fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

3.4 C
Warszawa
wtorek, 19 marca, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Złe wróżby koncernów tytoniowych się nie sprawdziły, legalny rynek tytoniowy w Polsce rozkwita

Patrząc na rekordowo niski poziom szarej strefy tytoniowej w Polsce ciśnie mi się na usta: „A nie mówiłem?”. Kilka miesięcy temu, kiedy rząd wprowadzał mapę podwyżek akcyzy na papierosy, najgłośniej oprotestowały ją koncerny tytoniowe. Straszyły wzrostem szarej strefy, wróżyły rychłe załamanie legalnego rynku tytoniowego i snuły wizje horrendalnych strat dla budżetu. Patrząc na ten teatr jako widz miałem wrażenie, że koncerny wręcz walczą o życie. Przestrzegałem też przed ich argumentacją. Dzisiaj okazuje się, że koncerny żyją – i są w znakomitej wręcz kondycji zdrowotnej.

Warto przeczytać

Nie sprawdziły się złe wróżby koncernów tytoniowych o załamaniu legalnej sprzedaży papierosów po podwyżce akcyzowego minimum. Papierosowe podziemie – również wbrew tym wróżbom – też jest skutecznie poskramiane. Wedle najnowszego raportu KPMG nielegalne papierosy w Polsce to zaledwie 4,9 proc. rynku. Wypadamy nad wyraz dobrze np. na tle Francji, gdzie szara strefa sięga aż 29,4 proc. rynku tytoniowego.

Za załamanie legalnego francuskiego rynku tytoniowego w istotnej mierze odpowiada irracjonalna polityka akcyzowa tamtejszego rządu. Podwyżki akcyzy na wyroby tytoniowe sensu largo okazały się bowiem tak rygorystyczne, że  papierosowa szara strefa  nad Sekwaną przeżywa dziś swój renesans.

Tymczasem w Polsce legalny rynek tytoniowy kwitnie. I to nawet po wspomnianej podwyżce minimum akcyzowego na papierosy z początku roku. Mamy wręcz do czynienia z jego lawinowym wzrostem: w pierwszych 5 miesiącach b.r. rynek odnotował wzrost sprzedaży papierosów o prawie 2,5 mld szt, w porównaniu z analogicznym okresu ub. roku.

Przeczytaj także:

Równolegle w ub. roku nad Wisłą wypalono 2,1 mld sztuk papierosów pochodzących z nielegalnych źródeł, czyli o ok. 1,4 mld mniej niż przed rokiem. Polski wynik jest godny podziwu. I zasługuje na słowa uznania tym bardziej, jeśli spojrzymy kilka lat wstecz, kiedy to szara strefa była u nas 4-krotnie wyższa niż obecnie.

To namacalny rezultat skuteczności naszych służb: KAS, SG i CBŚP. Ale też konsekwentne trzymanie się przez rząd przyjętych regulacji, które załatały pewne luki prawne. Trzeba przyznać, że fiskus odważnie bronił swojego konceptu, pozostając niewrażliwym na syreni śpiew koncernów tytoniowych, które chciały zwieść resort finansów na manowce i straszyły powrotem szarej strefy. Życie pisze inny scenariusz. Udało się zwiększyć zyski budżetowe z akcyzy. A ostrzeżenia lobbystów koncernów papierosowych okazały się pustosłowiem.

Minęło pół roku od przyjęcia przez resort finansów mapy akcyzowej na wyroby tytoniowe. Dziś można powiedzieć, że ta mapa działa dobrze. Wbrew zapowiedziom jej największych przeciwników, pozytywnie wpływa ona na legalny rynek tytoniowy, przynosząc też budżetowi dodatkowe setki milionów złotych.

Polski sukces w walce z szarą strefą, budowany z mozołem przez ostatnie lata, jest jednak konstrukcją kruchą. Prędko może on zostać zniweczony, jeśli poddamy się wpływowi europejskich mocarstw, dyktujących swoje warunki w Unii Europejskiej. Znając przywiązanie Francuzów do swoich racji – mimo że to doświadczenia samej Francji boleśnie im przeczą, skoro co trzeci papieros wypalany w tym kraju jest nielegalny – można się spodziewać, że tamtejszy rząd zechce podobną politykę zaszczepiać w innych państwach UE. Zawsze jest to jakiś sposób na „umycie rąk” od swojego problemu. Może się tak stać we wcale nieodległej perspektywie, bo podczas dyskusji o rewizji dyrektywy akcyzowej na tytoń.

W obliczu aktualnej sytuacji na francuskim rynku tytoniowym, Polska – wespół z innymi państwami naszego regionu – powinna stanowczo sprzeciwiać się podobnym zakusom. Nieprzemyślane konstrukcyjnie podwyżki akcyzy mogą doprowadzić do załamania legalnego rynku u nas nad Wisłą. Nie stać nas na powtórzenie czarnego scenariusza znad Sekwany. Mamy narzędzia, korzystajmy z nich. Pamiętajmy też, że Unia w obszarze podatkowym nie zdziała nic bez jednomyślności państw członkowskich.

Kilka miesięcy temu alarmowałem, że mimo tej 5% podwyżki minimum akcyzowego na papierosy, koncernom tytoniowym nadal opłaca się je sprzedawać poniżej ich średniej ceny rynkowej. Tak sprzedaje się dziś ponad 70% papierosów w Polsce. Co więcej, ceny tych najtańszych – nawet po wspomnianej podwyżce – ani drgnęły. Trudno przecież obiektywnie przyznać, by wzrost sięgający 50 groszy na paczce jakiegokolwiek palacza zniechęcił do ich palenia. Skądinąd, niektóre najtańsze marki papierosów kosztują dziś niemal tyle samo, co kilka lat temu. Najtańsze można kupić za 13,50 zł. To niemal tyle, co jeszcze niedawno kilogram truskawek. Tymczasem ceny innych produktów, obiektywnie bardziej przydatnych społeczeństwu niż papierosy, poszybowały w górę. Nierzadko o kilkadziesiąt procent. Według danych GUS: gaz podrożał – o 49%; mięso drobiowe – o 46%; cukier – o 35%; mąka – o 25%. W tym towarzystwie papierosy podrożały o niecałe… 4%. Najprostszym lekarstwem na to zjawisko byłaby bardziej stanowcza podwyżka minimum akcyzowego. Równa co najmniej poziomowi inflacji.

Cieszmy się sukcesami, takimi jak rekordowo niska szara strefa i wzrost legalnego rynku papierosowego. Ale nie spoczywajmy na laurach. Już dziś powinniśmy myśleć o zmianie struktury podatku akcyzowego na papierosy. Tak, aby ich producenci, poprzez obniżanie ceny, nie mogli manipulować wysokością podatku odprowadzanego na rzecz państwa. Stopniowe podnoszenie części kwotowej podatku i równocześnie obniżanie jego części procentowej pozwoliłoby takiej praktyce zapobiegać. Obecnie część procentowa, którą kiedyś resort finansów planował ustalić na poziomie 25 proc., wynosi aż 32,5 proc. To w takiej części wysokość zapłaconego podatku zależy od decyzji cenowych producenta. Zmiana struktury podatku akcyzowego mogłaby spowodować, że ceny papierosów wzrosłyby realnie – i ta szkodliwa używka stałaby się mniej dostępna wśród osób, które nigdy nie miały z nią styczności. Zyskałoby na tym zdrowie finansowe polskiego fiskusa. I zdrowie polskiego społeczeństwa.

Nasza akcyzowa historia przemawia z resztą na rzecz takiej zmiany. Podobny zabieg rząd przeprowadził w 2009 r. Podwyższono wówczas stawkę kwotową z 99,16 złotych do 138,50 złotych i obniżono stawkę procentową z 41,32% na 31,41%. W pierwszym roku  do budżetu trafiło wtedy dodatkowe 2,6 mld złotych. A w kolejnych latach resort finansów notował stabilny wzrost dochodów budżetowych.

autor: Paweł Cybulski

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »