fbpx
10 listopada, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Putin najeźdźca chce odbudować rosyjskie imperium

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

generał, Clauzewitz, strateg wojskowy, teoretyk wojskowy,
"Wojna, to nic innego jak kontynuacja polityki z domieszką innych środków”.

Kiedy stało się jasne, że Putin zamierza dokonać kolejnego i jeszcze większego militarnego wtargnięcia na Ukrainę, Joe Biden i jego zespół ds. bezpieczeństwa narodowego ponownie opowiedzieli się za sankcjami. Mówili, że jeśli Putin dokona inwazji na Ukrainę, Rosję spotkają „paraliżujące” lub „druzgocące” kary gospodarcze i finansowe — przypomina brytyjski tygodnik „The Spectator”.

Gdy te groźby nie odstraszyły Putina, spróbowano nowej taktyki, publikując informacje wywiadowcze na temat prawdopodobnego czasu i charakteru rosyjskiej napaści. Zwolennicy administracji uznali to za genialne i oryginalne. W rzeczywistości był to rodzaj magicznego myślenia, jak gdyby publiczne podanie informacji o tym, kiedy Putin zamierza dokonać inwazji, miało zmniejszyć prawdopodobieństwo, że to zrobi.

Stany Zjednoczone nie potrzebują rosyjskiego gazu

„Ci, którzy boją się wojny, podchodzą do dyplomacji w niewłaściwy sposób, tak jakby była ona alternatywą dla wojny. To rodzi złudzenie, że dopóki trwają rozmowy, wojna jest do uniknięcia. Jeśli jednak nie jesteś gotowy do użycia siły, negocjacje są jedynie odłożeniem w czasie agresji drugiej strony. Zapobiegną one wojnie tylko wtedy, gdy pokojowo oddasz to, co agresor jest gotów odebrać siłą” — czytamy.

Decyzję o wojnie z Ukrainą, Putin podjął już jakiś czas temu, prawdopodobnie w lipcu, kiedy opublikował długi esej „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”, w którym przekonywał, że niepodległość Ukrainy jest niemożliwą do utrzymania anomalią historyczną. Wynikało z niego jasno, że rozważa on przejęcie władzy w tym kraju. Jeszcze zanim pojawił się esej Putina, Rosja rozmieściła około 100 tys. żołnierzy w pobliżu północnej, wschodniej i południowej granicy Ukrainy. W odpowiedzi Stany Zjednoczone i Unia Europejska dały jasno do zrozumienia, że Ukraina jest bardzo daleka od członkostwa w NATO lub UE, potwierdzając tym samym, że nikt nie będzie walczył po stronie Ukrainy, jeśli Rosja będzie kontynuowała swoją planowaną wojnę o podporządkowanie.

Przeczytaj także:

W ciągu ostatnich kilku miesięcy Putin używał dyplomacji w klasyczny sposób, starając się osiągnąć swoje cele jak najmniejszym kosztem, a jednocześnie starannie przygotowując się do inwazji. Zachodni przywódcy nie osiągnęli nic poza zgodnym oświadczeniem, że w razie inwazji, nałożą sankcje.

Jednak rosyjska agresja na Ukrainę poza Donbasem tworzy zupełnie nową sytuację. Politycy po obu stronach Atlantyku mogą wyrażać wspólne oburzenie, ale nie potrwa ono długo, bo ich jedność zostanie nadszarpnięta przez zmienioną rzeczywistość i fundamentalnie rozbieżne interesy. Stany Zjednoczone nie potrzebują rosyjskiego gazu ziemnego. Europa, przynajmniej w krótkiej perspektywie, potrzebuje.

Historia, która inspiruje „cara” Włodzimierza

„Jeśli wojna jest kontynuacją polityki, to co właściwie Putin chce osiągnąć?” — zastanawia się publicysta „The Spectator”, odpowiadając od razu: „to pytanie od lat wywołuje wiele błędnych odpowiedzi”.

Powszechne jest twierdzenie, że Putin jest nadgorliwy we wskrzeszaniu Związku Radzieckiego. To prawda, że w 2005 r. nazwał upadek imperium sowieckiego „największą katastrofą geopolityczną stulecia”. Jednak w rzeczywistości rosyjski prezydent chce wskrzesić z martwych carskie imperium. Piotr Wielki jest jego bohaterem, o wiele bardziej niż Stalin. Wyraził to jasno w 2019 r. w rozmowie z Lionelem Barberem, ówczesnym redaktorem „Financial Times”.

„Nad jego biurkiem w gabinecie góruje potężny posąg z brązu przedstawiający cara wizjonera” — zauważył Barber i dodał, że Piotr Wielki był ulubionym przywódcą Putina.

„Będzie żył tak długo, jak żywa będzie jego sprawa” — oświadczył wówczas rosyjski prezydent.

O co chodziło Piotrowi? Zasadniczo, o uczynienie z Rosji wielkiego mocarstwa europejskiego, zdolnego dorównać takim potęgom jak Austria, Wielka Brytania, Prusy i Francja, zarówno pod względem siły militarnej, jak i podstaw ekonomicznych i biurokratycznych. Żaden historyk nie zaprzeczy, że udało mu się to osiągnąć. W bitwie pod Połtawą (8 lipca 1709 r.) car Piotr odniósł najważniejsze zwycięstwo swojego panowania, pokonując armię Karola XII Szwedzkiego, który w XVII wieku był przywódcą jednego z wielkich mocarstw. Połtawa leży około 350 km na wschód od Kijowa, niedaleko Ługańska i Doniecka.

To jest historia, która inspiruje dzisiejszego cara Włodzimierza, o wiele bardziej niż mroczne rozdziały stalinowskiego terroru, który w świadomości Ukraińców zawsze będzie kojarzony z Hołodomorem, ludobójczym głodem wywołanym przez człowieka, zadanym Ukrainie w imię kolektywizacji rolnictwa. Jest to historia, która przypomina, jak kluczowe znaczenie miało zwycięstwo na terytorium dzisiejszej Ukrainy dla powstania Rosji jako wielkiego mocarstwa europejskiego. Przypomina nam również, że na początku XVIII wieku o to terytorium toczyły się takie same spory, jak obecnie.

Ultimatum równoznaczne z żądaniem kapitulacji

Czy Putin jest tylko fantastą, gdy wyobraża sobie, że jest spadkobiercą Piotra I? Niekoniecznie. To prawda, że gospodarka Rosji jest mniejsza niż gospodarka Korei Południowej i stanowi zaledwie jedną piątą gospodarki amerykańskiej. Jednak zastosowanie tej samej metody do oszacowania wydatków na obronę — z uwzględnieniem faktu, że rosyjscy żołnierze i sprzęt są znacznie tańsi niż ich zachodni odpowiednicy — ujawnia, że Rosja jest, jak napisano w opracowaniu z 2019 r., „czwartą co do wielkości wydatków na cele wojskowe na świecie, za Stanami Zjednoczonymi, Chinami i Indiami”. Rosyjski Sztab Generalny ma o wiele większe możliwości finansowe niż wiele innych, droższych armii — w tym brytyjska i francuska.

„The Spectator” stawia tezę, że Rosja pod rządami Putina ponownie stała się wielkim mocarstwem. Właśnie dlatego była w stanie prowadzić i wygrać wojny w Gruzji, na Ukrainie i w Syrii. Dlatego też jest dziś w stanie dokonać inwazji na Ukrainę na pełną skalę.

Od dawna wiadomo, że Putin dąży do czegoś więcej niż niepodległość Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, podmiotów, które sam powołał do życia w 2014 r. Separatyści w tych miastach przez cały czas byli stronnikami Kremla. Każdy, kto myślał, że na tym kończą się ambicje Putina, miał złudzenia. Uznanie ich niepodległości było wstępem do znacznie większej inwazji militarnej, której pierwszy krok nastąpił niemal natychmiast, wraz z rozmieszczeniem w Donbasie rosyjskich sił regularnych, mających rzekomo bronić miejscową ludność przed atakami ukraińskimi.

Już teraz Kreml ogłosił, że uznaje niepodległość nie tylko części kontrolowanych przez separatystów, ale całego obszaru administracyjnego Doniecka i Ługańska, czyli znacznie większej przestrzeni. Rosja ewakuowała swoją ambasadę w Kijowie i postawiła ultimatum, które jest równoznaczne z żądaniem kapitulacji: kraj powinien być neutralny i zdemilitaryzowany, powinien zaakceptować aneksję Krymu i zrezygnować z konstytucyjnych aspiracji do członkostwa w NATO. I bez wątpienia zachodni przywódcy nadal będą rozpaczliwie odmawiać dyplomatyczne „zdrowaśki”.

Wszystko się zmieniło, by pozostać takie samo

„Znam Ukrainę na tyle dobrze, że jestem pewien, iż nie zanosi się na kapitulację. Ukraiński przyjaciel powiedział mi, że jego naród będzie walczył z armią Putina w taki sam sposób, w jaki afgańscy mudżahedini walczyli z Armią Czerwoną w latach osiemdziesiątych. Ostatnie badania opinii publicznej, przeprowadzone przez Jałtańską Grupę Strategii Europejskiej, świadczą o poparciu społecznym dla członkostwa w NATO i UE oraz o niechęci większości zwykłych Ukraińców do poddania się rosyjskiemu batogowi” — pisze publicysta.

„Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, aby Putin zamierzał powtórzyć błędy Breżniewa w Afganistanie czy Busha w Iraku (i Afganistanie)” — dodaje autor analizy. „Najbardziej prawdopodobną strategią prezydenta Rosji to blitzkrieg mający na celu wyrządzenie maksymalnych szkód siłom zbrojnym i innym aktywom wojskowym Ukrainy, a następnie zmiana reżimu, w wyniku której Wołodymyr Zełenski zostanie zastąpiony kimś w stylu Wiktora Janukowycza, skorumpowanego satrapy obalonego dokładnie osiem lat temu w wyniku rewolucji znanej jako Euromajdan”.

Wydaje się, że celem Putina jest raz na zawsze unicestwienie aspiracji Ukrainy, by stała się taka jak Polska: nie tylko członkiem NATO i UE, ale także dobrze prosperującą demokracją zorientowaną na Zachód. Może to osiągnąć, zamieniając Ukrainę w „Białoruś Południową” — kraj, w którym, podobnie jak w Rosji, po 1991 r. wszystko zmieniło się tylko po to, by pozostać zasadniczo takie samo.

Przywódcy, którzy zapomnieli o Clausewitzu

W powieści Michaiła Bułhakowa „Biała gwardia” z 1925 r. — później ocenzurowanej i udramatyzowanej (była to ulubiona sztuka Stalina) — ostatnia próba niepodległości Ukrainy w następstwie rewolucji bolszewickiej kończy się ponuro, gdy siły bolszewickie zbliżają się do mroźnego Kijowa.

„Dlaczego istniał (Petlura, nacjonalistyczny prezydent ukraińskiej republiki)?” — pyta Bułhakow.

„Nikt nie może odpowiedzieć.

Czy ktoś odkupi przelaną przez niego krew?

Nie. Nikt.

Śnieg by po prostu stopniał, zielona ukraińska trawa znów by wyrosła i utkała swój dywan na ziemi… Znów pojawiłyby się cudowne wschody słońca. Powietrze nad polami mieniłoby się ciepłem i nie pozostałby już żaden ślad krwi. Krew jest tania na tych czerwonych polach i nikt jej nie odkupi.

Nikt”.

„Można powiedzieć, że taka jest historia Ukrainy od czasów Piotra Wielkiego. Car Władimir z pewnością chce, aby ostatnia próba niepodległości Ukrainy zakończyła się w ten sposób. Jeśli mu się to uda, odpowiedzialność spadnie na tych zachodnich przywódców, którzy zapomnieli o Clausewitzu i nie życzyli sobie wojny” — podsumowuje „The Spectator”.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: