fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

8.9 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Jak sieci społecznościowe zmieniły rzeczywistość

Jonathan Haidt, amerykański psycholog społeczny rozmawia z „Le Figaro” o ważnych kwestiach dotyczących współczesnego świata – wzajemnym atakowaniu się w internecie, granicach wolności słowa i konieczności regulacji wielu kwestii związanych z sieciami społecznościowymi. Uważa on, że główny problem nie leży w moderacji treści, a w architekturze platform, która sprzyja skrajnym wypowiedziom.

Warto przeczytać

Społeczeństwo zachłysnęło się możliwościami, jakie daje Internet, a szczególnie serwisy społecznościowe. Początkowy entuzjazm z czasem jednak ustąpił głębokiemu rozczarowaniu. „Jak w micie o wieży Babel, po uznaniu siebie za bogów przestaliśmy się rozumieć, a sieci społecznościowe przypominają Dziki Zachód, który pilnie wymaga regulacji” – wyjaśnia Haidt.

Moderowanie treści nie rozwiąże problemu

Twitter został przejęty przezElona Muska, który chce promować wolność słowa. Haidt uważa, że wyrażenie to należy sprecyzować. Istotne jest, by wiedzieć „o jakiej instytucji się mówi i jaki jest jej cel”. Przykładowo, na uniwersytecie poszukuje się prawdy. Chcąc taki cel osiągnąć, trzeba mieć możliwość wyrażania przeciwstawnych poglądów i móc swobodnie je rozpatrywać. Nie mogą być w tym przypadku dyskryminowane jakieś poglądy polityczne. Jednak nadal nie jest to tożsame z wolnością wypowiedzi. Jednak, jak zauważa Haidt, „Twitter nie jest uniwersytetem. Jego celem nie jest prawda”. Skoro jednak Musk i inni traktują go jak plac publiczny, to należy określić odpowiednie dla niego standardy mowy. Zastraszanie, groźby śmierci i wszelki gwałt, to działania już nielegalne i nie mają nic wspólnego z wolnością słowa. Jednak na Twitterze problemem jest przede wszystkim nękanie na niskim poziomie. To, co powinien osiągnąć Musk, to stworzyć z Twittera miejsce, w którym ludzie będą się mniej bali wypowiadać swoje zdanie. „Oznacza to znalezienie sposobu na zmianę dynamiki, tak aby 80 proc. umiarkowanych użytkowników nie było tak zastraszanych przez ekstremistycznych palantów” – mówi psycholog.

Przeczytaj także:

I nie oznacza to konieczności skupienia się na moderowaniu treści. To nie jest główny problem. Przy czym w USA trwają spory co do zakresu ingerencji w wypowiedzi. „Lewica chce więcej, bo uważa, że wszystkie wypowiedzi prawicowe są mową nienawiści; prawica chce mniej, bo uważa, że wszyscy moderatorzy są lewicowi!” – wyjaśnia Haidt. Uważa on, że w przypadku portali społecznościowych „problem nie polega na tym, że niektórzy ludzie publikują okropne, paskudne lub fałszywe treści, ale na tym, że wszystko, co okropne, paskudne lub fałszywe, może zostać powielone w ciągu dwudziestu czterech godzin i dotrzeć do milionów ludzi”. Problemem jest więc przede wszystkim architektura sieci, a nie moderacja treści.

Potrzebne zmiany

Nie chodzi tylko o algorytm. Na Twitterze jest masa fałszywych kont, botów i trolli. Musk powinien więc zdecydować się na uwierzytelnianie użytkowników i ograniczyć „niektóre z funkcji, które zwiększają wirusowość postów o niskiej jakości”. Warto byłoby wprowadzić zmiany, które zaleciła Facebookowi Frances Haugen.

W tym wszystkim nie chodzi też o likwidację anonimowości i zmuszenia do zamieszczania treści pod prawdziwym nazwiskiem. Chodzi o poczucie odpowiedzialności i by można było otwierać konta dopiero po okazaniu dowodu tożsamości. Jak w przypadku kont bankowych.

Fatalnym pomysłem okazała się libertariańska utopia z początku istnienia Internetu, by moc mówić, co się chce bez możliwości zidentyfikowania mówcy. „Twitter stał się zbyt ważny dla demokracji, społeczeństwa i dziennikarstwa, by zachować zerowe uwierzytelnienie” – uważa psycholog.

Jak na Dzikim Zachodzie

Początki Internetu w latach 90. były wspaniałe. Nie było idealnie, ale też użytkownicy sieci mieli „niesamowite poczucie możliwości, poszukiwania i odkrywania, jednoczenia świata”. Z czasem jednak Facebook i Twitter stały się miejscami ataku jednych na drugich. Ludzie byli zwalniani z pracy, upokarzani, zdarzały się samobójstwa.

Można nawet powiedzieć, że media społecznościowe niszczą niewinnych, umożliwiając dziś agresorom łączyć się w grupy i napadać na nich. Atakujący uważają, że w ten sposób wymierzają sprawiedliwość. „Mówią, że pociągają władze do odpowiedzialności. Ale wymierzanie sprawiedliwości bez należytego procesu, bez możliwości kontradyktoryjnej debaty, bez odpowiedzialności, to prawo Dzikiego Zachodu” – mówi Haidt.

Według niego konieczne jest wprowadzenie regulacji, podobnie jak reguluje się inne kwestie, na przykład te związane z farmaceutykami, pojazdami czy samolotami. To przecież sprawia, że takie branże dobrze prosperują. „Utopijna samoregulacja, której domagaliśmy się na początku istnienia Internetu, zupełnie się nie sprawdziła. Dlatego bezwzględnie potrzebujemy federalnego regulatora”.

Jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz. Wszelkie regulacje muszą być neutralne politycznie. Nie można blokować czyichś poglądów, tylko dlatego, że są konserwatywne, dopuszczając przy tym wyłącznie te przeciwne. Tylko to gwarantuje prawdziwą wolność słowa. Stąd też ważniejsze są zmiany w architekturze sieci społecznościowych niż moderowanie treści.

Stany Zjednoczona biblijną Wieżą Babel

Jonathan Haidt w swoim artykule opublikowanym w „The Atlantic” porównuje Amerykę ostatniej dekady do Wieży Babel. W biblijnym micie ludzie stają się bardzo potężni i decydują się zbudować wieżę sięgającą nieba, co powoduje, że urażony ich pychą Bóg miesza im języki, w wyniku czego przestają się rozumieć. „Babel nie jest więc opowieścią o plemienności. To nie jest walka lewicy z prawicą ani wojna domowa. Jest to fragmentaryzacja wszystkiego i wszystkich. Wszędzie wybuchło zamieszanie. Dziesięć lat temu tak nie było”.

Rok 2011 cechował najwyższy optymizm związany z rozwojem technologii. Wierzono, że dzięki niej cały świat stanie się demokratyczny. „W tamtym czasie byliśmy u szczytu arogancji… prawie ukończyliśmy budowę Wieży Babel” – przypomina psycholog. Ale źle zaczęło się dziać już dwa lata wcześniej wraz ze zmianami w platformach sprawiającymi, że stały się one bardziej wirusowe. Chodzi o wprowadzenie przycisku „Lubię to” na Facebooku i „RT” na Twitterze. Przed 2014 r. jeszcze wieża się nie waliła. W 2013 r. sytuacja wciąż nie była zupełnie zła, ale w 2015 r. taka się stała. W tym okresie Facebook wprowadził wątki komentarzy. To zachęciło ludzi do kłótni. Od 2014 r. widać, jak wzrosły walka i agresja. „Na amerykańskich kampusach zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Uczniowie domagają się ochrony przed słowami i mówcami. Krzyczą do głośników” – wspomina Haidt. W takich miejscach jak kampusy zawsze istniała różnorodność opinii moralnych i politycznych. I nawet nie chodzi o to, że nagle wzrosła liczba osób, które wierzą, że „wszystko jest władzą”. Sieci społecznościowe jednak dały grupom mniejszościowym ogromną siłę zastraszania, superwiralność. Spowodowało to duże zmiany. Pojawiły się takie zjawiska jak kultura anulowania* i wokizm**. „W kampusach to właśnie skrajna lewica wzięła do ręki pistolet na rzutki i zaczęła strzelać do ludzi”.

Jednym z pierwszych przykładów kultury anulowania stosowanej na Twitterze był przypadek Brendana Eicha. Chodzi o inżyniera, który w 2014 r. awansował na stanowisko dyrektora generalnego firmy komputerowej Netscape. Ktoś jednak w mediach społecznościowych ujawnił, że w 2008 r. przekazał darowiznę na rzecz grupy sprzeciwiającej się małżeństwom osób tej samej płci. To nakręciło tłum na Twitterze, domagający się jego zwolnienia i zmusiło Eicha do rezygnacji z awansu. To, co było niemożliwe w 2008 r., było już możliwe sześć lat później. Taki stał się świat, w którym teraz żyjemy.

Sieci społecznościowe zmieniły grę

By pokazać, jak technologie zmieniły rzeczywistość, Haidt używa jeszcze innej metafory. „Dzikie pożary istnieją od zawsze. Stan Kalifornia ma ponad stuletnie doświadczenie w walce z nimi. Nie mogą ich powstrzymać, ale wiedzą, jak sobie z nimi radzić. Przypuśćmy, że w 2014 r. zawartość tlenu w atmosferze Ziemi zmieniła się z 20 proc. na 80 proc.: teraz wszystko płonie. Niektórzy mówią: »Przecież zawsze były pożary lasów«. Kalifornijski Departament Leśnictwa odpowiedział: »Nie, nie rozumiecie. Wszystko płonie, a my nie możemy tego ugasić«. To właśnie się zmieniło. Każdy może zaatakować każdego. A przed rokiem 2012 nie było to jeszcze możliwe”.

Chociaż polaryzacja istniała zawsze, to teraz zmieniła się skala, gdyż zastraszanie jest demokratyzowane, popierane i uwalniane od odpowiedzialności. Można publicznie atakować i ośmieszać każdego, nie narażając się praktycznie na karę. Przy czym głosy, choćby w Facebooku, nie są rozdzielone równo. Więcej ich otrzymały skrajna prawica, trolle, skrajna lewica i agenci rosyjskiego wywiadu. „Jeśli te cztery grupy mają megafon i mogą mówić, co chcą, pod fałszywymi nazwiskami, bez żadnej odpowiedzialności, pozostałe 80 proc. użytkowników staje się cichsze”.

Najwięcej ciosów otrzymują liderzy instytucji i umiarkowani w każdej koalicji. Gdy przerażeni milczą, władzę przejmują ekstremiści. „Tak więc Partia Republikańska w Stanach Zjednoczonych jest obecnie całkowicie obłąkana. Po lewej stronie Partia Demokratyczna nie jest jeszcze w pełni gotowa: wciąż trwają spory między umiarkowanymi a skrajną lewicą. Wszystkie instytucje naszej kultury są zarządzane przez lewicę. Gdy umiarkowani w redakcjach wiadomości, na uniwersytetach czy w hollywoodzkich studiach milczą lub są zwalniani, teraz jedynymi, którzy mówią, są ekstremiści. Jest to zasadnicza zmiana w grze” – wyjaśnia Haidt.

Jonathan Haidt wykłada w Stern School of Business na Uniwersytecie Nowojorskim. Wraz z Gregiem Lukianoffem jest autorem eseju o spustoszeniu amerykańskich uniwersytetów, „The Coddling of the American Mind”, opublikowanego w 2018 r.

*  Kultura anulowania – opisuje formę bojkotu, w której osoba, która podzieliła wątpliwą lub kontrowersyjną opinię, zostaje „odwołana”, czyli skazana na ostracyzm i odrzucana przez byłych przyjaciół, zwolenników i sympatyków.

** Wokizm – doszukiwanie się rasizmu wszędzie i w każdej rzeczy.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »