fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Kryzys ukraiński pozwala Polsce odzyskać pozycję dyplomatyczną – uważa „Spectator”

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

prezydenta RP, Polska, NATO, Rosja, dyplomacja, polityka zagraniczna, pomoc Ukrainie, wojna na Ukrainie, Harris, wiceprezydent USA
Fot. KPRP

Sytuacja jednak może się zmienić za sprawą inwazji Rosji na Ukrainę. Polska graniczy z Ukrainą, staje więc przed poważnymi wyzwaniami o charakterze dyplomatycznym, gospodarczym i humanitarnym, które wiążą się także z naszym bezpieczeństwem. Jest to jednak szansa na poprawę polskiej pozycji dyplomatycznej, a także militarnej – jako istotnego dla reszty Europy gracza w tym regionie. Polska ma bowiem krytyczne położenie geograficzne, stanowi zewnętrzną granicę NATO, a na dodatek wydaje najwięcej na obronę w tej części kontynentu. Dlatego zaczyna odgrywać kluczową rolę w relacjach NATO z Moskwą.

Wychodzi na to, że polski rząd i prezydent mieli rację, kiedy przez lata próbowali przekonać międzynarodową społeczność, że potrzebna jest wspólna i zdecydowana odpowiedź na uprawianą przez Władimira Putina neoimperialną politykę zmierzającą do destabilizacji Europy Wschodniej. To z Warszawy płynęły namowy, by sankcje wobec Moskwy nie tylko utrzymać, ale i rozszerzyć.

PiS nie powstrzymywał się przed krytyką Niemiec i innych zachodnich mocarstw ze względu na ich ugodowe nastawienie do Rosji, które było efektem nacisków ze strony europejskich sojuszników. Chodziło między innymi o gazociąg Nord Stream 2 biegnący przez dno Bałtyku bezpośrednio z Rosji do Niemiec, z pominięciem Polski i Ukrainy.

Przeczytaj także:

Teraz widzimy, że Berlin wreszcie zawiesił zgodę na budowę gazociągu – ale zrobił to za późno. Podobnie jak za późno postanowił wysłać broń na Ukrainę i zwiększyć własne wydatki na obronność. Niemniej jest to zmiana polityki w dobrym kierunku, jednak komentatorzy zauważają, że do tej zmiany niemieckich działań premier Polski Mateusz Morawiecki namawiał już od dawna.

Polska jest także największym dostawcą sprzętu wojskowego dla Ukrainy, nawet gdy Stany Zjednoczone odrzuciły naszą ofertę samolotów MIG-29 w ramach działań wojennych. Społeczność międzynarodowa docenia też postawę polskiego rządu oraz – szczególnie – polskiego społeczeństwa wobec przeszło milionowej fali uchodźców, którzy przekroczyli zachodnią granicę swojego kraju, uciekając przed rosyjską inwazją.

Przez kryzys na Ukrainie PiS mógł też podreperować relacje ze Stanami Zjednoczonymi, które w ostatnim czasie nie były najlepsze. Warszawa była bardzo przychylnie nastawiona do poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa. Był dla PiS-u czymś w rodzaju konserwatywnego sojusznika. Gdy prezydenturę objął Joe Biden i skierował swoją uwagę na Unię, a szczególnie Niemcy, Polska miała trudności w porozumieniu się z nowym prezydentem z obozu Demokratów.

Te polsko-amerykańskie relacje zaczęły się poprawiać już pod koniec ubiegłego roku, kiedy Andrzej Duda zawetował ustawę medialną mogącą zagrażać amerykańskim interesom związanym z TVN. Ostatnie nieporozumienia w kwestii odrzutowców MIG-29 mogą nieco nadwątlić te stosunki, ale nie zmieni to faktu, że od stycznia Polska znów jest głównym miejscem, do którego przybywają amerykańskie wojska rozszerzające siły NATO.

PiS z pewnością liczy na to, że ta okazja pozwoli odtworzyć wcześniej praktykowane dwutorowe podejście do Unii Europejskiej. Polegało ono na tym, że z jednej strony PiS akceptował fakt konieczności politycznych sporów z unijnym establishmentem, dotyczących przede wszystkim praworządności i wartości kulturowych – ponieważ poglądy tego rządu stoją w ostrej sprzeczności z wartościami liberalnych społeczeństw tworzących w większości Unię. Z drugiej strony PiS chciał, by Polska była postrzegana jako pozytywny członek Unii Europejskiej, który wiele może do niej wnieść, szczególnie w kategorii więzi gospodarczych i praktycznej współpracy nad bieżącymi kwestiami politycznymi. Przy tym podejściu decyzja UE, aby uzależnić finansowanie ze środków unijnych od przestrzegania praworządności, wiele skomplikowała. Rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydent Andrzej Duda rozpoczęli wysiłki, aby naprawić współpracę z Brukselą jeszcze zanim rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę. Było to, owszem, połowicznie motywowane potrzebą uzyskania dostępu do unijnych środków, jednak w intencji Polski wyraźnie leżało także utworzenie jednolitego, zdecydowanego stanowiska wobec Rosji i narastającej realności militarnego zagrożenia. Kiedy agresja stała się faktem, możemy wskazać na te działania i polski wkład w budowanie jedności politycznej mimo wcześniejszych sporów.

Spór o praworządność w Polsce bynajmniej nie został rozstrzygnięty, ale wobec palących problemów spowodowanych kryzysem na Ukrainie nikt nie ma ochoty na nowo go podejmować.

Europę ogarnął duch współpracy i faktycznej wspólnoty, pytanie tylko – na jak długo? Polska nadal nie dostała środków, które jej przyznano na walkę z pandemią, a choć temat przycichł, to 2 marca Komisja Europejska opublikowała nowe wytyczne dotyczące wdrażania praworządności, jako instrumentu dającego dostęp do unijnych funduszy.

Możemy więc przyklaskiwać jedności i jednomyślności, ale pamiętajmy, że za nią nadal podejmowane są decyzje oparte o polityczne kalkulacje. I chociaż Polska świeci teraz przykładem, to nie ma wątpliwości co do tego, że gdy tylko sytuacja się uspokoi, dawne spory i rywalizacje polityczne między PiS-em a Unią powrócą.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: