fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

9.3 C
Warszawa
piątek, 29 marca, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Polska, Ukraina, co dalej?

Ukraińcy dzielnie przeciwstawiają się Rosjanom, których z powodu zachowań, całkiem trafnie zaczęto nazywać „Orkami”. Wybijają im kolejne zęby, ale do końca wojny, tym bardziej zwycięskiej, ciągle daleko.

Warto przeczytać

Co jest niezmiernie ważne, chociaż smutne w swej istocie, mimo poważnego zaangażowania kilku państw (w tym Polski) po stronie logistyczno-zaopatrzeniowej i rozpoznania, a także na wielu innych polach – Ukraina nie może liczyć na realne zaangażowanie militarne żadnego z państw (również na zamknięcie przez NATO strefy lotów nad Ukrainą). Wysiłek militarnego przeciwstawienia się agresji musi ponieść sama, gdyż nawet tzw. Legion Międzynarodowy, chociaż stanowi wsparcie, nie zmieni oblicza tej wojny.

Kluczowa jest natomiast świadomość operacyjna, która dzięki Amerykanom stanowi olbrzymi benefit w wojnie. Podobnie dostarczane coraz intensywniej uzbrojenie, dzięki czemu Ukraińcy mogą częściowo uzupełniać straty sprzętowe. Sytuacja wygląda obecnie nie najgorzej, niemal optymistycznie. Chociaż nie możemy wykluczać porażki naszych sąsiadów, to wydaje się, że jednak jej ryzyko spada dosyć szybko.

Putin tworzy nowy naród

Trauma, jakiej doświadczają nasi sąsiedzi, mordowani, wypędzani, gwałceni – działa jednak w sposób dokładnie odwrotny od tego, jakiego by sobie życzył agresor. Ukraińcy okrzepli. Nie boją się Rosjan, zadają im dotkliwe straty, a nawet podejmują się działań ofensywnych. Jako społeczeństwo, a w nim, co najważniejsze etniczni Rosjanie, utożsamiają się dużo bardziej z Ukrainą, niż z nieludzką Rosją. Putin w wyniku wojny marnuje potencjał, który mógłby służyć interesom rosyjskim. Trudno sobie wyobrazić, żeby Rosjanin, któremu zabito np. żonę, stał po stronie sprawcy. Tysiące Rosjan stają się w ten sposób wrogami Rosji. Putin tworzy nowy naród ukraiński, zbudowany na mieszance etnicznej, którą jednoczy nienawiść do tejże Rosji i personalnie – nienawiść do Putina.

Prezydent Zełenski rozgrywa świetną partię szachów w polityce zagranicznej, co dostrzegają już chyba wszyscy, choć nie wiem, jak dalece wynika ona z jego instynktu, a jak dalece z kompetencji jego zaplecza. Jednak bez względu na to, wywołuje on poza granicami swego kraju podziw i troskę o Ukraińców. Oczywiście nie dotyczy to części liderów politycznych, którzy wbrew faktom, usiłują nie zauważać wojny w Europie.

Przeczytaj także:

Kanclerz Scholz stał się zakładnikiem interesów rosyjskich i swą postawą prowadzi ku poważnemu kryzysowi politycznemu w Niemczech, a być może i w Unii Europejskiej.

Ostatnio w niemieckim parlamencie udało się przegłosować zdecydowaną większością głosów pomoc militarną dla Ukrainy. Jednak wiele mediów, wespół z Kanclerzem nie zaprzestało straszenia społeczeństwa, iż skutkiem wsparcia Ukrainy będzie wywołanie III wojny światowej. Inni liderzy krajów Unii Europejskiej, jak Macron, Nehammer czy najbardziej Orban, również dokładają swoje cegiełki, mogące skutkować uwiądem europejskiej solidarności. Długofalowe skutki mogą okazać się opłakane. Oczywiście znaczenie Węgier czy Austrii jest niewielkie, jednak prognozy wydają się bardzo niekorzystne.

Korozja Unii Europejskiej

Solidarność krajów Europy, poczucie wspólnoty koroduje. Musimy mieć świadomość, że przygotowany jeszcze przez Merkel i rozwijany obecnie tzw. Zielony Ład tworzy przestrzeń dla drastycznego obniżenia poziomu życia mieszkańców Unii Europejskiej, fundamentalnego osłabienia pozycji politycznej i gospodarczej, przy jednoczesnym poważnym związaniu surowcowym z agresywną Rosją. Trudno przewidzieć skutki tego, co obserwujemy.

Polskę również czekają trudniejsze chwile. Liderzy Unii Europejskiej przekazują jednoznaczne sygnały, że nasz kraj niespecjalnie może liczyć na unijne wsparcie. Koszty pomocy Ukraińcom są wysokie. Może to generować niepokoje, łącząc je z rosnącą inflacją, która ze względu na jej kosztowy charakter, staje się trudna do opanowania. Oczywiście zwiększona przez obecność Ukraińców i konsumpcja prywatna wspomoże wzrost gospodarczy, ale i wzmocni inflację o czynnik popytowy. Jednak czy tak się stanie?

Kłopotliwe jest stawianie prognoz, natomiast takiego scenariusza nie możemy wykluczyć. Tym, co uzyskała Polska, jest niewątpliwie przyjaźń Ukraińców, masowo doceniających to, co Polacy dla nich robią. Również na płaszczyźnie państwowej nie stanowi tajemnicy, że polskie wsparcie militarne dla Ukrainy jest największe. Czy potrafimy to zdyskontować?

Agresja Putina buduje sojusz, który w nieodparty sposób przywołuje wspomnienia Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Te wspomnienia Polaków, Ukraińców, Litwinów się różnią, gdyż część naszych sąsiadów niestety odbiera je jako obraz polskiej dominacji. Wydaje się, że otwiera się nowe „okno historyczne” dla Środkowej Europy, choć to od nas zależy, czy zdołamy tę możliwość właściwie wykorzystać.

Musimy stworzyć obok „twardych”, również „miękkie nici współpracy” z Ukrainą i naszymi sąsiadami z Europy Środkowej. Świat, który znamy – Unia, jaką znamy, zmienia się na naszych oczach i wyobrażenia o przyszłości muszą uwzględniać uwarunkowania, które dopiero nastaną. Sztaby analityczne muszą podjąć wysiłek dostrzeżenia tego, co się może wydarzyć i przygotowania recept na trudności oraz wykorzystania okazji, które się pojawią.

Polacy i Ukraińcy

Dzisiaj zwykli Ukraińcy i Polacy myślą o sobie bardzo ciepło. Jednak nie będzie to trwało wiecznie. W interesie naszym i naszych sąsiadów jest zbudowanie trwalszej więzi. Takiej, która przetrwa zmiany. To, czego możemy oczekiwać, to prób skłócania nas nie tylko na przykład z Litwą czy Ukrainą, ale i duetem mołdawsko-rumuńskim. Dzisiaj wielu wyczuwa zagrożenie rosyjskie, z którym mierzy się Ukraina. Strach może być czynnikiem jednoczącym, lecz nie nada trwałości tej kształtującej się jedności. Wydaje się, że taką platformą mogą być na przykład wspólne badania naukowe. Tego typu kontakty mogą dać wszystkim stronom sumę dodaną.

Politycy i partie się zmieniają, interesy dużo wolniej. Musimy o tym pamiętać. Gdy zaczniemy się rozumieć i współpracować, przyjdzie czas na trudne tematy, jak Wołyń czy traktowanie Polaków na Litwie. Podnoszenie tej tematyki dzisiaj służy jedynie Rosji i Niemcom – nam w żadnym stopniu.

Wojna na Ukrainie, podobnie jak agresywność Kremla, nie zniknie jutro. Jeżeli uda się zneutralizować militarną, a co za tym idzie polityczną moc Rosji, a jednocześnie nie ulegniemy podsycanym przez nią animozjom, to przyszłość może wyglądać całkiem dobrze. Musimy mieć świadomość, że Rosja była swoistym „zwornikiem” w Azji, a jej słabnięcie pobudzi przytłumione konflikty.

Niemieckie podejście

Warto w tym miejscu przyjrzeć się jeszcze polityce naszego zachodniego sąsiada. Niestety prze on ku zdominowaniu krajów mniejszych, poprzez zabranie im prawa veta, które leży u podstaw wszystkich istotnych traktatów unijnych, zastępując je głosowaniem uwzględniającym „czynnik ludnościowy”. Demokratyczny udział wszystkich państw w strukturach i równorzędność głosu były zabezpieczeniem słabszych przed silniejszymi.

Jeżeli niemiecki plan się powiedzie, wystarczy Niemcom porozumienie z jakimkolwiek większym państwem, aby taki „dwugłos” mógł odrzucać zdanie większości. Dzisiaj Niemcy niezmiernie opieszale podchodzą do pomocy Ukrainie. Nie jest trudno sobie wyobrazić, że naturalnie prorosyjska Francja wespół z Niemcami, będą mogły narzucić dowolne rozwiązanie, które będzie szkodliwe dla naszej przyszłości.

Ukraina walczy również w imieniu państw Europy Środkowej, pomagamy Ukrainie, jak jest to tylko możliwe. Unijny zakaz takiej pomocy może obecnie wyglądać absurdalnie czy histerycznie, ale czy aby na pewno? Czy zmuszenie Ukrainy do zawarcia pokoju „na kolanach” – na warunkach, jakich sobie życzy Putin (oraz liderzy kilku państw „Twardego Jądra Europy”) – jest niemożliwe, mimo oficjalnego oświadczenia Grupy G7?

Miejsce Polski

Paradoksalnie najbardziej etycznie zachowuje się dzisiaj w Niemczech Partia Zielonych. Tylko ona nie tworzy alternatywnej etyki, według której pomaganie ofierze jest złem. W Niemczech może wygrać podejście Zielonych, a może też wygrać podejście przeciwne. Warto zauważyć, że nawet pozytywna decyzja Bundestagu nie spowoduje, że w ciągu miesiąca czy dwóch na Ukrainę dotrze z Niemiec sprzęt wojskowy. Losy wojny decydują się obecnie i jedyny wpływ, jaki Niemcy będą miały na wynik wojny, to udzielana agresorowi pomoc finansowa. Jeśli chodzi bowiem o broń, to prawdopodobnie dotrze ona na Ukrainę dopiero jesienią lub zimą.

Nadchodzi czas trudnych, odpowiedzialnych decyzji. Niemcy przyjęły kurs zderzeniowy, przyjmując założenie, że naszym podstawowym celem jest uczestnictwo w Unii Europejskiej, chociażby pod „niemieckim butem”. W dużej mierze to trafna diagnoza, choć nie doceniają oni jednak Polaków. Wdeptywani w ziemię, w swym uporze, zawsze zdołaliśmy się podnieść silniejsi, nawet po 123 latach nicości, chociaż mieliśmy też zawsze grono chętnych do pełnienia „funkcji poganiacza niewolników”. To, czego możemy być pewni – unijne elity będą werbalnie nas wspierać w pomocy Ukraińcom, ale nie wesprą nas realnie w żaden sposób, licząc na osłabienie i powrót do władzy tych, którzy przyklasną każdej idei, płynącej z Berlina.

Nowa geopolityka

Żarna politycznych młynów przyspieszyły, a kogo zmielą i dla kogo będą mielić, to podstawowe pytania, którymi powinny zajmować się zespoły analityczne w Polsce i wielu innych krajach. Przed nami głębokie zmiany na mapach politycznych wpływów. Chiny wykorzystując zwrócenie oczu całego świata na Europę Wschodnią, podjęły już kroki mające na celu rozszerzenie swych wpływów na południowo-wschodnią Oceanię. Mocno osłabiona Rosja jest naszą szansą, ale też szansą dla Chin. Musimy o tym pamiętać, że ciężar świata powoli przesuwa się do Azji. Inny niedoceniany, a ważny gracz, czyli Indie, po pierwszym wsparciu dla Rosji, przesunął się na neutralne pozycje.

Iran (dzięki ustępstwom USA na rzecz Izraela) wpadł w sidła chińskie i rosyjskie. Czy w zmieniającej się sytuacji geopolitycznej jest możliwa zmiana? Czy Iran może stać się stabilizatorem sytuacji w Środkowej Azji? Dzisiaj oczy decydentów w Białym Domu, zwrócone są na Europę i Chiny. Chociaż wojna rozgrywa się niemal za naszym progiem, to zmiany zachodzą również w tradycyjnych sferach wpływu Rosji.

Chiny były jednym z pierwszych krajów, które uznały niepodległość republik Azji Środkowej w następstwie upadku Związku Radzieckiego, szybko nawiązując stosunki dyplomatyczne z Kazachstanem, Kirgistanem, Tadżykistanem, Turkmenistanem i Uzbekistanem w pierwszym tygodniu stycznia 1992 r.

Chiny powoli wypierają Rosję z regionu w sferze politycznej i gospodarczej. Dziesiątki miliardów inwestowane Azję Środkową są formą budowania swej miękkiej polityki wpływu. Nie bez kozery Inicjatywę Pasa i Szlaku ogłoszono w Kazachstanie. Aktywność Chin coraz częściej jawi się jako zagrożenie, co doskonale potwierdzają badania Barometru Azji Centralnej.

Nic nie jest to jednak przesądzone, choć obecnie Zachód nie jest specjalnie zainteresowany tym regionem. Pozycja Rosji słabnie, stąd Chiny nie mają realnej alternatywy. Paradoksalnie może wzrastać pozycja regionalna Iranu, który jest postrzegany bardzo pozytywnie. Niestety Iran jest niezdolny do zastąpienia inwestycji chińskich, a skłócony z Zachodem nie jest w stanie zawrzeć nawet taktycznego sojuszu, w którym Zachód zapewniłby środki finansowe. Trudno jednoznacznie przewidzieć, co może przynieść przyszłość.

W Azji Południowo-Wschodniej władzę stracił ewidentnie prochiński Duterte. Zastąpi go Ferdinand Marcos Jr. Czy Marcos będzie chciał uciec od patronatu Chin? Czy zwróci się ku USA? Jest zbyt wcześnie, jednak wkrótce się dowiemy. To, czego możemy być pewni to fakt, że wsparcie wśród Filipińczyków dla demokracji liberalnej jest bardzo niskie, co daje przestrzeń do bardzo różnych rozwiązań. Dla ewentualnych akcji militarnych względem Tajwanu postawa Filipin będzie kluczową, gdyż podejście północne do Tajwanu mogą zabezpieczyć Amerykanie i Japończycy.

W dalszej kolejności mamy cztery państwa, które będąc słabymi, mają za pierwszego lub drugiego partnera handlowego Chiny. Chiny posiadając niemal nieograniczone zasoby, stosują politykę „głęboko schowanego kija” i „eksponowanej marchewki”. Używają dźwigni nacisku, dzięki wykorzystaniu puli możliwości finansowych i public relations. W ten sposób wpływają na społeczeństwa i elity.

Tej polityce ulegają kraje, których kruche instytucje nie są w stanie zbilansować korzyści aktywności chińskiej z asertywnością względem Państwa Środka. Państwa będące w najbliższej orbicie Indii są poddawane nieustającej presji. Chiny chętnie oferują im pożyczki i wykonanie olbrzymich projektów inwestycyjnych. Co warte podkreślenia, żaden z tych krajów nie poddał się w pełni, stąd nie wpadł w uzależnienie finansowe w stosunku do Chin.

Sri Lanka jest najmocniej z opisywanych krajów „obciążona” względem Chin. Co więcej, kilka decyzji prezydenta, które splotły się w krótkim czasie, poważnie osłabiły kraj: drastyczna obniżka podatków, zakaz stosowania nawozów sztucznych, kryzys branży turystycznej spowodowany przez covid. Warto podkreślić, że pierwszej realnej pomocy bankrutującej Sri Lance udzieliły nie Chiny a Indie. Pekin ocknął się dopiero po dłuższej chwili. Wydaje się, że Indie będą wypierać w Colombo pozycję Państwa Środka.

Malediwy zawsze były blisko związane z Indiami. Jednak w latach 2013-2018 Malediwy bardzo zbliżyły się do Chin, zyskując pieniądze na liczne inwestycje. Po zmianie władzy nowy prezydent zastopował uzależnianie się od Pekinu. W przyszłym roku odbędą się ponownie wybory. Czy okaże się, że Malediwy wrócą pod skrzydła Chin, czy pozostaną blisko Indii?

Od czasu powrotu muzułmańskich komunistów, którzy wizerunkowo zmienili się w socjalistów, związki Bangladeszu z Chinami stały się ciepłe, a od przystąpienia Bangladeszu do Inicjatywy Pasa i Szlaku oraz strategicznego partnerstwa, inwestycje stały się kilkudziesięciomiliardowe. Co trzeba podkreślić, Dhaka utrzymuje dobre kontakty z New Delhi i Waszyngtonem. Bangladesz stara się sprawnie balansować. Potrafił zaniechać kilku dużych projektów, bojąc się, że przekroczą możliwości finansowe kraju, co skończy się jak z Pakistańskim portem Gwadar, który w ramach spłaty długów został wydzierżawiony Chinom na 99 lat.

Nepal od dziesiątek lat jest mocno związany politycznie i gospodarczo z Chinami, mimo że bliskość kulturowa z Indiami jest bezdyskusyjna. Tysiące Tybetańczyków, którzy uciekli na południe przed prześladowaniami, są bardzo ograniczane w swej aktywności, aby zapewne nie drażnić wielkiego, chińskiego sąsiada. Umowa zawarta z Chinami zobowiązuje Nepal do ścisłej współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Być może przychodzi czas osłabienia chińskich wpływów. Objawem tego może być kontrolowany przeciek raportu dotyczącego sytuacji granicznej w prowincji Humla, na wieść, o którym Chiny gorąco zarzekały się, że „nie miały miejsca żadne naruszenia granicy Nepalu”.

Mongolia jest pod przemożnym wpływem Chin i nie jest w stanie wpłynąć na proces sinizacji anektowanej przez Chiny Mongolii Wewnętrznej. Co niezmiernie istotne, większość Mongołów mieszka na terenie Chin (ponad 4 mln w zajętej prowincji i 3 mln w Mongolii). Pismo, język, religia (tybetański buddyzm), kultura, wszystkie te elementy mongolskiej tożsamości są zagrożone, a słaba Mongolia, uzależniona finansowo od Chin nie podejmuje żadnych kroków w obronie swych rodaków.

 Kolejnym krajem, gdzie tradycyjne przyjazne stosunki z Rosją są powoli wypierane przez Chiny, jest Iran. Ajatollahowie nie odpuszczają kooperacji z Rosją, lecz będzie ona miała coraz mniej do zaoferowania. Proces przyspieszył w 2020 roku po podpisaniu partnerstwa handlowo-wojskowego.

Chiny pokazały też opór przeciwko sankcjom narzucanym przez USA, zwiększyły zakupy irańskiej ropy. To, czego możemy być pewni – Irańczycy są zbyt ambitni, aby dać się zdominować Chinom. Chcą grać rolę mocarstwa lokalnego w kooperacji z każdym. Odwrotnie wschodni sąsiad Iranu, Pakistan, ten poddaje się presji chińskiej, poważnie się zadłużył, natomiast spotyka tutaj Chińczyków problem bezpieczeństwa inwestycyjnego.

Liczni separatyści atakują pracowników i budowane instalacje, szczególnie głośno zrobiło się o nich w na pustkowiach Balochistanu. Po okresie „przespania” przez Biały Dom rosnącego wpływu Chin – Pakistan, słowami swego prezydenta ostro zareagował na zabiegi USA, co wskazuje, że Waszyngton zapewne bezpowrotnie utracił swego tradycyjnego sojusznika w tej części świata. Wydaje się, że ten związek Chin i Pakistanu będzie trwały, zwłaszcza że musimy pamiętać o zamrożonym konflikcie o Kaszmir. Dlatego wspieranie Pakistanu przeciwko indyjskiemu rywalowi nie może dziwić.

Chiny wywierają presję na państwa Pacyfiku. Niedawno odniosły wyraźny sukces, zawierając z Wyspami Salomona umowę o bezpieczeństwie. Generuje to oczywiste zagrożenia dla interesów USA i Australii. Skutkiem tego są gorączkowe podróże australijskich dyplomatów w regionie, czy skuteczne? Niedługo się dowiemy.

Nie możemy zapominać o Afryce. Tli się tam wiele konfliktów, które w sytuacji niepewności mogą eskalować, Rosja jest zaangażowana w Afryce Środkowej, grając na konfliktach etnicznych, przeciwko interesom naturalnego protektora, czyli Francji. Rosja uczestniczy w szczytach z Unią Afrykańską i stara się na miarę swych możliwości finansowych inwestować, oferuje też swój najpewniejszy towar, czyli uzbrojenie.

Wojna na Ukrainie boleśnie zweryfikuje możliwości afrykańskiej ekspansji. Można mieć poważne wątpliwości czy Rosja będzie zdolna do udźwignięcia już zawartych kontraktów (kwota szacowana łącznie na 20 mld USD). Co należy z całą mocą podkreślić, Rosja jest najaktywniejsza w miejscach konfliktów: Erytrea, Kongo, północna Nigeria, Republika Środkowo-Afrykańska, Libia. Zapewne sama obecność w miejscach konfliktów pozostanie, ale aktywność na innych polach powinna gasnąć.

Rosja powoli żegna się ze swym mocarstwowym statusem, zmiany rodzą konsekwencje…

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »