fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

7.7 C
Warszawa
czwartek, 18 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Władimir Putin jako rosyjski Mesjasz

Podobieństwa Putina do Stalina wydają się na pierwszy rzut oka dość wyraźne. Tych nieznoszących sprzeciwu dyktatorów łączy podporządkowywanie prawdy ideologii i utrwalanie kłamstw przy użyciu terroru. Jest jednak w historii Rosji postać, która bardziej pasuje do poglądów wyznawanych przez jej obecnego prezydenta, to chrześcijański faszysta Iwan Iljin.

Warto przeczytać

Putin sprowadził jego prochy i w 2009 r. zorganizował ponowny pochówek Iljina w moskiewskim monastyrze Dońskim, na którego terenie pogrzebano wiele ofiar stalinowskiego terroru. Ze strony Putina był to wyraz szacunku dla tego zafascynowanego faszyzmem filozofa. Choć w Związku Radzieckim jego ideologia była potępiana, to w Federacji Rosyjskiej znalazła nowych popleczników. Jego pisma będące wezwaniem do odrodzenia rosyjskiej potęgi imperialnej spotkały się w latach 90. z zainteresowaniem ze strony wielu wpływowych ludzi. Iljin wskazywał, że osiągnięcie tego celu będzie możliwe dzięki silnemu przywódcy, którego opisywał, jako „żywy organ Rosji, narzędzie samoodkupienia”. Miałby on poprowadzić Rosję w „wielkiej historycznej bitwie między sługami Boga a siłami piekielnymi”.

Ta wizja stała się dla Putina drogowskazem, co podkreślił w 2006 r. na dorocznym przemówieniu do Zgromadzenia Federalnego. Od 2014 r. „Nasza misja” Iljina jest lekturą obowiązkową dla gubernatorów obwodów, a deputowana do parlamentu Tatiana Sajenko cytowała filozofa, popierając aneksję Krymu jako niezbędny warunek „odrodzenia i zmartwychwstania” Rosji.

Putin wzorem swojego idola traktuje Ukrainę i jej mieszkańców jako nieprawdziwy byt. Do Iljina nawiązywał też były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, ostrzegając, że obecna inwazja ma na celu „ostateczne zbudowanie Eurazji od Władywostoku do Lizbony”. Wśród zagorzałych zwolenników tego myśliciela znajduje się też Aleksander Dugin, były wykładowca Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, którego nie bez przyczyny nazywa się „mózgiem Putina”.

Przeczytaj także:

Dugin otwarcie mówi o swoich imperialnych fascynacjach. W 2008 r. w wywiadzie dla „Los Angeles Times” ujawnił, że początkowo miał zastrzeżenia do Putina z racji jego poparcia dla USA po atakach 11 września, a także otaczania się prozachodnimi i proliberalnymi doradcami i politykami. Zmienił jednak zdanie po rosyjskiej agresji na Gruzję. Jak stwierdził, Putin przekroczył „nieodwracalny punkt”, zyskując tym samym jego absolutne poparcie.

Dugin postrzega Zachód, a zwłaszcza Stany Zjednoczone jako „królestwo antychrysta” pragnące pogrążyć Rosję w otchłani chaosu i korupcji. Walka z Zachodem to dla niego nie tylko polityczna konieczność, ale wręcz boskie powołanie. W jego wizji w ostatecznym starciu między dobrem a złem, czyli Rosją i Zachodem, to jego ojczyzna zrealizuje „ostatnią myśl Boga”. Stanie się tak za sprawą wojny, którą Dugin nazywa „ojcem rzeczy”. Wchłonięcie Białorusi, Kazachstanu i Ukrainy to w myśl jego poglądów zaledwie początek.

Biorąc to wszystko pod uwagę, agresja Rosji nie jest zaskoczeniem. W tę absurdalną ideologię wpisuje się także obwinianie za wojnę NATO i USA oraz udowadnianie, że konfrontacja jest tylko formą samoobrony przed zakusami Sojuszu.

Jednak razem z tą formą totalitaryzmu w putinowskie rządy wkradł się też chaos. Niezależnie od wszystkiego władza Władimira Putina w Rosji wcześniej czy później będzie miała swój kres. Czy uda mu się ją utrzymać do śmierci? Jego millenarystyczna motywacja może być jednak groźna w kraju posiadającym największy potencjał broni jądrowej. A najlepiej oddają to słowa prezentera telewizji państwowej, który kilka godzin po postawieniu przez prezydenta w stan podwyższonej gotowości arsenału nuklearnego, zapytał: „Po co nam świat, jeśli nie ma w nim Rosji?”.

Choć korzenie polityki Władimira Putina tkwią w KGB, to jednak w głębi duszy warunkuje go euroazjatycka eschatologia. Jego mesjanistyczną działalność dobrze podsumowują słowa historyka Timothy Snydera: „Jaki rabuś nie wolałby być nazywany odkupicielem?”.

SourceSpectator

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »