Worobiow to nie wyjątek. Prorosyjskie szeregi od 2014 r. zasila spora grupa prawicowych bojówek. Nie brakuje ich także po drugiej stronie – w ukraińskim batalionie Azow, który tworzą przedstawiciele skrajnej prawicy chętnie wykorzystywani przez prorosyjską propagandę.
Atakując Ukrainę, Putin zapewniał, że jego celem jest „denazyfikacja” tego kraju. Jego zdaniem rząd Zełenskiego jest właśnie nazistowski i należy z nim walczyć. W przeciwieństwie do neonazistowskich bojówek działających w regionie Donbasu, które Putin przez ostatnie lata wspierał, zbroił i finansował. Teraz „denazyfikacja” Ukrainy odbywa się ramię w ramię z bojówkarzami noszącymi swastyki i trupie czaszki.
Tego typu grup jest wiele, a każda ma nieco inny program czy charakter, aczkolwiek wszystkie łączą prawicowe idee. Przykład stanowi choćby Rosyjska Jedność Narodowa, która od 2014 r. w sile 400 członków walczy po stronie Rosji w rejonie Doniecka. W logo tej organizacji znajduje się swastyka w otwartym białym kole na czerwonym tle – trudno o bliższe nawiązanie do Trzeciej Rzeszy. Innym skrajnie prawicowym ugrupowaniem jest Rosyjska Armia Prawosławna, która między innymi realizowała w Doniecku liczne ataki o charakterze antysemickim. Należy do niej także Igor Wsiewołodowicz Girkin, który został skazany za zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych MH17 nad Ukrainą w lipcu 2014 r.
Przeczytaj także:
- Istnieje możliwość włączenia się Hiszpanów w konflikt na Ukrainie, uważają tamtejsze Siły Bezpieczeństwa
- Grupa Wagner w drodze do Mali. Bliskie porozumienie z juntą
- “The Times”: ponad 400 wagnerowców poluje w Kijowie na prezydenta i członków rządu
W kremlowskich mediach nigdy nie wspominano jednak o tych ugrupowaniach, konsekwentnie przedstawiając kijowski rząd jako wyznawców Hitlera. Tymczasem to prorosyjskie bojówki – nieobecne w kremlowskim przekazie medialnym – były oskarżane o zbrodnie wojenne zarówno przez Human Rights Watch, jak i Amnesty International.
Rosyjski Ruch Imperialny natomiast kontaktował się z neonazistowskimi grupami w całej Europie. Ma powiązania z neonazistowską dywizją Atomwaffen, której członkowie – noszący tatuaże z hitlerowskimi emblematami – znaleźli się w szeregach prorosyjskich bojówek.
W Donbasie działały także inne skrajnie prawicowe bojówki, które powoływały własne milicje – Inna Rosja, Partia Euroazjatycka, Grupa Zadaniowa Rusicz czy Nocne Wilki. Ostatni z nich to gang motocyklowy odznaczony przez Putina, mający w swoich szeregach między innymi czeczeńskiego przywódcę Ramzana Kadyrowa. Widać wyraźnie, że „denazyfikacja” Ukrainy powinna się rozpocząć od rosyjskich sojuszników.
Grupa Wagnera
Wśród wielu podobnych grup największy rozgłos uzyskała chyba założona przez Dmitrija Utkina Grupa Wagnera. Rosjanie wykorzystywali ją do destabilizacji miejsc, do których tradycyjna rosyjska armia nie mogła się dostać. Grupa Wagnera to prężnie działająca firma zatrudniająca najemników. Jej nazwa pochodzi od Richarda Wagnera, klasycznego kompozytora, którego uwielbiał Adolf Hitler. Sam Utkin wytatuował sobie na szyi dwa czarne diamenty z podwójną błyskawicą, które przypominają odznaczenia oficerów SS, ma też na piersiach nazistowskiego orła ze swastyką. Utkin jest byłym rosyjskim szpiegiem, który w wywiadzie osiągnął stopień podpułkownika, zdobył też – z rąk Putina – Order Odwagi, i to cztery razy. Oskarżono go o zbrodnie wojenne w Donbasie, Republice Środkowoafrykańskiej, a ostatnio także w Mali, gdzie grupa najemników zmasakrowała ludność cywilną.
Od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę przynajmniej tysiąc członków Grupy Wagner znalazło się na jej terenie. Realizowali oni między innymi misję zabicia prezydenta Zełenskiego, co do tej pory nie udało się mimo przynajmniej trzykrotnie podejmowanej próby.
W 2014 r., kiedy walki toczyły się w Donbasie, Rosja miała pewien problem – nie mogła uzupełniać strat rezerwistami, bo aby ich powołać, musiałaby ogłosić stan wojny. Stąd jej koncepcja „specjalnej operacji wojskowej” – określenia, którego używa w komunikatach dla własnych obywateli, a który skrywa poważny konflikt.
Nie chcąc otwarcie prowadzić wojny, Putin zlecał kolejne operacje członkom Grupy Wagner, zwiększając ich udział w działaniach na Ukrainie. Zatem na wschodzie tego państwa działały już nie tylko prorosyjskie bojówki, wśród których część to grupy otwarcie neonazistowskie, ale też najemnicy z firmy założonej przez wielbiciela Trzeciej Rzeszy.
Kiedy Rosjanie ponieśli porażki w Kijowie i Czernihowie, ukraiński rząd nakazał ewakuację mieszkańców ze wschodniej części kraju, spodziewając się, że ofensywa Rosji uderzy właśnie tam. Posunięcie to przewidział zresztą amerykański wywiad, który ostrzegał wcześniej Zełenskiego przed takim scenariuszem.
Sankcje na dłużej
Sekretarz generalny NATO ostrzegł ostatnio, że „Prezydent Rosji Władimir Putin nie zrezygnował z przejęcia całej Ukrainy, a wojna może trwać miesiącami, a nawet latami”. W związku z tym „Musimy być przygotowani na długi okres, zarówno jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy, utrzymanie sankcji, jak i wzmocnienie naszej obrony” – tłumaczył Jens Stoltenberg przed rozpoczęciem spotkania ministrów spraw zagranicznych państw NATO.
Eksperci wojskowi uważają jednak, że Rosji zajmie sporo czasu przygotowanie wycofanych z frontu kijowskiego jednostek do ponownego wykorzystania. Muszą oni uzupełnić straty zarówno osobowe, jak i materiałowe, a co wydaje się jeszcze trudniejsze – poradzić sobie z upadkiem morale.
Alarmujące doniesienia napływają z oblężonego Mariupola. Około 500 cywilów, którym udało się wydostać z miasta, potwierdziło informacje lokalnych władz, jakoby Rosjanie palili ciała mieszkańców miasta – którzy zginęli podczas zmasowanych bombardowań – w mobilnych krematoriach. Miałoby to przeciwdziałać powtórzeniu skandalu z masakrą w Buczy i skrywać przestępstwa wojenne agresora. Od ponad miesiąca ukraińscy żołnierze stawiają opór, nadal utrzymując kontrolę nad centrum miasta, jednak ich los wydaje się przesądzony.
Tymczasem w Watykanie papież Franciszek pokazał ukraińską flagę znalezioną w ruinach Bucza, potępił „okrucieństwo wobec ludności cywilnej”, określił je jako „horrendalne”.