fbpx
29 kwietnia, 2025
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Naciski na Ukrainę nie służą pokojowi

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Kijów, centrum handlowe, bomabrdowanie, ruiny, zniszczenia, Ukraina
Zbombardowane przez Rosjan centrum handlowe w Kijowie

Oczywiście osoby optujące za ustępstwami terytorialnymi Ukrainy mogą mieć dobre intencje. Widzą, jak wojna wyniszcza Ukrainę, jak negatywnie wpływa na globalne rynki żywności czy energii. Dostrzegają także nieustępliwość Rosji, która najwyraźniej nie zamierza zaprzestać swoich działań, nim nie osiągnie jakichś efektów. Świadczy o tym między innymi niedawne podniesienie limitu wieku poborowych do 40 lat. Ostatnie zdjęcia Putina i krążące plotki pozwalają myśleć, że prezydent Rosji choruje, Ukraina może nadal jawić mu się jako ostatnie zadanie do wykonania, ostatnia karta, jaką chciałby zapisać w rosyjskiej historii.

Jednak nie wszyscy wykładają tak wiarygodne argumenty. Na przykład redakcja „New York Timesa” stwierdziła, że to Ukraińcy „muszą zdecydować, jak może wyglądać zakończenie wojny”, po chwili doprecyzowując, że „to ukraińscy przywódcy będą musieli podjąć bolesne decyzje terytorialne, których będzie wymagał każdy kompromis”. Widać w tym pewną sprzeczność, bo skoro Ukraina ma decydować o tym, jak będzie wyglądał koniec tego konfliktu, to czemu jednocześnie musi oddać część swoich terytoriów?

W podobnym tonie na forum Davos wypowiedział się ostatnio były sekretarz stanu Henry Kissinger, według którego „negocjacje muszą rozpocząć się w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, zanim doprowadzą do wstrząsów i napięć, których nie będzie łatwo przezwyciężyć. Najlepiej byłoby, gdyby linią podziału był powrót do status quo ante”.

Kissinger jednak wydaje się nie rozumieć psychologicznego aspektu putinowskiej agresji i stojącej za nią strategii, a także koncepcji po ukraińskiej stronie.

Przeczytaj także:

Rosyjska pewność siebie wzrasta. Ostatnio na niektórych obszarach wschodniej Ukrainy rosyjskie siły odzyskały ofensywny impet. Znów powróciła nadzieja zdobycia Donbasu. Ukraina może być zmuszona do taktycznego wycofania się. Nawet jeśli będzie to chwilowy, taktyczny odwrót, to dla Rosjan stanie się on zachętą do dalszego ataku. Na wschodzie Rosja może zatrzymać się dopiero na Dnieprze – to znaczy chcieć zdobyć miasto leżące nad rzeką o tej samej nazwie.

Nie wydaje się jednak, żeby Ukraina miała zaakceptować zajęcie tego terenu przez Rosję. Ukraiński rząd myśli zresztą, że czas jest po ich stronie – to znaczy: ciągłe osłabianie siły bojowej rosyjskiej armii, obniżanie morale przeciwnika i zmuszanie go do ponoszenia coraz większych kosztów agresji miałyby zapędzić w końcu Putina w ślepy zaułek, zwłaszcza że globalna izolacja i wprowadzane sankcje w dłuższej perspektywie musiałyby znacząco osłabić rosyjską gospodarkę.

W ocenie sytuacji należy brać pod uwagę nie tylko psychologię Rosji, ale też Ukrainy. Kijów jest przecież wyraźnie zdeterminowany do walki. Z jednej strony determinacja ta wynika ze złości i cierpienia, ale z drugiej strony jest w niej wiara w możliwość strategicznego zwycięstwa: w dyslokację rosyjskich sił.

Kissinger i jemu podobni nie rozumieją natury rosyjskiej strategii bezpieczeństwa. Nie bierze się ona – jak chcieliby niektórzy – z szaleństwa Putina, tylko z rosyjskiej kultury. W obszarze bezpieczeństwa narodowego kultura ta od lat oparta jest na pogardzie dla Zachodu, a także na podejmowaniu agresywnego ryzyka. Rosjanie głęboko gardzą niezdecydowaniem i niepotrzebnymi dywagacjami, szanując jednocześnie szczerą i otwartą konfrontację.

Musimy mieć to na uwadze. Jeśli Ukraina ulegnie naciskom Zachodu i pozwoli Rosji zająć część terytoriów, to tylko rozochoci Rosjan, którzy sami nie pójdą na realne ustępstwa, a jedynie zwiększą swoje żądania. Dla Rosji zawieszenie broni jest tylko środkiem manipulowania globalną polityką – widzimy to od 2015 r. w Syrii, nawet na samej Ukrainie od 2014 r. do obecnej inwazji taka rola zawieszenia broni była jasna.

Zatem jedyne zawieszenie broni, jakie po stronie rosyjskiej miałoby większy sens, jest to, które zostałoby Rosji narzucone. By tak się stało, Moskwa z kolei musi zrozumieć dwie istotne kwestie leżące po stronie Zachodu.

Po pierwsze, Zachód będzie wzmacniał swoje wsparcie dla Ukrainy. Choć nie oznacza to przystąpienia do otwartego konfliktu zbrojnego, to napływ rakiet i systemów przeciwokrętowych od Stanów Zjednoczonych i europejskich sojuszników zasili znacząco ukraińską armię. Ze względu na wsparcie sprzętowe z Zachodu, Rosja znalazła się w sytuacji bez wyjścia, musi jednak to sobie uświadomić, by z lepszą wiarą zasiąść do negocjacji pokojowych.

Po drugie, USA musi przestać traktować poważnie rosyjskie groźby użycia broni jądrowej. Powtórzmy to: Putin jest trudnym przeciwnikiem, ale nie jest szaleńcem. Wie on dobrze, że konfrontacja nuklearna ze Stanami Zjednoczonymi mogłaby oznaczać koniec Rosji. Wiedzą to także rosyjscy oficerowie, którzy mieliby wykonywać nuklearne rozkazy. W ogóle rosyjscy przywódcy mają świadomość tego, że pełna wojna jądrowa z USA raczej nie zagroziłaby państwowości Stanów Zjednoczonych, podczas gdy rozpad Rosji byłby niemal pewny. Dlatego nie myślą poważnie o podejmowaniu tak ryzykownych działań i Amerykanie powinni to wiedzieć. Zwłaszcza po doświadczeniach zimnej wojny.

Dochodzimy zatem do konkluzji: pokój między Ukrainą a Rosją możliwy będzie dopiero wtedy, kiedy Ukraina nabierze przekonania, że takie zawieszenie działań wojennych jest w jej interesie, Rosja natomiast przekona się, że alternatywą dla szczerze zawartego pokoju są znacznie większe straty.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: