fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

7.6 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy Tajwan stanie się ofiarą „choroby holenderskiej” XXI wieku? – zastanawia się „El Economista”

„Jeśli istnieje gospodarka, która wyszła z kryzysu COVID-19 silniejsza niż jakakolwiek inna, to bez wątpienia jest to Tajwan” – pisze „El Economista”. Świat pogrążył się w recesji, ale nie ta, leżąca blisko Chin wyspa. Wzrost gospodarczy Tajwanu w 2020 r. przekroczył 3 proc., w 2021 roku, PKB wzrósł o 6,4 proc.

Warto przeczytać

W 2022 r. wzrost gospodarczy na Tajwanie będzie nadal przekraczał 4 proc., uważają eksperci. Tajwan zdystansował więc świat i wydawałoby się, że ma świetlaną przyszłość, a jednak stoi w obliczu poważnego zagrożenia, z którym w przeszłości zmagało się wiele światowych gospodarek. Chodzi o ryzyko wystąpienia zjawiska zwanego chorobą holenderską lub popadnięcia w gospodarkę dwóch prędkości, jeśli sektory, które nie czerpią bezpośrednich korzyści z przemysłu wygrywającego, pozostaną zamknięte na informacje o cenach i kosztach. W przypadku Holandii w latach 60. XX wieku chodziło o gaz ziemny, czasem jest to ropa naftowa czy diamenty. Ale nie to dotyczy Tajwanu, tym razem nie chodzi o surowiec, ale bardzo obecnie potrzebne, rzadkie i cenne procesory półprzewodnikowe.

Gospodarka Tajwanu jeszcze przed pandemią opierała się mocno na produkcji i eksporcie półprzewodników, co przynosiło jej miliony dolarów korzyści, wzmacniając jej walutę i zwiększając płace, a pandemia spowodowała, że wartość mikroprocesorów jeszcze wzrosła. Równocześnie jednak istnieje poważne ryzyko, że sektory niezwiązane z taką produkcją zapłacą bardzo wysoką cenę.

Popyt rośnie

„Globalny popyt na półprzewodniki jest wysoki, a Tajwan jest ich największym dostawcą na świecie. Uważamy, że ta tendencja nie zmieni się, dopóki nie zmniejszy się popyt, co jest mało prawdopodobne w 2022 r., ponieważ wciąż brakuje mikroprocesorów do samochodów” – twierdzi ING. Z danych opublikowanych przez ten bank wynika, że eksport układów scalonych, w tym mikroprocesorów półprzewodnikowych bardzo szybko rośnie i obecnie stanowi ponad 36 proc. całego eksportu z Tajwanu. Tylko w 2021 r. wzrósł o 20,9 proc. rok do roku.

Przeczytaj także:

Według danych z Harwardzkiego Atlasu Złożoności Ekonomicznej, w przeliczeniu na dolary, od 1995 r. eksport mikroprocesorów wzrósł 20-krotnie, co wywołało efekt podobny do tego, jaki ma często odkrycie złóż ropy, gazu lub innych surowców na bilans handlowy danego kraju. W 1995 r. układy scalone stanowiły 5 proc. całego tajwańskiego eksportu, czyli około 6 mld dolarów. Obecnie układy scalone stanowią ponad 30 proc. eksportu, a ich wartość wynosi około 130 mld dolarów.

Tajwański przemysł elektroniczny musi w tym przypadku nadążyć za popytem, walczy więc o pracowników. Oferowane w tym przypadku płace są nieporównywalne wyższe od tych, na które mogą liczyć pracownicy sektorów, które nie poradziły sobie z pandemią i którym grozi obecnie zbyt silna waluta i utrata konkurencyjności.

Od czasu rozpoczęcia boomu na układy scalone, w gospodarce Tajwanu zaszła dychotomia. Sektor elektroniczny, a przede wszystkim produkcja układów scalonych, dominuje w kraju pod względem produkcji i eksportu. Stanowi około 80 proc. całkowitej krajowej produkcji przemysłowej, pozostałe 20 proc. to chemikalia, metale nieszlachetne, części samochodowe i obrabiarki. A to oznacza słabo zdywersyfikowaną gospodarkę, którą mocno wstrząsnęłaby sytuacja, gdyby z jakiegoś powodu chipy straciły na znaczeniu i popyt na nie zmalał. Wystarczy w tym przypadku pojawienie się nowej technologii. To samo dotyczy każdego kraju, który skoncentrował swoją produkcję na jednej dziedzinie, np. na wydobyciu ropy naftowej i za każdym razem odczuwa mocno spadki jej ceny.

Gospodarka dwóch prędkości

Tajwan nie uchronił się przed gospodarką dwóch prędkości. Jest to sytuacja dla kraju niebezpieczna. Płace się różnicują i to gwałtownie. Pracownicy producentów podzespołów elektronicznych zarabiają średnio o około 50 proc. więcej niż zatrudnieni w przemyśle wytwórczym i aż o 59 proc. więcej niż osoby działające w sektorze usług. Tylko w ciągu pierwszych 11 miesięcy ubiegłego roku miesięczne wynagrodzenia pracowników sektora podzespołów elektronicznych wzrosły o 11,66 proc. rok do roku, przewyższając ogólny wzrost w sektorze produkcji o 6,22 proc. oraz wzrost w sektorze usług o 0,97 proc.

Wielu Tajwańczyków nie zyskuje więc nic na boomie na mikroprocesory. Na dodatek inne branże i sektory muszą walczyć o pracowników, co zmusza je do poprawy warunków. Powoduje to poważny wzrost kosztów dla firm, które i tak borykają się często z problemami wywołanymi przez pandemię. Dodatkowo obciąża je wpływ boomu na dolara tajwańskiego.

Choroba holenderska

Popyt na mikroprocesory oznacza dla Tajwanu nie tylko wzrost eksportu, ale też napływ inwestycji zagranicznych. To wszystko spowodowało aprecjację krajowej waluty o około 13 proc. od najniższych poziomów w 2019 r. i sprawiło, że wszystkie towary i usługi produkowane na Tajwanie stały się relatywnie droższe. Chipy mogą łatwo uniknąć aprecjacji waluty, biorąc pod uwagę ich rosnący popyt i sztywność waluty obecnie (nie ma możliwości wymiany tych chipów w krótkim okresie). To właśnie ta sytuacja stwarza ryzyko wystąpienia choroby holenderskiej zwykle kojarzonej z regresem gospodarczym spowodowanym odkryciem i intensywną eksploatacją złóż surowców naturalnych (ropy naftowej, gazu ziemnego, diamentów). Początkowe duże korzyści, jakie ma z tego cała gospodarka, z czasem powodują szkodliwe skutki w postaci nadmiernego wzmocnienia waluty, ogólnego wzrostu płac (utrata konkurencyjności w wielu sektorach) i inflacji.

Według raportu francuskiego banku inwestycyjnego Natixis dotyczącego tajwańskiej gospodarki, w 2021 r. tajwański eksport osiągnął rekordowy poziom, a jego stopa wzrostu wyniosła 29 proc. Przychody korporacji wzrosły o 16 proc. w 2021 r., do czego przyczynił się nie tylko dynamicznie rozwijający się przemysł półprzewodników, ale także transport i inne materiały. Jednak według ekspertów to niebezpieczna sytuacja dla gospodarki napędzanej głównie przez jeden sektor – mikroprocesorów. Piszą: „Pomimo dobrych perspektyw gospodarczych, Tajwanowi grozi choroba holenderska lub powstanie gospodarki dwóch prędkości”.

Już teraz rosnąca rozbieżność we wzroście gospodarczym wpływa na płace i inflację. Jeśli chodzi o wynagrodzenia pracowników, na dwóch odległych biegunach znajdują się sektory związane z handlem (półprzewodniki i żegluga) i sektor usług, gdzie zarobki są niskie.

Sytuacja taka powoduje początkowo wzrost zagregowanego popytu, który wywiera presję na wzrost cen żywności, zwiększając również inflację bazową, co z kolei ma wpływ na siłę nabywczą pracowników w sektorach, w których nie odnotowuje się wzrostu płac.

Zjawisko to dotyczy również cen innych aktywów. Na przykład ceny domów wzrosły o 15 proc. w 2021 r. w wyniku wzrostu kredytów hipotecznych. Mieszkania drożeją dla wszystkich, choć płace rosną tylko w jednym sektorze. Organy regulacyjne zostały tym samym zmuszone do podjęcia środków mających na celu ograniczenie ekspozycji banków na ten sektor.

Faktem jest, że śmierć wynikająca z sukcesu dotyczy wszystkich krajów. Także gospodarki. „Tajwan jest dobrze przygotowany do wykorzystania możliwości nie tylko w dziedzinie półprzewodników, ale także pojazdów elektrycznych. Pozytywne prognozy przesłaniają jednak ryzyko wystąpienia choroby holenderskiej lub gospodarki dwóch prędkości” – ostrzega Natixis.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »