Możliwe, że paryski rząd otrzyma karę za niezrealizowanie w 2020 r. wyznaczonych celów w zakresie rozwoju energii odnawialnej. Karę taką uwzględnia prawo unijne, a jej wysokość może sięgnąć 500 mln euro. Dyrektywa, która może zadziałać w tym przypadku, pochodzi z 2018 r. i jej celem jest motywowanie państw członkowskich do zwiększania udziału energii odnawialnej, zwłaszcza wiatrowej i fotowoltaicznej.
Dyrektywa unijna, o której mowa, nie jest jednak bezwzględna. Państwa, które nie osiągnęły postawionego celu, mogą wywinąć się od zapłacenia kary, o ile przekonają Komisję Europejską, że nadrobią powstałe zaległości w kolejnych latach.
Problem w tym, że Paryż raczej nie przekona KE o takiej możliwości, ponieważ już teraz wiadomo, że zamierzonych celów nie uda się osiągnąć również w 2022 r. „Wiemy już, że spadniemy z naszej trajektorii produkcji energii odnawialnej” – mówią francuscy politycy. Rząd tłumaczy, że w obecnej sytuacji gospodarczej wzrosły koszty zakładanych projektów, a zawiłości administracyjne opóźniły ukończenie innych. „Mamy wiele projektów w przygotowaniu, ale ich realizacja nastąpi dopiero w latach 2023-2024” – powiedziała reporterom „Le Point” osoba z kręgów rządowych.
Żeby wyjść z patowej sytuacji, Francja musiałaby znaleźć inne państwo członkowskie, które zrealizowało swoje cele w zakresie odnawialnych źródeł energii i byłoby w stanie przydzielić Francji swoją nadwyżkę odnawialnych mocy. To jednak także wiązałoby się z wydatkami.
Niemniej półmiliardowa kara KE byłaby z pewnością gorszym scenariuszem, zwłaszcza że nie została uwzględniona w budżecie, a francuskie Ministerstwo Finansów konsekwentnie dąży do nieprzekraczania 5 proc. deficytu publicznego w stosunku do PKB w 2022 roku. Już teraz nie jest to łatwe zadanie, ponieważ politycy opozycji za wszelką cenę próbują wykorzystać publiczne finanse, by zachować siłę nabywczą społeczeństwa.