fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy cancel culture tworzy pokolenie ignorantów?

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

cancel, culture, wykluczenie, anulowanie

FigaroVox: Czy wyrażenie cancel culture, czyli kultura wykluczania, nie jest oksymoronem?

Hubert Heckmann: W przypadku określenia „kultura korporacyjna” słowo kultura odnosi się jedynie do zbioru zachowań w obrębie społeczności zjednoczonej przez wspólne wartości. Tutaj jednak dotyczy ostracyzmu, czyli praktyki odwoływania osób, których słowa uznane zostały za obraźliwe przez członków pewnych wspólnot ideologicznych.

Te wartości i zachowania, które przekazuje cancel culture, mają wpływ na samą kulturę rozumianą jako domena aktywności intelektualnej i artystycznej. Jest to termin polemiczny użyteczny tylko w takim stopniu, w jakim opisuje rzeczywistość. Wzrost znaczenia takiej cenzury prowadzi do realnego odwrotu, groźby wymazania kultury.

Czy kultura anulowania redukuje dzieło do jego autora?

Z tego punktu widzenia cancel culture działa paradoksalnie jako rodzaj kultu artysty. Romantyczny mit geniusza oraz autopromocja zepchnęły dzieła sztuki na drugi plan. To autor przyciąga uwagę publiczności. Gdy wydaje nam się, że rozmawiamy o sztuce, to często po prostu komentujemy życie artysty. A przecież sztuka to przede wszystkim dzieła, które powinny być rozpatrywane w oddzieleniu od ich twórcy, jeśli chcemy je zrozumieć i docenić. W sztuce współczesnej dzieło nie jest już jednak związane z obiektem, ale z doświadczeniem, jakie ten obiekt wywoła. Temu doświadczeniu towarzyszy dyskurs prowadzący do zatarcia granic między dziełem i artystą. Stosowanie takiej koncepcji sztuki do dzieł z przeszłości to poddanie się anachronizmowi. Twórca nie powinien być zwolniony z osądu moralnego, lecz nie może mieć to wpływu na osąd estetyczny o jego dziele. To coś zupełnie różnego. Wiedza o tym, że Michał Anioł miał okropny charakter, nie sprawia, że wolę obrazy i rzeźby milszych artystów…

Czy cancel culture degraduje literaturę, zamieniając tekst literacki w zwykły dyskurs, który wywołuje poparcie lub odrzucenie prezentowanych w nich wartości i przesłania?

Jeśli dzieła sprowadzimy do roli wiadomości, to możemy je albo polubić, albo odrzucić. Zupełnie pomija się tu specyfikę gatunków literackich, różnorodność poziomów czytania czy siłę ironii wywołanej efektem rozbieżności… Zbyt często też przypisujemy powieściopisarzowi słowa, które tylko wkłada w usta swoich bohaterów. Takie redukcyjne postrzeganie degraduje zarówno literaturę, jak i naszą codzienną mowę i komunikację.

Podstawą sztuki pisania jest gra dwuznaczności skierowana do wyobraźni czytelnika. Ma to sprowokować go do refleksji. Dzieła literackie nie są zbiorami opinii i nakazów, które należy interpretować w sposób jednoznaczny. Literatura to sztuka, w której używa się słów jako materiału, lecz żadna prawdziwa sztuka nie może zostać sprowadzona jedynie do funkcji komunikacyjnej. Kundera pisze w „Zdradzonych testamentach”: „ponieważ tendencje polityczne danej epoki zawsze dają się sprowadzić do dwóch przeciwstawnych nurtów, dzieło sztuki nieuchronnie klasyfikuje się albo po stronie postępu, albo po stronie reakcji; a ponieważ reakcja jest złem, inkwizycja może wszcząć jej proces. […] Zawsze głęboko, gwałtownie nienawidziłem tych, którzy chcą znaleźć w dziele sztuki jakąś postawę (polityczną, filozoficzną, religijną itd.), zamiast szukać intencji poznania, zrozumienia, uchwycenia tego czy innego aspektu rzeczywistości”.

Czym jest literatura, która odpowiada „na potrzeby i kryteria czasu”? Czy książki zmieniamy w produkt konsumpcyjny?

Niektórzy francuscy wydawcy już teraz używają czytników wrażliwości. Sprawdzają nimi rękopisy pod kątem fragmentów, które mogłyby zostać uznane za obraźliwe lub uwłaczające mniejszościom. Jak pisze Belinda Cannone, „głupota ma się coraz lepiej”. Cały czas pojawiają się nowe drażliwe tematy, które jeszcze wczoraj wydawały się niewinne nawet dla najbardziej świadomych i wrażliwych czytelników. Książki, które spełniają komercyjne i ideologiczne wymogi narzucone przez bieżące wydarzenia, są więc skazane na najszybsze pogrążenie się w niełasce lub, jeśli autor ma szczęście, w zapomnieniu… W swojej książce przytaczam przypadek autora, który wyznał, że kilka lat po opublikowaniu powieści to, co napisał, stało się nie do zaakceptowania w obliczu ruchu #MeToo. Jego książka osiągnęła datę przydatności do spożycia! Permanentna „rewolucja kulturalna” w mediach społecznościowych sprzyja tworzeniu literatury jednorazowego użytku, którą z czasem można „odwołać”.

Poruszasz absolutnie najważniejszą kwestię: szacunek dla odmienności kulturowej minionych epok. Jak możemy uniknąć osądu minionych czasów?

Czytelnik oceniający przeszłość według własnych kryteriów moralnych jest równie odrażający, jak turysta oburzający się na odmienne od jego własnych zwyczaje w obcym kraju! Bardzo długo kultura burżuazyjna postrzegała siebie jako koniec procesu ewolucyjnego, w którym należy interpretować przeszłość. Kultura anulowana utrwala tę starą iluzję. Przedstawia się jako postępowa, widząc w dziedzictwie kulturowym pełen wad śmietnik historii. Takich, które należy obecnie piętnować u wrogów postępu. Tymczasem musimy pracować nad wydobyciem inności dawnych kultur. Należy wyjść od nurtujących nas obecnie pytań bez czynienia z przeszłości ekranu projekcyjnego dla współczesnych problemów moralnych. Aby wydostać się z tego nowego etnocentryzmu, musimy dostrzec różnice w porządku kulturowym. To one są miarą czasu. Czytanie dawnych dzieł może być równie przytłaczające, jak spotkanie, ale nie ma autentycznego spotkania bez uznania inności. A to stanowi ryzyko dla naszych coraz bardziej agresywnych i utrwalonych „tożsamości”.

Czym jest autototalitaryzm społeczeństwa, o którym mówił Václav Havel?

Mimo że cancel culture przypomina nam czasem o pewnych ekscesach społeczeństw totalitarnych, to jest to ograniczone porównanie. Nie żyjemy przecież pod rządami nazistowskiego czy stalinowskiego terroru i dzięki Bogu ofiary cancel culture nie zostały jeszcze fizycznie wyeliminowane. A jednak mamy ideologiczne zastraszanie działa, nawet bez uciekania się do groźby obozów. Kultura wykluczenia przypomina więc system komunistyczny z lat 70. w Europie Wschodniej. Václav Havel nazwał go „posttotalitarnym”, ponieważ przedłużał dyktaturę bez stosowania represji stalinowskich. Jak stwierdził: „W systemie posttotalitarnym linia konfliktu przebiega de facto przez każdą jednostkę, ponieważ każda z nich jest na swój sposób ofiarą i zwolennikiem systemu. System to nie porządek, który jedni narzucają innym, ale coś, co przewija się przez całe społeczeństwo i co całe społeczeństwo pomaga tworzyć”.

Tak więc autototalitaryzm społeczeństwa to zjawisko, w którym z tchórzostwa poddaję się ideologicznym nakazom, żeby dobrze wyglądać przed innymi. Pozostałych też zachęcam do podporządkowania się. Dziś portale społecznościowe odtwarzają taki system wzajemnej inwigilacji i zastraszania, w którym przyzwalające ofiary cancel culture są jednocześnie jej pierwszymi strażnikami. Zbiorowa tchórzliwość napędza spiralę autototalitaryzmu. Może ją jednak zatrzymać choćby odrobina indywidualnej odwagi.

W jaki sposób literatura może przetrwać?

Literatura już to wszystko widziała, więc przetrwa. Autentyczna literatura zawsze była zagrożeniem dla społecznego konformizmu, ponieważ nie da się jej sprowadzić do jednoznacznego przesłania. Może nawet lepiej radziła sobie czasach, gdy była atakowana przez bigotów, zadufanych krytyków i policję polityczną. Dla historyka to wszystko nie jest zaskakujące. Natomiast chęć chronienia dzisiejszej młodzieży przed moralną zarazą rozsiewaną przez dawną literaturę i sztukę jedynie pogłębia załamanie transmisji kulturowej. Cancel culture jedynie zwiększa nierówności oraz wykluczenie społeczne. Utrudnia także nowemu pokoleniu dostęp do wiedzy i kultury. W ten sposób poważnie szkodzi zdolności każdej jednostki do rozwoju w kierunku refleksyjności i autonomii, krzywdząc przede wszystkim najuboższych i najsłabszych.

Bardziej jednak martwi mnie pytanie o nasze własne przetrwanie w społeczeństwie, które wszystko podporządkowuje popytowi na dobro, przy wciąż zmieniającej się ocenie wartości moralnych. Bez poszukiwania tego, co prawdziwe i piękne.

Czy kilku krzykliwych prowokatorów, którzy obwinili wiedzę i przyjemność, może nas zmusić do wyrzeczenia się dążenia do prawdy i estetyki? Pragnienie prawdy i piękna są przecież nie do zaspokojenia i nie zmieni tego poprawność polityczna i ideologiczna.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: