fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.6 C
Warszawa
wtorek, 16 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Amerykański liberalizm prowadzi ideologiczną wojnę na dwa fronty – opinia z „The American Conservative”

Kiedy prezydent USA Joe Biden przemawiał na początku tego roku w Georgii, powiedział: „Nie poddam się. Nie zawaham się. Będę bronił prawa do głosowania, naszej demokracji, przed wszystkimi wrogami, zarówno zagranicznymi, jak i krajowymi”. Promował na tym spotkaniu dwie ustawy o prawach wyborczych, które ostatecznie zasiliły sporą grupę niedomkniętych projektów, w jakich wyspecjalizowała się jego administracja. Niemniej Biden przedstawił w tym przemówieniu „powstanie” z 6 stycznia 2021 roku, czyli atak na Kapitol Stanów Zjednoczonych jako jedno z tych demarkacyjnych wydarzeń, które dzielą historię danego państwa na „przed i po”. Powiedział, że demokracja amerykańska nadal leczy się z traumy „sztyletu przystawionego do gardła”, a kontrast między sojusznikami i wrogami demokracji nie był jeszcze nigdy tak wyraźny.

Warto przeczytać

Kiedy Biden mówi o wrogach demokracji, nie rozróżnia ich pod względem jakości, a jedynie ilości. W zasadzie nie ma dla niego znaczenia, czy to protestujący, którzy wdarli się na teren Kapitolu, czy zwolennicy autorytarnych rządów w Pekinie lub Moskwie, czy też republikańscy ustawodawcy, którzy próbują zapobiegać fałszerstwom w amerykańskich wyborach. Dzieli ich czas i odległość geograficzna, ale są manifestacją tego samego wroga.

Mówi nam to przy okazji sporo o tym, jak po prezydenturze Donalda Trumpa amerykańscy liberałowie postrzegają siebie samych. Teraz przynależność do liberalnych demokratów oznacza mocne trzymanie wrogów demokracji. Taka postawa wykształciła się jako reakcja na zmianę amerykańskiej prawicy. Przejście od fuzyjnego konserwatyzmu do postliberalnego nacjonalizmu na prawicy znalazło swoją lewicową odpowiedź w postaci okopywania się na pozycji partii status quo. Liberalni demokraci przeciwstawiający się nacjonalistom Trumpa zwrócili się przeciwko wrogom liberalizmu – zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym.

Przeczytaj także:

Bo oczywiście to o liberalizm chodzi, a nie o demokrację. Co prawda od przeszło stu lat liberalni demokraci próbują zatrzeć rozróżnienie między tymi dwoma pojęciami, ale jeszcze nie do końca im się to udało. Kiedy używają słowa „demokracja”, zawsze chodzi im o „demokrację liberalną” – z wyjątkiem może tych sytuacji, kiedy ktoś wspomni o imperializmie kulturowym. Wtedy wykonują szybki zwrot w stronę „demokracji” jako takiej, czyli proceduralnego sposobu rządzenia, który pozostaje neutralny kulturowo. W tym pomieszaniu języka chodzi o to, by polemikę czy krytykę wobec demokracji liberalnej móc traktować jako atak na samą demokrację jako taką. Stąd na przykład amerykańscy (i nie tylko) liberałowie mogą uznać, że wyborcy głosujący za nieliberalnymi rządami w Polsce czy na Węgrzech opowiadają się przeciwko demokracji.

Tymczasem i Polska, i Węgry pokazują, że postliberalna prawica wcale nie musi być antydemokratyczna. Demokracja to tylko forma rządów, a każda forma rządów – jak pokazał już Arystoteles – jest zorientowana na pewną ideę wspólnego dobra. Liberalizm udaje neutralność, ale tak naprawdę zawiera w sobie sposób wartościowania, który odbiega od klasycznych koncepcji wspólnego dobra. Chociaż nacjonalizm obrany przez nową prawicę ma swoje ograniczenia, to rozumie przynajmniej, że w polityce zagranicznej spory powinny powstawać z uwagi na troskę o wspólne, narodowe dobro, a nie jako element międzynarodowego porozumienia ideologicznego.

Ideologia potrafi zakłamać obraz prowadzonej walki w taki sposób, że wydaje się ona bardziej sprawiedliwa, nawet wtedy, gdy w swojej istocie jest bardziej barbarzyńska. Jeśli bowiem w grę wchodzi konflikt interesów – wystarczy pokonać wroga, nie trzeba go niszczyć. Nie usprawiedliwia to oczywiście wojny z powodu interesów – nadal nie są one sprawiedliwe – ale dążąc do zawłaszczenia konkretnego dobra, nie dążą do unicestwienia wroga. Inaczej jest w przypadku wojen ideologicznych. Ideologie bowiem zawierają roszczenia uniwersalne, czyli wymagają wojny totalnej, w której wróg zostanie zniszczony.

Amerykański konserwatyzm tymczasem zawsze zainteresowany był wojną ideologiczną. Powstał zresztą w czasach, kiedy USA toczyło faktyczną walkę z konkurencyjnym mocarstwem – ZSRR. Kiedy Związek Radziecki się rozpadł, neokonserwatyzm stracił wroga i odtąd wciąż go szuka, szuka nowego przeciwnika, który uzasadniłby jego istnienie. XXI wiek przyniósł pod tym względem nieco wytchnienia, ale po 20 latach niezbyt udanych wojen amerykańscy neokonserwatyści znów musieli bronić swojej racji bytu.

Szybko nadarzyła się ku temu okazja, gdy na początku 2020 r. pojawili się nacjonalistyczni przeciwnicy liberalizmu, a to znaczy także – liberalnie pojmowanej demokracji. To ich można było obarczyć upadkiem amerykańskiego porządku. W ten sposób wyłoniły się dwa fronty liberalnej lewicy: pierwszy wewnętrzny, który dla niej nie jest zwykłą walką polityczną, ale właśnie coraz częściej ideologiczną; drugi zewnętrzny, czyli polegający na podobnej walce ideologicznej, tyle że za granicą.

Pojawia się jednak pytanie – co w takim razie z Partią Republikańską? Jaki kształt przybierze postliberalna prawica, która miałaby łączyć nacjonalizm z realizmem? Wygląda na to, że taka zmiana paradygmatu to bardziej chwyt polityczny mający przekonać młodych wyborców, niż faktyczna przemiana. Republikanie odpowiadają tylko na liberalną ideologię, zajmując raz za razem stanowisko lojalnej opozycji.

Co innego mogliby zrobić? Mogliby stać się tym wrogiem, za jakiego uchodzą w liberalnej perspektywie. Obywatele USA nie chcą kolejnych ideologicznych wojen, na których giną ich dzieci, zwłaszcza że te ideologie, za które walczą, od dawna już im nie służą. Amerykańska prawica powinna więc ponownie skupić się na wspólnym dobru jako nadrzędnej wartości zarówno w polityce krajowej, jak i zagranicznej. Dzięki temu nie tylko lepiej będzie broniła się przed amerykańską liberalną lewicą, ale może ją po prostu pokonać.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »