Co prawda jej kolczyki za pięć euro w porównaniu do sandałów Prady za 550 euro nie będą czynnikiem decydującym o tym, czy Liz Truss zostanie kolejnym premierem Wielkiej Brytanii. Nie pomoże też fakt, że prowadziła kampanię na rzecz pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Z pewnością też jej młodość jako działaczki Liberalnych Demokratów, opowiadającej się za zniesieniem monarchii, jest szczegółem, którego wielu nie zna. Nie ma więc żadnego istotnego powodu ani pokazu szczególnej charyzmy, które uzasadniałyby jej przejście na Downing Street, lecz szefowa brytyjskiej dyplomacji z każdym dniem zbliża się do momentu, w którym pójdzie w ślady tak bardzo czczonej przez siebie Margaret Thatcher.
Truss umocniła swoją pozycję
Polityczna podróż Liz Truss z centrum na prawo jest tym, co doprowadziło ją do finału prawyborów Partii Konserwatywnej. Ma poparcie twardego rdzenia partii, a jej obietnica natychmiastowego obniżenia podatków czyni ją faworytką wśród zwykłych ludzi, którzy w wyborach mają przecież ostatnie słowo.
Dziennik przypomina, że co prawda zwycięzcę wyścigu na następcę Borisa Johnsona poznamy dopiero 5 września br., lecz wskazuje też, że kilka dni temu, podczas telewizyjnej debaty twarzą w twarz ze swoim rywalem byłym sekretarzem finansów Rishi Sunakiem, Truss jeszcze bardziej umocniła swoją pozycję.
Debata była pierwszą z długiej serii zaplanowanej na to lato, ale jest uważana za najważniejszą, ponieważ była transmitowana w prime time ze studia BBC w Stoke-on-Trent, jednej z dzielnic „Czerwonego Muru” na północy Anglii, którą Torysi zdołali w ostatnich wyborach po raz pierwszy od II wojny światowej odebrać Partii Pracy, obiecując wdrożenie Brexitu.
„Niezależnie od tego, kto wygra prawybory, utrzymanie tych miejsc będzie kluczowe, jeśli chce wygrać kolejne wybory zaplanowane na 2024 rok” – uważa publicysta „El Confidencial”.
Udało jej się uniknąć błędów
Rozpoczynając wieczór jako zdecydowany faworyt – z przewagą aż 24 punktów nad „kanclerzem” – Truss miała więcej do stracenia niż do zyskania. Zwłaszcza biorąc pod uwagę utrzymujące się wątpliwości, co do jej zdolności działania pod presją. Była jednak spokojniejsza i bardziej skoncentrowana w stosunku do bardziej agresywnego Sunaka i dzięki temu podczas tej relacji publicznej udało jej się uniknąć błędów, z których była znana w trakcie swojej kariery ministerialnej. „Pamiętna była na przykład jej podróż do Rosji w szczytowym momencie eskalacji militarnej u granic Ukrainy, kiedy została – według brytyjskiej prasy – upokorzona przez swojego kremlowskiego odpowiednika” – przypomina gazeta.
Przy inflacji sięgającej ponad 11 proc., gospodarka była jednym z kluczowych zagadnień debaty. O ile Sunak uważa obniżanie podatków w tym momencie za „nieodpowiedzialne”, „niemoralne” i za „bajkę”, o tyle szefowa dyplomacji jest zdania, że utrzymanie ich w obecnym kształcie lub podniesienie popchnie Wielką Brytanię w recesję, dlatego chce je natychmiast obniżyć, m.in. odwracając wprowadzoną w kwietniu podwyżkę ubezpieczeń społecznych, zawieszając zielone opłaty od rachunków za energię i odrzucając proponowaną podwyżkę podatku dla korporacji.
City uważa, że te plany, w których, nawiasem mówiąc, nigdzie nie wyjaśnia, jak zaoszczędzi 40 mld funtów, mogą doprowadzić do ogromnego wzrostu zadłużenia i dewaluacji waluty. Jednak niziny wydają się zachwycone pomysłami Truss.
Wszystko zawdzięcza Theresie May
Pierwszy przeprowadzony po debacie sondaż Opinium, dał Sunakowi nieznaczne prowadzenie wśród ogółu wyborców – 39 proc. do 38 proc. Truss. Dla wyborców Partii Pracy były minister skarbu również wypadł lepiej (41 proc. wobec 30 proc. dla Truss). Jednak wśród wyborców konserwatywnych zwycięzcą wieczoru była minister spraw zagranicznych (47 proc. do 38 proc. Sunaka). Były minister skarbu potrzebował całkowicie odwrócić sondaże i nie udało mu się to. Na razie Truss wciąż prowadzi.
Niewiele transformacji politycznych było tak radykalnych, jak ta Truss. Sześć lat temu w Westminsterze jej karierę uznano za zakończoną. Teraz wszyscy zakładają, że ma niezbędne atuty, by zostać trzecią kobietą w historii Wielkiej Brytanii, która stanie na czele rządu. Pierwsza, Margaret Thatcher, zawsze była jej wielką bohaterką. W rzeczywistości jednak wszystko zawdzięcza drugiej, Theresie May.
Kiedy w 2016 roku, po zwycięstwie Brexitu, David Cameron zrezygnował, a May przeniosła się pod numer 10, pozycja Truss była bardzo słaba. W formacji zdominowanej przez eurosceptyków nikt, kto prowadził kampanię na rzecz pozostania w UE, nie miał wielu przyjaciół. Jedynym powodem, dla którego przetrwała jako minister sprawiedliwości, było to, że May była zbyt słaba, by się jej pozbyć po katastrofalnych wyborach w 2017 r. i nie mogła dokonać przetasowań w gabinecie.
Ulubienica konserwatywnej prawicy
I właśnie wtedy, w ciągu trzech lat, Truss odkryła siebie na nowo. Zarówno politycznie, jak i osobiście. Przeszła od kampanii na rzecz UE do namiętnego wychwalania Brexitu. Z bliskiej przyjaciółki Camerona stała się jedną z pierwszych osób, które poparły Borisa Johnsona w walce o przywództwo, mimo że byli zadeklarowanymi wrogami.
„Kiedy została mianowana szefem handlu, pozycjonowała się jako reprezentantka Wielkiej Globalnej Brytanii i kronikarz wszystkich nowych umów, jakie Londyn zawarł z krajami trzecimi, choć były one niczym więcej niż kopią tych, które miał, gdy był członkiem UE” — przypomina „El Confidencial”. Tak więc teraz, w wieku 47 lat, Truss ma okazję przenieść się na Downing Street jako ulubienica konserwatywnej prawicy, „taczerystka”, która opowiada się za minimalną interwencją państwa i niskimi podatkami. Oczywiście dopiero się okaże, czy z Truss u steru – jak wszystko na to wskazuje – Torysi będą w stanie utrzymać władzę, gdy nadejdą kolejne wybory w 2024 roku i „nowa Thatcher” przejdzie prawdziwy test przy urnach.