Druzgocące wnioski z gry wojennej przeprowadzonej przez Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie sugerują, że w konflikcie z Chinami o Tajwan, USA straciłyby setki okrętów wojennych i samolotów — straty, których uzupełnienie zajęłoby lata.
„Największym problemem jest rosnący rozdźwięk między deklaracjami USA, a ich możliwościami. Administracja Bidena mówi tak, jakby równowaga militarna nie zmieniła się od 20 lat. Jednak się zmieniła i to dramatycznie. Na korzyść Chin” — powiedział Andrew Krepinevich, ekspert do spraw Chin i były urzędnik Pentagonu.
USS Ronald Reagan trzymał się z dala
Obecność amerykańskiego lotniskowca z napędem atomowym oraz eskortujących go okrętów wojennych z pociskami kierowanymi, a także łodzi podwodnych może już nie wystarczyć, by powstrzymać Pekin przed inwazją na Tajwan, którego przyszły los może sprowokować pełnowymiarową wojnę między Chinami a USA.
Podczas tak zwanego trzeciego kryzysu w Cieśninie Tajwańskiej, który miał miejsce między lipcem 1995 a marcem 1996 r., kiedy to Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ChAL-W) wystrzeliła rakiety na wody otaczające Tajwan, USA wysłały dwie grupy lotniskowców. Lotniskowiec o napędzie atomowym USS Nimitz przepłynął przez Cieśninę Tajwańską, a ChAL-W nie mogła nic na to poradzić.
Podczas zmasowanej agresji ChAL-W na Tajwan w związku z wizytą przewodniczącej Izby Nancy Pelosi USA miały na Morzu Południowochińskim jeden lotniskowiec — USS Ronald Reagan. Trzymał się on z dala od ćwiczeń wojskowych chińskiej armii i obecnie wrócił do swojego portu w Japonii.
To bardzo delikatna kwestia
Amerykańskie źródła obronne przyznały, że nigdy nie było zamiaru wysłania lotniskowca do Cieśniny Tajwańskiej ani przed, ani po zakończeniu ćwiczeń inwazyjnych przez ChAL-W.
„Aby amerykański lotniskowiec mógł dziś przepłynąć przez Cieśninę Tajwańską, zgodę musi wyrazić nie tylko admirał John Aquilino, szef Dowództwa Indo-Pacyfiku. W sprawę musi być zaangażowany także przewodniczący Połączonych Szefów Sztabów generał Mark Milley, sekretarz obrony Lloyd Austin oraz Rada Bezpieczeństwa Narodowego. To bardzo delikatna kwestia” — zauważa „The Times”.
Przeczytaj także:
- Wizyta Pelosi na Tajwanie denerwuje Chiny
- Chiny/ MSZ: nasza armia nie będzie „bezczynnie siedziała”, jeśli czołowa polityk z USA odwiedzi Tajwan
- Czego Chiny uczą się z walk na Ukrainie?
- Chiny pięciokrotnie zwiększają tempo zakupów broni i wywierają presję na USA
Odkąd za czasów prezydenta Obamy Stany Zjednoczone zaczęły przenosić swoje siły wojskowe na obszar Indo-Pacyfiku, uznając rosnące zagrożenie ze strony Chin, w tym militaryzację spornych wysp na Morzu Południowochińskim, Pentagon stara się zbudować w tym regionie potencjał zdolny nie tylko do odstraszenia Pekinu, ale także do wygrania każdej przyszłej wojny.
W koncepcji Obamy zabrakło jednak prawdziwej siły. Prezydent Trump kontynuował tę strategię, ale nie nastąpiła jakaś większa zmiana i dziś marynarka wojenna USA spiera się o to, ile okrętów wojennych chce zbudować w ciągu najbliższych kilku lat, nie mówiąc już o ich rozmieszczeniu w celu konfrontacji z Chinami.
Gigantyczna rozbudowa armii
Obecny bilans okrętów wojennych USA-Chiny to: USA 293, Chiny 350. Ameryka ma znacznie więcej lotniskowców — 10, podczas gdy Chiny mają trzy.
Jednak nowa analiza waszyngtońskiego Centrum Analiz Strategicznych i Budżetowych przewiduje, że do 2030 r. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza może wystawić nawet pięć lotniskowców i dziesięć atomowych okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi.
„ChAL-W jest zaangażowana w gigantyczną rozbudowę armii. Postępy, jakich dokonała, są oszałamiające” — powiedział Ian Easton, ekspert ds. Chin i autor książki „The Chinese Invasion Threat: Taiwan’s Defense and American Strategy in Asia”.