fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

6.9 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Powstanie holenderskich rolników. W tle przymusowa sprzedaż gospodarstw

Rolnicy w Holandii protestują na skalę niespotykaną w ich kraju. Są wściekli z powodu rządowej propozycji, która może wyeliminować wielu z nich z biznesu. Holenderscy rolnicy twierdzą, że prawdziwym celem rządu jest przejęcie ich bardzo cennych gruntów rolnych — pisze Emma Freire w serwisie The American Conservative. Dodaje, że protestują pod hasłem „No farmers, no food”, aby ostrzec przed niebezpieczeństwami związanymi z rezygnacją z krajowej niezależności w zakresie dostaw żywności.

Warto przeczytać

Źródłem kryzysu jest orzeczenie z 2019 r. wydane przez Najwyższy Sąd Administracyjny w Holandii. Orzekł on, że środki, które rząd holenderski podjął w celu zmniejszenia emisji tlenku azotu i amoniaku azotowego, nie były zgodne z przepisami Unii Europejskiej.

W czerwcu holenderski rząd odpowiedział na orzeczenie sądu propozycją zmniejszenia liczby zwierząt gospodarskich w kraju, co ma być jedynym sposobem na znaczne zmniejszenie emisji azotu. Amoniak azotowy jest bowiem produkowany przez zwierzęta gospodarskie.

„Potrzebne są zdecydowane środki”

„Holandia ma duży sektor rolniczy. Kraj ma mniej więcej taką samą powierzchnię jak Maryland, ale jest drugim po Ameryce największym na świecie eksporterem produktów rolnych pod względem wartości” — przypomina theamericanconservative.com.

Przeczytaj także:

Rolnicy zaczęli protestować po orzeczeniu sądu w 2019 r., lecz problem zszedł na dalszy plan, gdy uderzyła pandemia. Rząd oferował wówczas dobrowolny wykup gospodarstw, ale zainteresowanie było niewielkie.

Temat wrócił we wrześniu ubiegłego roku, gdy wyciekł raport rządowy, który przedstawiał kilka scenariuszy, w tym przymusową sprzedaż gospodarstw. W czerwcu Minister ds. Przyrody i Azotu Christianne van der Wal, powiedziała: „To, że potrzebne są zdecydowane środki, jest faktem. Emisja azotu musi spaść”.

To skłoniło rolników do rozpoczęcia protestów na nowo. Wykorzystali traktory, aby zablokować centra dystrybucji supermarketów. Doprowadziło to szybko do pustych półek. Rolnicy mówią, że daje to ludziom przedsmak tego, co się stanie, gdy holenderskie farmy zostaną zlikwidowane.

Rolnicy blokują również autostrady i stawiają swoje ciągniki przed firmami, które ich zdaniem emitują więcej tlenku azotu i amoniaku niż oni.

„Będziemy nadal protestować, ale w sposób, jakiego Holandia jeszcze nigdy nie widziała!” — powiedział rolnik William Schoonhoven na konferencji prasowej w mieście Eerbeek.

Polityka azotowa nie dotyczy przyrody?

Rząd zaproponował rozmowy, ale już zapowiedział, że cel, jakim jest redukcja emisji azotu, nie podlega dyskusji. Na tych warunkach rolnicy odmówili przystąpienia do negocjacji.

Wielu właścicieli gospodarstw uważa, że rząd wykorzystuje emisje azotu jako przykrywkę do odebrania im ziemi. Holandia jest jednym z najgęściej zaludnionych krajów Europy, a wartość gruntów rolnych jest astronomiczna. Niektórzy wskazują na porozumienie ONZ zwane Agendą 2030, które zreformowałoby holenderską gospodarkę, ale wymaga to dużej ilości ziemi. Taki pogląd wygłosił w holenderskim parlamencie Gideon van Meijeren ze skrajnie prawicowej partii Forum dla Demokracji.

„Polityka azotowa nie dotyczy przyrody, chodzi o ziemię rolników. Gabinet zobowiązał się do międzynarodowej Agendy 2030, a wykonanie jej wymaga dużo, dużo ziemi. Aby osiągnąć tzw. cele klimatyczne – do 2030 r. trzeba zbudować tysiące wielkich turbin wiatrowych. Do 2030 r. rządzący chcą też wybudować milion mieszkań dla ludzi, którzy jeszcze nawet nie są w Holandii. Potrzebna jest do tego ziemia” — czytamy w artykule Emmy Freire.

Państwo ziemi nie ma, rolnicy tak. Dwie trzecie ziemi w Holandii jest wykorzystywane przez sektor rolniczy.

Niepokojące zjawisko w holenderskiej polityce

Biorąc pod uwagę wysoką wartość holenderskich gruntów rolnych, uzasadnione jest pytanie, czy rząd nie ma ukrytych motywów, aby próbować je przejąć. Co więcej, biorąc pod uwagę, jak często przepisy Unii Europejskiej są lekceważone przez państwa członkowskie, podejrzane jest, że akurat ten jeden został wybrany do drakońskiego egzekwowania.

Rozważając podejście rządu holenderskiego, ważne jest, aby zrozumieć, jak niepokojące jest to zjawisko w holenderskiej polityce.

„W Ameryce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że nakazy sądowe ustalają politykę rządu. Jest to jednak obce holenderskiej tradycji politycznej. Holandia od dawna słynie z opartego na konsensusie procesu podejmowania decyzji, zwanego modelem polderowym” — pisze theamericanconservative.com.

W modelu polderowym ważne decyzje wymagają konsensusu ze strony wybranych urzędników i obywateli. Holendrzy mają system wielopartyjny, który niezmiennie wymaga tworzenia rządu koalicyjnego. Partie w koalicji rządzącej negocjują ze sobą politykę, ale muszą również uzyskać pewien stopień akceptacji ze strony partii opozycyjnych. To zapewnia stabilność.

Zarządzanie w Holandii po COVID-19

Masowe protesty o charakterze destrukcyjnym są w Holandii rzadkością. Model polderowy daje obywatelom poczucie, że ich obawy są traktowane poważnie. Rządowy plan redukcji emisji poprzez zamknięcie farm jest pogwałceniem tradycji modelu polderowego. Nie przeprowadzono poważnej dyskusji z rolnikami i nie osiągnięto niczego zbliżonego do konsensusu.

Może to być także pierwszy przykład tego, jak będzie wyglądało zarządzanie w Holandii po COVID-19. Pandemia pozwoliła rządowi narzucić obywatelom cyfrowe paszporty szczepionek i ogłosić „niespodzianki” w postaci „blokady świątecznej” 18 grudnia 2021 r. Teraz rząd przerabia swój „podręcznik covidowy” ponownie, by wykorzystać go do ograniczenia emisji azotu. To jest „kryzys”, a zatem jest nadrzędny wobec konsensusu.

Protesty rolników podkreślają również wpływ, jaki Ameryka ma na politykę innych krajów.

„Wiadomo, że Ameryka eksportuje naszą kulturę popularną do reszty świata, ale niestety eksportujemy również nasz niezdrowy dyskurs polityczny. Na przykład niektórzy farmerzy protestowali przed domami urzędników państwowych” — przypomina Emma Freire.

To byłoby nie do pomyślenia w Holandii jeszcze kilka lat temu. Jednak Holendrzy oglądają w Internecie filmy, na których Amerykanie protestują pod domami sędziów Sądu Najwyższego. Widzą, że nie jest to potępiane, a wręcz popierane przez Biały Dom.

Stawką jest więcej niż ziemia uprawna

W międzyczasie holenderskie media skopiowały praktykę amerykańskich mediów polegającą na powoływaniu tak zwanych ekspertów w celu uciszenia niezależnych opinii. Rolnicy twierdzą, że planowane ograniczenia są niebezpieczne, ponieważ kraj straci niezależność w zakresie dostaw żywności. Jednak eksperci informują holenderską opinię publiczną, że nie ma różnicy, czy żywność jest produkowana w kraju, czy importowana.

Jeśli rolnicy będą kontynuować swoje protesty, mogą zwyciężyć. Premier Holandii Mark Rutte z Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji nie ma silnej pozycji. Na dorocznej konferencji jego partii w czerwcu większość delegatów głosowała za wnioskiem o potępienie planów rządu.

Koalicja rządząca Ruttego składa się z czterech partii. Tylko jedna z nich — D66 — zdecydowanie popiera obecną politykę dotyczącą emisji azotu. D66 to jedna z najbardziej „postępowych” partii w Holandii, to ona była siłą napędową legalizacji eutanazji. Dziś D66 umieściła zmiany klimatyczne wśród swoich postulatów. Dwie pozostałe partie w koalicji, Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny i Unia Chrześcijańska, mają duże poparcie w sektorze rolniczym, mają więc wiele do stracenia.

„Jeśli koalicja rządząca upadnie z powodu protestów rolników, doprowadzi to do nowych wyborów. Miejmy nadzieję, że rolnicy wytrzymają. Stawką jest tu o wiele więcej niż ziemia uprawna” — podsumowuje serwis The American Conservative.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »