fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

12.5 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Pod pewnym względem francuskie wojsko ma przewagę nad brytyjskim i amerykańskim – zauważa „Spectator”

W zeszłym tygodniu na specjalnie przygotowanej konferencji prasowej obecny prezydent Francji Emmanuel Macron przedstawił swój manifest wyborczy na nadchodzące wybory, w których ubiega się o reelekcję. Jego dwa filary to obniżka podatków i reforma systemu opieki społecznej.

Warto przeczytać

Oprócz tego w prezydenckim programie znalazła się też aktualna obecnie kwestia obronności. Macron zauważył, że kiedy w 2017 r. obejmował urząd prezydenta, Francja wydawała na wojsko 32,3 mld euro rocznie. Do 2025 r. zamierza podnieść je do progu 50 mld euro. Dodatkowe środki miałyby wspierać między innymi rozwój technologii wojny cybernetycznej, a także… produkcję amunicji. To ostatnie jest odpowiedzią na niedawne wyliczenia pojawiające się we francuskich mediach, z których wynika, że w przypadku szerzej zakrojonych walk francuskiej armii wystarczyłoby amunicji na raptem cztery dni.

Francuska armia często bywa obiektem żartów, ale to tylko wybryki tych, którzy nie znają – lub celowo na chwilę zapominają o – historii. W 1916 r. w bitwie pod Verdun zginęło 375 tys. francuskich żołnierzy, a w 1940 r. armia francuska dzielnie stawiała opór wojsku III Rzeszy, jednak nieudolność dowództwa doprowadziła do porażki. Powstała jednak legenda o słabości francuskich żołnierzy. Dowcipy na ten temat pojawiły się w Wielkiej Brytanii i innych krajach Europy.

Z czasem kawały zaczęli powtarzać także Amerykanie, nazywając Francuzów „sero-żernymi małpami kapitulującymi”, gdy w 2003 r. odmówili oni udziału w „Koalicji Chętnych” George’a W. Busha. Wyszło jednak na to, że odmawiając uczestnictwa w prowadzonej przez Amerykanów inwazji na Irak, Francuzi mieli rację – nie mówiąc już o tym, jak USA zachowały się w ubiegłym roku w Afganistanie.

Przeczytaj także:

Prawda jest taka, że obecnie Francja jest jednym z najlepiej przygotowanych do obrony państw zachodnich – a może nawet najlepiej. I nie chodzi tylko o posiadany sprzęt wojskowy, ale przede wszystkim o kwestie ideologiczne. Amerykańskie i brytyjskie wojsko – a ich śladem także kanadyjskie oraz australijskie – mają obsesję postępowości, czego najnowszym przejawem jest idea wojskowego obuwia wegetariańskiego. Natomiast francuskie siły zbrojne oparły się tego typu „postępowości”.

Ta różnica wynika zapewne z tego, że „woke culture” nie rozprzestrzeniła się zbyt mocno po Francji – ani wśród francuskich naukowców, ani artystów, ani tamtejszych oficerów wojskowych. Samo słowo „woke” weszło do francuskiego języka, ale używa go przede wszystkim niewielka część studentów i nie zdominowało ono świata dorosłych w taki sposób, jak stało się to w świecie anglojęzycznym.

Kiedy latem 2020 r. tłumy protestantów przewracały pomniki w USA i Wielkiej Brytanii, prezydent Macron ogłosił, że ruch Black Lives Matter nie jest powodem do rewidowania historii Francji. Zresztą francuskie media były raczej zdumione, jeśli nie oburzone tym, że zburzono pomnik Winstona Churchilla – bardzo we Francji cenionego.

Nawet francuska lewica nie wykazywała nigdy tendencji do nienawidzenia samej siebie – w przeciwieństwie do lewicy brytyjskiej. Oczywiście także w tym kraju znajdą się ideologiczni wariaci, przede wszystkim wśród Zielonych, którzy podejmują próby zakazania świątecznych choinek albo wycofania mięsa ze szkolnych stołówek, argumentując to względami ekologicznymi, ale nawet dla nich francuska historia nie jest powodem wstydu.

Jest nawet odwrotnie, bo to przywódca francuskiej lewicy, Jean Luc-Mélenchon, w 1996 r. wypowiadał się przeciwko zniesieniu służby zasadniczej, a w jednym z wywiadów z 2020 r. wrócił do tej kwestii, przekonując, że jej powrót – w jakiejś nowoczesnej formie – jest dziś konieczny.

I rzeczywiście, powszechna służba we Francji wróciła. Nazywa się ją Powszechną Służbą Narodową (SNU) i ma formę czterotygodniowego zobowiązania. Oficjalnie służy „zwiększeniu spójności narodu”. W minionym roku przystąpienie do niej było dobrowolne, ale od tego roku ma być obowiązkowa. W 2021 r. wzięło w niej udział 18 tys. młodzieży w wieku od 15 do 17 lat. SNU daje nastolatkom możliwość przebywania i integracji ze swoimi rówieśnikami z różnych regionów Francji, reprezentujących różne grupy etniczne i klasy społeczne. Poza tym zachęca młodych Francuzów do rozważenia zawodowej służby Republice – nie tylko w charakterze żołnierzy, ale także strażaków, nauczycieli czy opiekunów.

Przedstawiając swój program wyborczy Macron wspomniał także o SNU, podkreślając chęć jego rozszerzenia, aby w ten sposób budować naród „zdecydowany bronić się przed wszelkimi zagrożeniami oraz wprowadzić w życie plan mobilizacji obywatelskiej, by wzmocnić naszą obronność”.

Francja pokazała już, że pod jednym względem umie się bronić. Udało jej się zablokować niszczącą, antyzachodnią, postępową ideologię, która doprowadziła do znacznego osłabienia amerykańskiego i brytyjskiego społeczeństwa. Francuscy politycy nie chcą języka neutralnego płciowo, nie mają fiksacji skoncentrowanej na prawach osób LGBTQ, a francuscy obywatele nie niszczą pomników. Ten etap mają za sobą – od końca XVIII wieku.

SourceSpectator

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »