fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

12.5 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Jak dziennikarka „National Review” walczyła z uzależnieniem od Twittera

O szkodliwości Twittera, swoim uzależnieniu od niego i o skutecznym odwyku, pisze dla „National Review” Aleksandra DeSanctis, pisarka i dziennikarka związana też z Centrum Etyki i Polityki Publicznej. Opisuje ona strategię blokowania, „która pozwala ograniczyć rozproszenie uwagi i szkody wyrządzane przez ten szczególnie toksyczny rodzaj mediów społecznościowych”.

Warto przeczytać

Autorka ma konto na Twitterze od prawie dziesięciu lat. Na założenie go namówili ją koledzy z liceum. Wtedy wciąż jeszcze wiele osób korzystało z Twittera w taki sposób, w jaki dziś korzysta się z Instagrama. Dzielili się „przypadkowymi przemyśleniami i doświadczeniami z korzyścią dla swoich nielicznych obserwatorów”. Od tego czasu zmienił się on jednak. Dziś jest ulubionym miejscem publikowania wiadomości i komentarzy, służącym politykom, publicystom i celebrytom do wypowiadania się na każdy temat. Stał się swoistą kulturą, która, „co nie jest zaskakujące, sprawia, że wiele osób mówi rzeczy niedoinformowane, podburzające i zupełnie niepotrzebne” – pisze DeSanctis.

I chociaż sama przyznaje, że Twitter, czy ogólnie media społecznościowe, nie są złe i że jej praca jako dziennikarki i autorki opinii ucierpiałaby, gdyby go nie było, to jednak w zeszłym roku poprosiła ówczesnego narzeczonego, aby zmienił hasło do jej konta na Twitterze i ukrył przed nią nowe dane do logowania. „Była to jedna z najlepszych i najbardziej zmieniających życie decyzji, jakie podjęłam, choć nie tak bardzo, jak decyzja o ślubie z nim” – wyznaje autorka.

Równocześnie jednak przyznaje, że Twitter umożliwił jej dzielenie się „tekstami z czytelnikami, docieranie do nowych, otrzymywanie istotnych informacji zwrotnych, poznawanie innych osób z mojej branży i interakcję z nimi, a nawet nawiązywanie przyjaźni”. Pisze, że niedawno dzięki Twitterowi od kogoś zupełnie obcego mogła zasięgnąć informacji na temat ubezpieczeń samochodowych.

DeSanctis zauważa jednak, że te oczywiste korzyści nie są pozbawione bardzo poważnych kosztów. Po pięciu latach korzystania z Twittera zauważyła, że ma problemy z koncentracją uwagi. „Myślę, że większość z nas przyznałaby, że technologia cyfrowa wpływa na naszą zdolność koncentracji, a nawet sprzyja uzależnieniu, jeśli nie zachowamy szczególnej ostrożności. Twitter z pewnością nie jest jedynym winowajcą, ale w moim przypadku był głównym” – pisze.

Przeczytaj także:

„Spędzanie dnia pracy na ciągłym klikaniu tam i z powrotem pomiędzy czytaniem, pisaniem i skanowaniem opinii tysiąca osób, które śledzę – nie wspominając już o powabie rzucenia kilku przypadkowych, długich na bajty opinii własnych – znacznie ograniczało moją zdolność koncentracji i chęć skupienia się na pisaniu jako rzemiośle” – tłumaczy autorka.

Zauważyła, że najlepiej jej się pracuje, gdy Twitter jest całkowicie zamknięty.

Tego typu cyfrowe narzędzia są celowo zaprojektowane tak, by powodować uzależnienie. Nawet wprowadzanie drobnych poprawek w sposobie korzystania z tych technologii nigdy nie będzie w stanie w pełni tego zniwelować – ostrzega profesor informatyki Cal Newport w swojej książce „Digital Minimalism”. Zamiast „drobnych poprawek” czy „siły woli” – pisze Newport – musimy raczej przyjrzeć się naszemu korzystaniu z technologii, zdecydować, czy jest ono zgodne z naszymi najgłębszymi wartościami i radykalnie odrzucić wszystkie aspekty, które nam nie służą.

W przypadku DeSanctis minusy korzystania z Twittera wymagały podjęcia bardziej radykalnych decyzji niż tylko wprowadzony dzienny limit czasu czy postanowienie, by „mniej z niego korzystać”. By się udało ograniczyć kontakt z tą platformą, musiała zdecydować się na przymusowe zerwanie kontaktu z nią, przy wsparciu kogoś znajomego. Okazało się to skuteczne, bo po dłuższym czasie chęć logowania się podczas wykonywania innej pracy znacznie się zmniejszyła.

W przypadku Twittera nie chodzi jednak tylko o spadek koncentracji uwagi. „Pisarze zawsze byli notorycznie roztargnioną i rozproszoną grupą. W dzisiejszych czasach, jeśli nie jest to Twitter, to jest to jakaś inna forma technologii lub mediów społecznościowych, zwłaszcza jeśli jesteś zdeterminowany, aby odkładać pracę na później” – zauważa DeSanctis. Nazywa to, co dotyczy Twittera, atmosferą intelektualnego otępienia. Wynika ona ze sposobu, w jaki ta platforma „ułatwia i nagradza dosadne, zbyt uproszczone i niemiłe komentarze na ważne, skomplikowane tematy”.

Z czasem, gdy autorka ograniczyła korzystanie z tego medium, zaczęła nie lubić „tej paskudnej, wojowniczej kultury, którą Twitter promuje”. Zauważyła, że ludzie nawet poza Internetem przywiązywali dużą wagę do drobnych sporów na Twitterze, jakby miały one jakikolwiek realny wpływ na świat. Takie walki ze znanymi użytkownikami Twittera stały się swoistą rozrywką. „Zdarzało mi się przewracać oczami, gdy znajdowałam całe wiadomości poświęcone tylko temu, co wydarzyło się na Twitterze” – pisze autorka.

Przestało jej się podobać, że inteligentni ludzie, których uważała za przyjaciół, używają Twittera, „by dzielić się nie do końca przemyślanymi opiniami i nieuprzejmymi docinkami, często pod adresem osób, które kiedyś również uważali za przyjaciół, tylko dlatego, że tak zachęca do tego ekonomia uwagi Twittera”. Dostrzegła na dodatek te same tendencje u siebie.

Zdecydowała wtedy powierzyć kwestię logowania się mężowi. Nadawał się do tego, jak nikt inny, gdyż nigdy nie miał żadnego konta w mediach społecznościowych, poza LinkedIn.

Nie oznacza to, że DeSanctis nie korzysta już w ogóle z Twittera. Korzysta, ale mniej więcej raz dziennie, aby publikować swoje artykuły i dzielić się innymi pracami, które uważa za sensowne. Czasami dzieli się przemyśleniami na temat aktualnych wydarzeń. To dało jej wielki spokój i wolność.

„Podjęcie poważnego wysiłku, by porzucić szkodliwe elementy Twittera, zachowując jedynie jego nieliczne zalety, jest moim małym aktem oporu wobec jego głupiej powierzchowności, wobec sposobu, w jaki zatruwa naszą politykę i nasze przyjaźnie, oferując tak niewiele w zamian” – podsumowuje swój felieton DeSanctis.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »