fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

0.3 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Postawa Bidena sprawia, że Arabia Saudyjska sprzyja Putinowi

Zachodnie gospodarki późno zdały sobie sprawę z tego, jak kłopotliwe jest uzależnienie od rosyjskiego gazu i ropy. Teraz próbują zrobić wszystko, by tę zależność zniwelować. I choć Niemcy stanowią jeden z największych rynków dla rosyjskich paliw, twierdzą, że w ciągu pół roku będą mogli odciąć się od ropy Władimira Putina – a dalej także od jego gazu. Chwilę później w ich ślad powinna pójść także Wielka Brytania.

Warto przeczytać

Wielka Brytania nie jest tak mocno zależna energetycznie, jak Niemcy czy inne kraje Europy, a bojkot rosyjskiego gazu – jak na sankcję handlową – nie powinien być taki trudny. Mimo to okazał się nie tylko skomplikowany, ale też ciężki pod względem ekonomicznym oraz dyplomatycznym.

Pomogłoby z pewnością wsparcie OPEC (Organization of the Petroleum Exporting Countries – Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową). W zasadzie do dziś rządzi nią Arabia Saudyjska, a kraj ten chce być brytyjskim sojusznikiem. OPEC może zwiększyć produkcję ropy (i jej eksport na zachodnie rynki), a tym samym zmniejszyć presję podażową (oraz rosnącą wraz z nią cenę) i złagodzić światowy kryzys rosnących kosztów utrzymania w gospodarce.

Wydaje się niestety, że tak Arabia Saudyjska, jak i cały OPEC próbuje przypodobać się nie Wielkiej Brytanii czy Europie, ale Putinowi. Nawet amerykańskie apele o zwiększenie wydobycia i eksportu nie dały żadnych rezultatów.

Rządzący w Rijadzie powinni jednak ponownie przemyśleć sytuację, nie tylko tę, w jakiej się znajdują, ale też tę, w którą wpędzają świat, pozwalając, by utrzymywały się wysokie ceny energii, bo grozi nam globalna recesja – spadek popytu i załamanie cen. To oznacza także zubożenie krajów produkujących ropę.

Przeczytaj także:

I przez ten mechanizm rynkowy – jak pokazuje doświadczenie – skoki cen ropy nie są nigdy długotrwałe. Kiedy kontrakty terminowe mają niższe notowanie niż bieżąca cena spot (takie zjawisko zwane jest „backwardation”), widać nadchodzącą recesję i jej negatywny wpływ na rynek ropy.

Tym razem do wzrostu cen doszło w wyniku wyjątkowych okoliczności: początkowo wskutek rosnącego popytu po pandemicznym rozmrożeniu gospodarek, dalej zaś za sprawą rosyjskiej napaści na Ukrainę. Ale mimo wyjątkowych okoliczności, zachowania na rynku ropy nie powinny nas zaskoczyć. I to zapewne jeden z powodów niechęci OPEC do zwiększenia produkcji. Skoro już pojawiły się siły recesyjne, a zwiększona podaż po pandemii była chwilowym zjawiskiem – aktualna globalna podaż może już być nadmierna. Nie pomagają w przełamaniu tego myślenia powracające wciąż blokady w Chinach, gdzie – w przeciwieństwie do Europy i USA – pandemia wydaje się nadal aktywna, a przynajmniej aktywna z perspektywy strategii „zero COVID” i jej wpływu na zakłócanie funkcjonowania chińskiej gospodarki.

W kontekście doniesień Bloomberga o zobowiązaniu Stałego Komitetu Biura Politycznego Chin do „walki z wszelkimi wypowiedziami, które zniekształcają, kwestionują lub odrzucają politykę kontroli COVID-19 w naszym kraju” możemy spodziewać się, że obecny stan rzeczy zostanie tam utrzymany.

Tak czy inaczej, OPEC nie wydaje się zainteresowany większą pomocą krajom Zachodu, przyjmuje zdystansowaną pozycję i czeka na rozwój wydarzeń. Może to wynikać także z nacisków Rosji, która, choć nie należy do OPEC, to ma w nim istotny głos i chce ścisłej kontroli podaży. Z drugiej strony, odkąd prezydentem USA jest Joe Biden, znacznemu pogorszeniu uległy relacje Stanów Zjednoczonych z saudyjską rodziną królewską.

Biden myśli zapewne, że książę Muhammad Ibn Salman jest pariasem, którego należy potępiać za zamordowanie saudyjskiego dysydenta, dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. Amerykański prezydent nie chce ani spotkać się z księciem, ani nawet odbyć z nim rozmowy telefonicznej. To zachowanie zupełnie odmienne od Donalda Trumpa, który nawet po morderstwie Chaszukdżiego utrzymywał przyjazne stosunki z ibn Salmanem.

To może być jeden z powodów, dla których Arabia Saudyjska tak niechętnie pomaga Zachodowi. Żadnego efektu nie dało wezwanie do uwolnienia dodatkowych 2 mln baryłek dziennie. Do tego spora część saudyjskiej ropy trafia do Indii oraz Chin, które próbują zachować neutralność wobec europejskiego konfliktu.

Mimo wszystko komentatorzy są nieco zdziwieni zachowaniem Arabii Saudyjskiej, bo należy pamiętać, że głównym politycznym i religijnym rywalem Arabii Saudyjskiej jest Iran – a z nim sprzymierzona jest Rosja.

Oprócz Stanów Zjednoczonych (przynajmniej do niedawna) oraz Wielką Brytanią, Arabia Saudyjska nie ma zbyt wielu przyjaciół, może jeszcze z wyjątkiem Izraela, z którym łączy ją wspólny interes niedopuszczenia do powstania irańskiej broni jądrowej. Ale to od strony USA i Wielkiej Brytanii Arabia może oczekiwać ewentualnej pomocy w zakresie ochrony.

W czasie wojny unoszenie się dumą i szlachetnością bywa zgubne. Jeśli problemem dla Arabii Saudyjskiej jest postawa Bidena, nie należy z tego powodu obrażać się na cały Zachód.

Tak się niefortunnie zdarzyło, że spore pokłady naturalnych surowców znajdują się w rękach „totalitaryzujących” się reżimów mających wybiórcze podejście do szanowania praw człowieka – to można powiedzieć zarówno o Rosji, jak i o Arabii Saudyjskiej. USA nie musi martwić się o import energii z tych krajów, bo może sobie pozwolić na samowystarczalność energetyczną, co pozwala na swobodniejsze traktowanie Arabii – na przykład poprzez wznowienie rozmów na temat umowy nuklearnej z Iranem czy oprotestowanie wojny w Jemenie. Efektem jest zwrócenie się Arabii Saudyjskiej ku nowym rynkom zbytu: Indiom i Chinom.

Teraz widzimy, że posunięcia Putina pchają kraje wysoko rozwinięte w recesję, natomiast jeśli sytuacja się nie zmieni – krajom rozwijającym się może grozić głód. Tym dziwniejsze wydaje się, że spora część tych krajów toleruje rosyjską inwazję.

Bank Anglii pokazał właśnie, do czego doprowadza taki bałagan gospodarczy, informując o spadku wzrostu gospodarczego, rosnącej inflacji, podwyższaniu stóp procentowych i początku recesji. To sytuacja fatalna dla bankierów centralnych, ale i społeczeństwa.

Problem byłby nawet przy pokojowym klimacie. Jednak wojna i dążenie do uniezależnienia się Europy od rosyjskich dostaw energii nasiliły go. Zawsze wiedzieliśmy, że ceny ropy to nie tyle kwestia handlowa, ile geopolityczna, ale dziś doświadczamy tego w pełnym wymiarze.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »