fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

5 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Do rozwoju chińskiej technologii wojskowej przyczyniać mogą się europejskie uniwersytety

Kiedy w 2012 r. Jun Tang przyjechał na Universitat Autònoma de Barcelona (UAB), już wtedy był świetnym studentem. Przybył w ramach stypendium chińskiego ministerstwa edukacji i kontynuował naukę aż do 2015 r. Miał podnieść swoje kwalifikacje, a później wrócić do kraju, by kontynuować naukową karierę.

Warto przeczytać

„Miał sześć artykułów opublikowanych w czasopismach o bardzo wysokim prestiżu. W jednym z nich znajduje się 61 referencji, co jest bardzo dobrym wynikiem i świadczy o wysokiej jakości badań przeprowadzonych na UAB” – opowiada Miquel Ángel Piera, promotor pracy dyplomowej Juna.

Jun Tang przypomina wielu studentów, którzy w ramach wymiany każdego roku odwiedzają hiszpańską uczelnię. Dopiero treść jednej ze wspomnianych publikacji napisanych w czasie pobytu w Hiszpanii w 2015 r. budzi kontrowersje, zwłaszcza gdy przypomnimy, że to student z Chin. „Object-oriented Petri net evaluation method on the combat effectiveness of air and anti-missile defence” wyraźnie dotyczy tematów militarnych, a do tego powstała we współpracy z naukowcami pracującymi dla chińskiej policji.

Piera zaznacza, że przyjeżdżając do Hiszpanii, Jun miał niewielką wiedzę z zakresu lotnictwa, a napisana przez niego praca „Modele przyczynowe do analizy kolizji spowodowanych przez TCAS” nie miała wojskowego zastosowania. Ale będąc na katalońskim uniwersytecie oraz poznając modelowanie Petriego i systemy ostrzegania o ruchu drogowym i unikania kolizji (TCAS) przygotował się do zbadania ich możliwości w zakresie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej – już po powrocie do Chin, jako profesor Narodowego Uniwersytetu Technologii Obronnych – najważniejszej uczelni wojskowej w kraju. Na swoim koncie ma teraz kilka publikacji o potencjale wspomnianych systemów, także przygotowywanych z badaczami z policji chińskiej.

Universitat Autònoma de Barcelona – podobnie jak inne hiszpańskie uczelnie – nie może prowadzić „badań bezpośrednio ukierunkowanych na cele wojskowe”, nie przeszkodziło to jednak Tangowi w dalszym podpisywaniu swoich badań jako pracownik naukowy UAB. Kataloński uniwersytet postanowił wyjaśnić sytuację, kontaktując się z wydawnictwem i samym autorem, który po 2015 r. nie był już w żaden sposób związany z uczelnią.

Przeczytaj także:

Może się wydawać, że przypadek Juna jest wyjątkowy, ale w rzeczywistości podobnych chińskich studentów na europejskich uczelniach jest sporo – na tyle dużo, że zainspirowali oni powstanie projektu o nazwie „China Science Investigation”. W projekcie tym dziennikarze z siedmiu europejskich krajów przejrzeli przeszło 350 tys. prac naukowych napisanych przez badaczy powiązanych z europejskimi i chińskimi uniwersytetami. Badanie przeprowadzone przez holenderskie media „Follow the Money” wykazało 2994 przypadki, w których naukowcy związani z europejskimi uczelniami prowadzili badania z naukowcami z chińskich uczelni wojskowych, a ich tematyka dotyczyła newralgicznych obszarów strategicznych, czyli między innymi sztucznej inteligencji, robotyki, technologii radarowej, pojazdów bezzałogowych czy półprzewodników.

Badania obejmowały okres od stycznia 2000 r. do lutego 2022 r. W tym przedziale czasowym najwięcej publikacji powstało we współpracy z naukowcami z Wielkiej Brytanii (1389), a dalej z Niemcami (349), Holandią (288), Szwecją (230), Francją (175) i Hiszpanią (149).

Analitycy i eksperci koncentrujący się na stosunkach z Chinami od dłuższego czasu wskazują na niepokojącą intensyfikację współpracy europejskich środowisk akademickich z chińskimi siłami zbrojnymi. Także służby wywiadowcze z Holandii, Danii, Niemiec czy Belgii obawiają się, że taka akademicka współpraca może być miejscem wycieku poufnych informacji.

Spośród prawie 3 tys. niepokojących badań, jakie odnaleziono w ramach projektu „China Science Investigation”, ponad dwie trzecie (dokładnie 2210) przeprowadzono we współpracy z naukowcami z Narodowego Uniwersytetu Technologii Obronnych (NUDT), głównej uczelni Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Podlega ona Centralnej Komisji Wojskowej, najwyższemu organowi obronnemu Chin, któremu przewodniczy sam Xi Jinping. Ten uniwersytet wojskowy – na którym pracuje obecnie Jun Tang – uchodzi za najlepszy w całych Chinach w zakresie informatyki, inżynierii optycznej i komunikacyjnej oraz lotnictwa i kosmonautyki.

Jun Tang prowadzący badania na hiszpańskim uniwersytecie nie jest więc wyjątkiem. W 2018 r. chińska studentka pracująca nad pracą magisterską w Imperial College London opublikowała opracowanie o zbieraniu sygnałów radarowych. Zakres jej badań zdradza już pierwsze zdanie publikacji: „W nowoczesnych środowiskach wojny elektronicznej występują sygnały transmisyjne z wielu radarów”.

W 2021 r. opublikowano opracowanie dotyczące udoskonalania systemów śledzenia ludzi, pod którym podpisał się naukowiec z NUDT oraz badacz z niemieckiego Instytutu Fraunhofera. Udoskonalone systemy miałyby pozwalać na identyfikowanie i śledzenie wybranych osób w grupach, także w momentach, gdy są zakryte albo się ruszają. Taka praca może pomóc w zwalczaniu przestępczości, ale równie dobrze może zostać wykorzystana przez autorytarny reżim w naruszaniu praw człowieka. W Chinach pod stałą obserwacją są między innymi etniczni Ujgurzy, przeciwko którym tego rodzaju technologia mogłaby zostać wymierzona.

Inne badania z zakresu technologii inwigilacji opublikowano w 2016 r., brali w nim udział badacze z holenderskiego TU Delft oraz chińskiego NUDT. Dotyczyły one technik pozycjonowania pod wodą. Powszechnie używany do pozycjonowania system GPS pod wodą jest w zasadzie bezużyteczny, dlatego szukano dla niego alternatywy: podwodnych czujników emitujących sygnały akustyczne.

Tego typu aplikacja może znaleźć cywilne zastosowanie na przykład do monitorowania zanieczyszczenia oceanów albo posłużyć do poszukiwania podwodnych surowców. Może jednak znaleźć zastosowanie militarne i posłużyć do „nadzoru taktycznego” oraz lokalizowania obiektów wojskowych. Ta druga możliwość jest o tyle bardziej prawdopodobna, że jeden z chińskich badaczy biorących udział w projekcie pracuje dla firmy opracowującej systemy łączności bezprzewodowej do zastosowań wojskowych i cywilnych.

Kiedy opracowanie zostało opublikowane (2016 r.), Chiny systematycznie poszerzały swoje wpływy terytorialne na Morzu Południowochińskim. Mają na to wiele sposobów, od anektowania i powiększania raf koralowych i atoli przez tworzenie sztucznych wysp po rozbudowę floty rybackiej, która wypiera rybaków z konkurencyjnych krajów. Co prawda w rzeczonym 2016 r. Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze odrzucił roszczenia Chin do Morza Południowochińskiego, ale państwo to zdecydowało nie przejmować się tym wyrokiem.

Europejscy naukowcy współpracują nie tylko z NUDT, choć to najczęstszy współpracownik. Oprócz tego relacje badawcze nawiązywane są także z Uniwersytetem Inżynierii Informacyjnej oraz z Chińską Akademią Fizyki Inżynieryjnej (CAEP). Obie te uczelnie podlegają jednak pod chińskie wojsko i prowadzą badania dotyczące między innymi broni jądrowej czy laserowej, ale też bardziej konwencjonalnej.

Projekt „China Science Investigation” dotarł do 457 badań, w których europejscy naukowcy współpracowali z badaczami z CAEP. Ponownie najwięcej pochodziło z Wielkiej Brytanii (176 badań), a dalej z Niemiec (95) i Francji (59).

Przez współpracę do technologicznej dominacji – plany Chin od 2013 r.

Są dwie drogi, na których dojść może do tego rodzaju współpracy. Albo ludzie związani z europejskim uniwersytetem (studenci, pracownicy) jadą do Chin, albo ludzie z chińskich uczelni przyjeżdżają na europejski uniwersytet w ramach umów o wymianie naukowej. Większy potencjał do nadużyć istnieje w drugim przypadku, ponieważ chińscy studenci są zwykle kierowani przez chińskie ambasady i ogólnie cieszą się dużo mniejszą niezależnością.

Taka wymiana między Chinami a Europą odbywa się od dłuższego czasu, ale nasiliła się w 2013 r., kiedy nowy wówczas przywódca Chin Xi Jinping uznał, że jego państwo pozostaje technologicznie w tyle za Zachodem. Chcąc, by jego państwo stało się technologicznym supermocarstwem, Xi musiał zacieśnić współpracę naukową i wysłać swoich studentów na zagraniczne uczelnie.

Zatem od 2013 r. Chiny z jednej strony intensywnie rozwijają własne uczelnie, z drugiej strony chętnie nawiązują zagraniczną współpracę i wymiany akademickie. W 2015 r. rozpoczęły program „Made in China 2025”, w którego ramach współpracę technologiczno-naukową jeszcze bardziej rozszerzono, aby Chiny mogły stać się globalnym liderem technologicznym między innymi w zakresie robotyki, sztucznej inteligencji, zielonej energii czy produkcji układów scalonych.

Danny Pronk, starszy badacz w Departamencie Bezpieczeństwa holenderskiego Instytutu Clingendael, uważa, że Chiny w ambitny sposób wyprzedziły i tak śmiały harmonogram i już teraz zrealizowały plany modernizacji wojska przewidziane do końca 2025 r.

Kolejnym kamieniem milowym jest dla Chin rok 2049, kiedy obchodzić będą 100-lecie Chińskiej Republiki Ludowej. Do tego czasu Xi Jinping chce przekształcić kraj w potęgę technologiczną, polityczną, gospodarczą i oczywiście militarną. Właśnie do tego roku zakończyć ma się modernizacja armii, po której ma ona być gotowa wygrać ewentualne starcie z wojskiem Stanów Zjednoczonych.

Ta współpraca może mieć dużo szerszy zakres

W ramach projektu „China Science Investigation” przejrzano bazę 350 tys. opracowań, z których 2994 powiązano z chińskimi instytucjami wojskowymi jedynie przez badaczy biorących w nich udział. Ale w rzeczywistości może być to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Pracownicy chińskich instytutów wojskowych pracują bowiem niekiedy pod fałszywymi nazwiskami, co utrudnia ich identyfikację. Po roku 2012 widzimy gwałtowny wzrost współpracy naukowej, który załamał się dopiero po 2019 r. – zapewne z powodu pandemii koronawirusa.

Niezależny badacz Alex Joske uważa, że współpraca naukowa z armią chińską jest dużo szersza, niżby o tym świadczyły odnalezione badania. Joske stworzył mapę współpracy akademickiej z chińskimi uczelniami oraz instytutami wojskowymi dla Australijskiego Instytutu Polityki Strategicznej (ASPI), a następnie ogólnodostępną bazę China Defence University Tracker, która pozwala oszacować ryzyko współpracy z każdą chińską instytucją akademicką na podstawie jej powiązań z armią oraz historii działań szpiegowskich i wycieków danych.

„Niepokojące jest to, że opublikowane badania są tylko jednym z wielu aspektów wzajemnych powiązań. Są one dowodem na to, że istnieją głębsze relacje między instytutami ChAL-W a europejskimi uniwersytetami i organizacjami badawczymi” – uważa badacz. „Za każdym opublikowanym artykułem może kryć się chiński oficer wojskowy, który pracował i studiował na europejskim uniwersytecie i nawiązał relacje, które doprowadziły do współpracy i artykułów naukowych. To tylko wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o współpracę wojskową Chin z Europą”.

„Współpraca naukowo-techniczna z Europą pomaga Chinom ulepszyć ich wojsko, system nauki i technologii. Europa zasila tę machinę. W języku angielskim jest takie powiedzenie: don’t bite the hand that feeds you (nie gryź ręki, która cię karmi). W rzeczywistości odwróciłabym to i powiedziała: nie karm ręki, która cię gryzie” – mówi Didi Kirsten Tatlow, współautorka książki „China’s Quest for Foreign Technology” (2020 r.).

Nie jest to jednak współpraca jednostronna, gdyż europejscy naukowcy też chętnie zwracają się o pomoc do chińskich badaczy. I często wybierają uczelnie wojskowe, jednak nie ze względu na ich militarny charakter, lecz przez to, że w Chinach są one najlepiej dofinansowane, a przez to – najlepsze i najbardziej interesujące dla zachodnich badaczy.

W Europie, w ostatnich latach powszechne stało się ograniczanie wydatków budżetowych na naukę. Tymczasem Chiny zwiększyły budżet na badania i rozwój o 7 proc. rocznie do 2025 roku. Więcej jeszcze – bo 10 proc. – zyskały tzw. badania podstawowe, w których Chiny chcą nadrobić zaległości. Nic więc dziwnego, że państwo to jawi się jako atrakcyjny partner dla wielu zachodnich naukowców, którzy jednocześnie szukają finansowania badań.

W praktyce dość ciężko oszacować, jakie badania mogą, a jakie nie, służyć celom wojskowym. Niektóre techniki i systemy wydają się nieszkodliwe na papierze, ale zyskują w praktyce ważne znaczenie militarne. Trudno przewidzieć faktyczny albo pochodny cel każdego prowadzonego badania. Spora część może mieć tak zwane podwójne zastosowanie – a uczelnie często nie dysponują odpowiednimi procesami czy komisjami, które miałyby szacować ryzyko zastosowań militarnych. „Nie jest to coś, co zapisuje się w tabelach i jest w 100 proc. zdefiniowane, trzeba przechodzić od przypadku do przypadku, aby uniknąć niejasności” – wyjaśnia Xavier Ferré, dyrektor Obszaru Azji na Politechnice Madryckiej. „Mamy bardzo wysoko wykwalifikowanych naukowców w różnych dziedzinach inżynierii i architektury i ufamy ich opiniom, dlatego w razie wątpliwości dotyczących współpracy zwracamy się do ekspertów. Teraz zamierzamy to sformalizować za pomocą komisji, która zostanie powołana do oceny projektów z krajami spoza UE i która będzie odpowiedzialna za konsultacje z ekspertami w każdym przypadku, gdy zajdzie taka potrzeba” – dodaje na temat umów między jego uczelnią a Chinami i innymi krajami.

Trudno odrzucić czy nawet cenzurować współpracę naukową z innymi krajami, jednak można lepiej przeszkolić zachodnich pracowników naukowych, aby mogli świadomie decydować, z jakimi podmiotami nawiązują współpracę i w jaki sposób oceniać ich zakres.

Jak regulować zakres prowadzonej współpracy?

Dziennik „South China Morning Post” z Hongkongu opublikował niedawno serię artykułów o osiągnięciach naukowych pracowników z NUDT. Wymienione zostały: technologia obrazowania laserowego, za której sprawą możliwe jest wykrywanie nawet niewielkich obiektów w przestrzeni kosmicznej, satelity komercyjne, które mogą mieć także zastosowanie szpiegowskie oraz techniki sprawdzania satelitów, pozwalające wykryć na nich działalność hakerów. Przy każdej z tych dziedzin pracownicy NUDT współpracowali z europejskimi ośrodkami naukowymi.

Didi Kirsten Tatlow wskazuje, że Chiny ochoczo wykorzystują w takich sytuacjach wolność i otwartość zachodniego świata akademickiego. „Czytając chińskie dokumenty polityczne i dyrektywy partyjne, widać wyraźnie, że Chiny uważają, iż mogą swobodnie działać w społeczeństwach otwartych, takich jak nasze. I rzeczywiście mogą, ponieważ nie powstrzymujemy większości z tych działań. Chiny są trochę jak dziecko w sklepie ze słodyczami”.

Danny Pronk z kolei charakteryzuje chińskich badaczy jako „podsłuchiwaczy”, którzy chłoną wiedzę, gdzie tylko się pojawią. „Cała wiedza, którą zdobywają na Zachodzie, jest analizowana w Chinach” – twierdzi. „Odfiltrowują to, co jest użyteczne”. Pronk uważa, że to w ten sposób chińska armia zdobyła wiedzę niezbędną do zbudowania pocisku balistycznego mogącego wykrywać i uderzać m.in. w poruszające się statki.

„Obawiam się, że istotne technologie i wiedza już wyciekły. Obecnie nie ma prawie żadnych dziedzin wojskowości, w których Chiny pozostają w tyle. Zbyt długo zwlekaliśmy z podjęciem działań i w rezultacie prowadzimy teraz akcję wywrotową” – dodaje Pronk.

Ciężko jednak kontrolować, co europejscy badacze podpisują ze swoimi chińskimi współpracownikami. Rektorzy mogą wpływać na treść umów o współpracy, ale nie tych dotyczących poszczególnych pracowników, zwłaszcza gdy badania nie są współfinansowane przez europejskie uczelnie. „W Hiszpanii mamy wolność uniwersytecką, a naukowiec może spotkać kolegę na konferencji i zdecydować się na współpracę przy projekcie badawczym. To umyka uwadze. Jest to nauka podstawowa, która nie wymaga zgody uniwersytetu ani zaangażowania kogokolwiek innego” – wyjaśnia Ferré. „Chińczycy mają znacznie wyraźniejszy mandat dotyczący tego, co leży w interesie Chin jako kraju i co powinni robić w swojej pracy” – dodaje.

Zdarza się, że umowy podpisywane przez rektoraty zakładają możliwość umieszczenia wyników badań w późniejszych artykułach naukowych, zatem taka współpraca może również wynikać z relacji nawiązywanych przez same uczelnie.

Takie wspólne badania, które powstają w wyniku kontaktów między naukowcami, jakie opisuje Ferré, są dość częste. Roberto Barrio z Uniwersyteckiego Instytutu Badań nad Matematyką i Zastosowaniami na Uniwersytecie w Saragossie w ostatnich kilku latach opublikował parę prac razem z naukowcami z NUDT. Przyznaje, że to chińscy badacze interesowali się jego pracą i wychodzili z inicjatywą współpracy. Badania te są niefinansowane i zdaniem Barrio „nie ma w nich niczego wrażliwego. To jedynie międzynarodowe kooperacje naukowe”.

Dla Chin najbardziej atrakcyjne są ośrodki naukowe z Wielkiej Brytanii i Niemiec, ale także Hiszpania – choć może ustępować technologiczną atrakcyjnością – ma dobre relacje naukowe z tym azjatyckim państwem. W 2018 r. rządy Hiszpanii i Chin podpisały deklarację o zacieśnieniu współpracy w dziedzinie badań, zwłaszcza w zakresie materiałów zaawansowanych. Później jednak hiszpańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wprowadziło do deklaracji kilka wyjątków, dotyczących badań nad sztuczną inteligencją, 5G oraz metalami ziem rzadkich. Te zakresy badań są powszechnie wyłączone ze współpracy z krajami spoza Unii Europejskiej. Sama UE także nie realizuje wspólnych projektów z NUDT czy CAEP.

Nie ma jednak innych dokumentów czy wytycznych, które by w Hiszpanii zabraniały badaczom współpracować z danymi ośrodkami naukowymi, choć tego typu wytyczne można znaleźć we Francji, Danii czy Finlandii.

„Istnieje pewien nadzór, ale prawdą jest, że nie ma żadnej przejrzystej procedury, żadnego publicznego instrumentu, który by to regulował, tak aby naukowcy mogli mieć podstawę lub instrukcje” – wyjaśnia Mario Esteban, badacz z Instytutu Królewskiego Elcano i profesor w Centrum Studiów Wschodnioazjatyckich na Uniwersytecie Autonomicznym w Madrycie. „Ale nie możemy popadać w paranoję i w ogóle nie współpracować. Byłaby to dla nas strata. Musimy starać się znaleźć równowagę, aby nie przegapić okazji, które mogłyby być dla nas interesujące”.

Wywiad ostrzega, uczelnie próbują tworzyć procedury

Co ciekawe, to właśnie holenderski wywiad jako pierwszy w Europie zwrócił uwagę na problem „wypływania” wiedzy i technologii na chińskie uczelnie. W 2010 r. w sprawozdaniu rocznym holenderski AIVD stwierdził zainteresowanie chińskiego wywiadu technologiami i naukami opracowanymi w Holandii. Już wcześniej holenderski wywiad „aktywnie ostrzegała firmy, uniwersytety i inne instytucje”. W raporcie z 2021 r. określił Chiny „największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa gospodarczego Holandii”.

Przed podobnym ryzykiem od lat ostrzega także VSSE, belgijska cywilna służba wywiadowcza. „Studenci z wojskowych instytutów badawczych, takich jak Chiński Narodowy Uniwersytet Technologii Obronnych, są wysyłani do różnych krajów zachodnich, w tym do Belgii, gdzie zdobywają wiedzę niezbędną do realizacji określonych przedsięwzięć wojskowych”. Według służb bezpieczeństwa zagrożenie to stało się w ostatnim czasie szczególnie odczuwalne, ponieważ Stany Zjednoczone ograniczyły przyjmowanie chińskich studentów na swoje uczelnie, przez co zwiększyło się ich zainteresowanie Europą. Niemiecki wywiad uważa, że naukowcy z ich kraju często nie są świadomi zagrożeń płynących z tego typu wymiany naukowej, albo nawet ignorują problem.

Podobne ostrzeżenia nie zostały ogłoszone w Hiszpanii. Kontrola wymiany i współpracy nadal pozostaje tam w gestii każdej instytucji z osobna.

Wśród hiszpańskich uczelni, które opracowały własny system kontroli – poza wspomnianą Politechniką Madrycką – jest także Uniwersytet w Alicante. Przedstawiciele tego ośrodka twierdzą, że uczelnia „monitoruje takie kwestie, jak: historia uczelni, pokrewieństwo z naszymi stopniami naukowymi, pozycja w międzynarodowych rankingach, ocena w krajowych systemach akredytacji szkół wyższych oraz umowy zawierane przez te uczelnie z innymi instytucjami”, przy czym nie ma znaczenia, z jakiego kraju pochodzi uczelnia, z jaką ma dojść do podpisania umowy. Wszystkie sprawdzane są według tych samych kryteriów. Władze Uniwersytetu w Alicante dodają, że w kwestii opracowywania kryteriów współpracy zagranicznej kontaktowało się z nimi niedawno zarówno Ministerstwo Uniwersytetów, jak i Konferencja Rektorów Uniwersytetów Hiszpańskich.

Także Uniwersytet Barceloński twierdzi, że korzysta z ogólnej procedury oceny poprzedzającej nawiązanie umowy o współpracy z innymi uczelniami. Uniwersytet ten deklaruje także regularny udział w pracach grupy ekspertów ds. badań podwójnego zastosowania, „w celu dzielenia się dobrymi praktykami i opracowywania dokumentów, które bronią interesów sektora akademickiego” w perspektywie transferu do krajów trzecich wiedzy i badań, które mogą mieć podwójne zastosowanie (to znaczy cywilne i wojskowe) lub naruszać prawa człowieka.

Pracownicy Uniwersytetu Barcelońskiego podpisali jednak pięć umów z pracownikami naukowymi z NUDT i CAEP. W obronie wolności akademickiej twierdzą, że „nie ma większej kontroli niż ta, którą może sprawować instytucja finansująca badania (państwowa lub europejska), jeśli badania są prowadzone w ramach konkurencyjnego projektu badawczego”.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »