fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

5.9 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

„Przejdą lata i wieki przeminą, pozostanie pamięć tamtych dni…”

Pierwsze wykonanie „Czerwonych maków na Monte Cassino” odbyło się 18 maja 1944, już po zajęciu ruin klasztoru. Pieśń z towarzyszeniem orkiestry pod dyrekcją autora melodii Artura Schutza do słów napisanych w nocy z 17 na 18 maja przez Feliksa Konarskiego – pieśniarza, kompozytora i poety z Teatru Żołnierza Polskiego zaśpiewał wówczas Gwidon Bogucki.

Warto przeczytać

Po latach Konarski wspominał: „Śpiewając po raz pierwszy »Czerwone maki«, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami. „Czerwone maki”, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary – i hołdem ludzi żywych dla tych, którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi”.

Bitwa, której decydującą fazę datujemy na 16 maja 1944 r., weszła do annałów chwały oręża polskiego, stanowiąc kluczowy moment kampanii włoskiej, za sprawą przełamania tzw. Linii Gustawa, otwierając aliantom bramę do Rzymu. Stanowiła jednocześnie najkrwawsze zmaganie, spośród wszystkich bitew frontu zachodniego, przez samych Niemców porównywane do Stalingradu.

Zaciekła obrona sprawiła, że walki o cały kompleks umocnień przeciągnęły się aż do 31 maja, stąd datę 18 maja traktujemy po części symbolicznie. Straty po obu stronach były znaczne. U Niemców, zabitych rannych i zaginionych szacuje się na 1100 żołnierzy, podoficerów i oficerów, podczas gdy 2 Korpus okupił historyczne zwycięstwo liczbą 923 poległych, 94 zaginionych i 2931 rannych. W istocie decydujące zmaganie było ostatnią z czterech bitew toczonych przez aliantów wiosną 1944 roku w rejonie klasztoru na Monte Cassino.

Zdaniem brytyjskiego historyka Matthew Parkera była to największa bitwa lądowa zachodnich aliantów w Europie. Po stronie niemiecko-włoskiej pod dowództwem feldmarszałka Luftwaffe Alberta Kesselringa i generała wojsk pancernych Heinricha von Viettinghoffa zgromadzono łącznie 135 tys. żołnierzy, z czego straty wyniosły ok. 20 tys. zabitych i rannych, natomiast alianci – Amerykanie, Brytyjczycy Kanadyjczycy, Nowozelandczycy, żołnierze ówczesnego Związku Południowej Afryki i rzecz jasna Polacy, pod naczelnym dowództwem marszałka polnego British Army Harolda Alexandra, dysponowali siłami 240 tysięcy, z czego 55 tysięcy poległo, bądź odniosło rany.

Ukształtowanie terenu praktycznie wykluczające użycie sił pancernych, przy dogodnym polu ostrzału artyleryjsko-moździerzowego po stronie obrońców sprawiało, że w okresie od stycznia do maja, Niemcy z powodzeniem odpierali kolejne serie uderzeń, aż do chwili, kiedy Polacy przy wsparciu Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego oraz brytyjskiej 78 Dywizji dokonali decydującego szturmu w ramach rozpoczętej 11 maja operacji Honker.

Główną siłę atakującą czwartego już natarcia stanowił 2 Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Kryptonim operacji pochodził od angielskiego słowa honk, co oznacza „krzyk dzikich gęsi”. Jeszcze 24 marca dowódca 8 Armii – jednej z najbardziej znanych formacji brytyjskich wsławionej walkami w Afryce Północnej – Oliver Leese zaproponował Andersowi zdobywanie Monte Cassino. Ten, wbrew stanowisku Naczelnego Wodza – gen. Kazimierza Sosnkowskiego, który był przeciwny frontalnemu uderzeniu na umocnienia niemieckie, podjął wyzwanie.

Motywem decyzji Generała było wzmocnienie sprawy polskiej i zdezawuowanie sowieckiej propagandy pomawiającej Polaków o unikanie walki z Niemcami. Począwszy od 7 kwietnia, podjął Władysław Anders szeroko zakrojone przygotowania z użyciem zwiadu lotniczego.

11 maja żołnierzom 2 Korpusu odczytano rozkaz dowódcy: „Żołnierze! Kochani moi Bracia i Dzieci. Nadeszła chwila bitwy. Długo czekaliśmy na tę chwilę odwetu i zemsty nad odwiecznym naszym wrogiem. […] Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego. W chwilach tych będą z nami myśli i serca całego Narodu. […] Za bandycką napaść Niemców na Polskę, za rozbiór Polski wraz z bolszewikami, […] – z wiarą w sprawiedliwość Opatrzności Boskiej idziemy naprzód ze świętym hasłem w sercach naszych – Bóg, Honor i Ojczyzna”.

Wcześniej, 30 kwietnia dowództwo 2 Korpusu wydało „Plan Działań Zaczepnych” – od zwartego natarcia po osi Colle Maiola – Massa Albaneta, przełamanie linii obrony nieprzyjaciela w kompleksie górskim Monte Cassino, utrzymanie stoków południowo-zachodnich, zapewniających obserwację i osłonę ogniową w dolinie rzeki Liri, by następnie uderzyć i zdobyć klasztor z kierunku północnego.

Straty zainicjowanego natarcia wynikały z niefortunnego rozkazu gen. Lesse’a zakazującego wysyłania patroli rozpoznawczych, bowiem chciał w ten sposób ukryć przed Niemcami fakt, że mają przed sobą Polaków. Do natarcia na wzgórza 593 i 569 ruszył 2 Batalion Strzelców Karpackich, wspierany na prawym skrzydle z zadaniem zdobycia „Massa Albaneta” przez 1 Batalion Strzelców Karpackich wzmocniony czołgami, działami samobieżnymi i saperami. Dodatkowo na wyposażeniu obu batalionów były granatniki i piaty służące do rozbijania bunkrów.

Nieprzyjaciel podjął próbę kontrataku z rejonu „Santa Lucia” i „Castellone” przez bataliony 1 Dywizji Pancerno-Spadochronowej. 2 Batalion Strzelców Karpackich walczący najdłużej w rejonie wzgórza 593 odparł cztery takie próby. Po odparciu piątego ataku żołnierzom kończyła się amunicja, polegli dowódcy kompanii i dowódca rzutu obronnego mjr Ludwik Rawicz – Rojek, dowódca batalionu ppłk Brzósko został ciężko ranny i pozycji broniło 17 żołnierzy z jednym oficerem.

Przygotowanie artyleryjskie nie dało spodziewanych rezultatów, pomimo to generał Anders zamierzał kontynuować natarcie 12 maja, by nie dać Niemcom wytchnienia i czasu na przegrupowanie. Pomny swojego błędu gen. Lesse przełożył tę datę i zadysponował nocne patrolowanie terenu, co nie tylko ułatwiło jego rozpoznanie, ale utrzymywało Niemców w stanie gotowości.

Równolegle Francuski Korpus Ekspedycyjny przełamał obronę na prawym skrzydle, a Algierska Dywizja Piechoty posuwała się doliną rzeki Aussente. Przez cztery dni niemieckie pozycje atakowano z powietrza. Łączne straty polskie do czasu zdobycia przez 16 Lwowski Batalion Strzelców „Widma” w dniu 16 maja, stanowiły 20 proc. stanu osobowego. Nie poszły na marne, gdyż zmusiły Niemców do wycofania się w wyniku bezpośredniego zagrożenia kluczowej dla ich obrony pozycji „San Angelo”.

W momencie, kiedy Niemcy podjęli próbę kontrataku, polską obronę – jak to opisuje Melchior Wańkowicz – poderwał, intonując śpiew hymnu sierżant Marian Czapliński. Tego rodzaju epizodów i świadectw osobistego heroizmu i męstwa żołnierzy i oficerów jest więcej, że przywołamy majora Jana Żychonia – oficera wywiadu 13 Wileńskiego Batalionu Strzelców, którego ostatnie słowa brzmiały: „Za Polskę i dla Polski”.

Nad ranem 18 maja patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich pod dowództwem ppor. Kazimierza Gurbiela zatknął uszyty naprędce przez plut. Jana Donocika proporzec, a w chwilę potem żołnierze z pocztu d-cy 3 kompanii 5 Batalionu Strzelców Karpackich na murach klasztoru zatknęli polską flagę.

Nie sposób wyważyć proporcji pomiędzy symbolicznym a strategicznym znaczeniem tej bitwy. Pomimo bowiem, że na polecenie generała Andersa obok flagi polskiej wywieszono brytyjską, alianci nie byli skłonni w imię polskich racji konfliktować się ze swoim sojusznikiem na Wschodzie. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy zatem, że w południe 18 maja polskie zwycięstwo obwieścił światu plutonowy Emil Czech, odegraniem hejnału mariackiego na gruzach zdobytego klasztoru Monte Cassino. Dziś, gdy cieszymy się pełnią wolności, pamiętajmy o tych, którym nie było dane jej doczekać.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »