aptek jest niezgodny z unijnym prawem i zobligowała polski rząd do usunięcia uchybień legislacyjnych w tym zakresie. Polskie przepisy nie mają precedensu w krajach UE i prowadzą do szeregu negatywnych skutków społecznych. Sytuacja ta godzi w podstawowe prawa pacjenta, odbiera mu bowiem możliwość obniżania kosztów zakupu leków i korzystania z szeregu usług – uważa Komisja.
Czy i kiedy wypełnimy te zalecenia? Co musi się stać, żeby anachroniczny przepis dostosować do europejskich norm prawnych, żeby farmaceuci mogli normalnie komunikować się z pacjentami?