Gazeta dowiedziała się ze źródeł unijnych, że Francja na koniec swojej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, postanowiła złagodzić wiele środków zawartych w reformie Bazylea IV. Regulacja ta odnosi się przede wszystkim do obliczania aktywów ważonych ryzykiem, czyli mianownika we wzorze na określenie wysokości współczynników kapitałowych. Dotyczy ona głównie banków francuskich i niemieckich, dlatego od miesięcy lobbują one w Brukseli, aby zmniejszyć jej potencjalne skutki.
„Istnieją dwa główne problemy. Pierwszym z nich jest „próg wyjściowy”, czyli nowy wymóg wypłacalności, mający na celu wyrównanie pomiaru ryzyka w różnych krajach, co oznacza, że instytucje będą proszone o 6,4 proc. do 8,4 proc. więcej kapitału. Będzie on obliczany na podstawie skali, która ustala dolną granicę 72,5 proc. aktywów ważonych ryzykiem” – tłumaczy gazeta.
Francuzi chcą mieć więcej czasu na dostosowanie się do tej zasady.
Ocena przydatności menedżerów zgodnie z wymogami nowej regulacji jest drugą problematyczną kwestią. Egzaminy bankowe były dotychczas regulowane przez wytyczne Europejskiego Banku Centralnego (EBC) i dokumenty Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego (EBA). Dzięki temu każdy kraj mógł się dostosować zgodnie z własnymi potrzebami, zaostrzając lub rozluźniając wymagania wobec dyrektorów i menedżerów. Włączenie tej kwestii do Bazylei IV, będącej aktualizacją Bazylei III, zmienia postać rzeczy. Sprawia, że dyrektywa będzie obowiązkowa, co nie podoba się Niemcom.
Na dodatek, EBC i lokalne organy nadzoru, w takich obszarach, jak ryzyko klimatyczne i kontrola dużych grup z krajów trzecich, zgodnie z planami Brukseli, dostaną więcej uprawnień.
Hiszpania nie chce jednak złagodzenia postanowień Bazylei IV.
„Rząd i związki pracodawców rozegrały swoją grę na froncie, który miał największy wpływ na hiszpańskie instytucje, czyli na ryzyko operacyjne, które mogło w znacznym stopniu ukarać banki pod względem kapitałowym. W związku z tym, rozporządzenie wymaga od banków gromadzenia kapitału na ryzyko operacyjne, w oparciu o najnowszą historię procesów sądowych, problemów technologicznych i innych” – pisze „El Confidencial”.
Gazeta zauważa, że „hiszpańskie banki należą do najbardziej dotkniętych, ponieważ przez lata gromadziły wyroki przeciwko sobie w takich obszarach, jak klauzule minimalnego oprocentowania, klauzule odnawialne, notowania giełdowe i nieudane podwyżki kapitału. Z tego powodu hiszpańskie lobby, na czele z AEB (Hiszpańskim Stowarzyszeniem Bankowym) i Ceca (Hiszpańską Konfederacją Banków Oszczędnościowych), walczyło o to, by mnożnik stosowany przez Brukselę był jak najniższy, a nawet by wynosił jeden”.
Francuzi i Niemcy zwyciężyli na razie tylko częściowo. Dalsze losy bitwy zależeć będą od Parlamentu Europejskiego, a tam sprawozdawcą jest Hiszpan Jonás Fernández. Podobnie jak kraj, z którego pochodzi, opowiada się za przywróceniem reguły do jej pierwotnego punktu. Jednak musi zmierzyć się jeszcze z setkami poprawek.
Ostateczne porozumienie w sprawie obu dyrektyw i związanego z nimi rozporządzenia Bazylea IV powinno być gotowe już w pierwszej połowie 2023 roku.