Wyzwanie jest ogromne. Spotkanie musi przebiegać bardzo sprawnie: debaty i konkluzje, spotkania dwustronne, ustalenia dotyczące bezpieczeństwa, powitania, rozlokowanie i transport delegacji z hoteli, zdjęcie Joe Bidena z królem Felipe VI, ewentualne pojawienie się prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i oczywiście podwojenie nacisku na prezydenta Turcji Recep Tayyip Erdoğana, który w dalszym ciągu wetuje przystąpienie Helsinek i Sztokholmu do „klubu atlantystów”.
Wszystko to odbędzie się w pawilonach centrum wystawowego Ifema, tych samych, które służyły jako szpital, gdy mieszkańcy Madrytu doznali najokrutniejszych ciosów COVID-19 w 2020 r.
Wszystko zmieniło się w stanowcze „nie”
Jak dotąd największy ból głowy sprawia Turcja. Chcąc wykorzystać pragnienie i potrzebę obu krajów nordyckich, by znaleźć się pod parasolem NATO, Ankara przeciwstawia się Sojuszowi Atlantyckiemu i sugeruje, że nie będzie popierać rozszerzenia NATO. Oznaczałoby to, że Szwecja i Finlandia mogłyby być obecne na szczycie w Madrycie, ale nie ze statusem kraju gościnnego, co pozwoliłoby im uczestniczyć w sesjach.
Przeczytaj także:
- Ekspert: wejście Szwecji i Finlandii do NATO wzmocni bezpieczeństwo Polski; dla Szwedów to też koniec “neutralnej epoki”
- Za sukcesem ukraińskiej armii stoją lata szkoleń prowadzonych przez NATO – pokazuje „The Wall Street Journal”
- NATO i Europa w obliczu rosyjskich gróźb i agresji
- NATO nie jest zagrożeniem dla Rosji. Brytyjski sekretarz obrony o sytuacji na Ukrainie
Prezydent Erdoğan szuka korzyści politycznych, biorąc jako zakładnika kluczowe wydarzenia międzynarodowe. Turcja nie stawiała początkowo żadnych przeszkód w uzyskaniu przez Szwecję i Finlandię członkostwa w NATO. W istocie, kiedy oba kraje po kolei informowały 30 członków NATO o swoich aspiracjach do bycia sojusznikiem, wody Bosforu nie stanowiły bariery. Przyjęto ich wręcz z radością. A potem, kilka tygodni później, wszystko zmieniło się w stanowcze „nie”.
Dlaczego nie miałby spróbować szczęścia?
Jednak każdą sytuację należy odczytywać przez pryzmat polityki wewnętrznej. Turcy wezmą udział w wyborach w czerwcu 2023 r. Wybory będą parlamentarne i prezydenckie, a Erdoğan ma bardzo skomplikowaną sytuację. Jego popularność sięgnęła dna, a opozycja daje mu się we znaki. Gospodarka jest w stanie katastrofalnym, a środki podejmowane przez rząd nie mogą powstrzymać inflacji.
Nie mając siły ekonomicznej, Erdoğan może jedynie zdobywać punkty na arenie politycznej. A jeśli w kraju nie może, to pozostaje polityka zagraniczna. I właśnie w tym momencie pojawiła się okazja do podbudowania tureckiego nacjonalizmu, gdy Szwecja i Finlandia zwróciły się o schronienie w NATO w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Skoro podczas kryzysu uchodźczego w 2015 r. tureckiemu prezydentowi udało się wyciągnąć miliardy euro od Unii Europejskiej, dlaczego nie miałby spróbować szczęścia teraz z Sojuszem Atlantyckim?
Czynnik, który może być wisienką na torcie
Erdoğan blokuje przyjęcie dwóch krajów skandynawskich, uzasadniając to ich tolerancyjną polityką wobec obywateli kurdyjskich, z których część Ankara uważa za terrorystów. Pogląd Erdoğana podziela wielu Turków, którzy stracili w zamachach rodziny i przyjaciół. Do tego dochodzą drażliwe kwestie, takie jak YPG, kurdyjska milicja, która pomogła Zachodowi pokonać dżihadystów z Państwa Islamskiego i jest prześladowana przez Turcję. Nie mówiąc już o embargu na broń, które Turcja otrzymuje od kilku krajów nordyckich za swoje działania w wojnie syryjskiej.
Jakby szczyt w Madrycie nie był wystarczająco intensywny, jest jeszcze jeden czynnik, który może być wisienką na torcie: możliwa obecność prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Odkąd 24 lutego na Ukrainie wybuchła wojna na pełną skalę, komik, prezydent i bohater narodowy nie opuścił swojego kraju. Został zaproszony na potężne forum w Davos, które odbywało się w neutralnej Szwajcarii.
Ostatnia prośba o więcej amunicji
Z niecierpliwością oczekuje się na niego w Madrycie, ale byłoby to ryzykowne i niespodziewane. Jednak Zełenski poważnie rozważyłby wyjazd do stolicy Hiszpanii, gdyby jego arsenał nadal się kurczył, a żądane wsparcie nie nadeszło. Szczyt w stolicy Hiszpanii miał być jego ostatnim pociskiem: ostatnią prośbą o więcej amunicji, bez której przegra wojnę w ciągu kilku tygodni.
„Pojawienie się Wołodymyra Zełenskiego byłoby punktem kulminacyjnym szczytu Sojuszu w naszej i tak już niespokojnej stolicy. Nie sposób sobie wyobrazić, w jaki sposób należałoby jeszcze bardziej wzmocnić obowiązujące od wielu miesięcy ustalenia dotyczące bezpieczeństwa” — czytamy w „El Mundo”.
Przy okazji, przybycie Zełenskiego idealnie pasuje do nazwy 10-tysięcznego ośrodka: Eirene. To grecka bogini pokoju, jakby na cześć zakończenia wojny na Ukrainie.